Proboszcz parafii pw. Wniebowzięcia NMP w Symferopolu zorganizował… jednoosobową pikietę przed budynkiem Rady Narodowej w krymskiej stolicy. Duchowny domagał się wydzielenia kilku hektarów ziemi pod budowę nowego kościoła.
Protestujący zaopatrzył się w krucyfiks i napis „Katolicy to nie Marsjanie, to też mieszkańcy Symferopola”. Jak powiedział ks. Danił, dwa miesiące temu władze obiecały, że najpóźniej za tydzień przydzielony zostanie plac pod budowę kościoła. Tymczasem minęły dwa miesiące, a sprawa nie posunęła się ani o krok. Przedstawiciele miejskiej administracji sprawiają wrażenie, że o nowym kościele i dążącym do jego budowy księdzu, kompletnie zapomnieli.
Wesprzyj nas już teraz!
Od dłuższego czasu, i to zarówno gdy Krym był częścią Ukrainy, jak i obecnie, gdy został anektowany przez Rosjan, katolicy Symferopola modlą się w piętrowym, prywatnym domu. Wierni w czasie Wielkiego Postu nie kryli rozgoryczenia faktem, że w Symferopolu przedstawiciele innych religii nie mają problemów ze zgodą na budowę świątyni i realizacją budowy, nawet kosztem miejskich parków. W związku z tym katolicy z Symferopola, wspierani przez katolików z innych regionów Krymu postanowili zorganizować marsz protestacyjny pod budynkiem Rady Narodowej.
W liczącym 330 tys. mieszkańców Symferopolu kościół katolicki oddano wiernym już w roku 1840. W 1935 komunistyczne władze zamknęła kościół, nie niszcząc jednak budynku. Świątynia przetrwała wojnę, a po przekazaniu Krymu Ukraińskiej Republice Radzieckiej władze w Kijowie zdecydowały zburzyć kościół. Na jego miejscu powstało centrum handlowe „Ocean”. Na początku lat 90. reaktywowano parafię katolicką, a w 1997 roku przekazano jej mieszkanie w piętrowym domu. Służył (i służy) bardziej jako kaplica niż kościół.
Źródło: gaudate.ru
ChS