Gospodarka Niemiec wzrosła w ub. roku o 1,7 procent, a rząd podwoił nadwyżkę budżetową. Bezrobocie jest na najniższym poziomie od czasu zjednoczenia. To jednak wcale nie cieszy niemieckich biznesmenów, którzy wieszczą nowy kryzys. Wskaźnik klimatu biznesowego Ifo, obrazujący aktywność gospodarczą w Niemczech na podstawie kwestionariuszy wypełnionych przez przedsiębiorców, nie daje powodów do optymizmu.
Indeks Ifo spadł o prawie dwa punkty w lutym i po raz pierwszy od sześciu miesięcy większość biznesmenów jest pesymistyczna. Prognozy producentów są takie, jak w 2008 r., a Ifo – jak się już nie raz można było przekonać – odzwierciedla faktyczny stan gospodarki. Czego obawiają się liderzy biznesu w Niemczech? Martwi ich, że kraj wciąż nie może uciec od problemów w strefie euro. Mimo, że wpływy z eksportu w ub. roku były znaczne, to jednak przedsiębiorcy wskazują, że sytuacja już niebawem może się zmienić. Istnieją sygnały świadczące o słabnącym popycie na niemieckie towary w innych krajach UE. Potwierdziły to oficjalne dane. Dobre wskaźniki w Niemczech możliwe były do utrzymania dzięki zwiększonemu popytowi wewnętrznemu i lojalności niemieckich obywateli wobec rodzimych marek.
Wesprzyj nas już teraz!
– O ile konsumpcja i budownictwo mają się dobrze, o tyle produkcja przemysłowa spada – podkreśla jeden z twórców raportu Ifo, dr Klaus Wohlrabe. – Produkcja spadła w grudniu, a producenci obawiają się, że spowolnienie będzie się utrzymywać – wyjaśnił. Ekspert studzi optymistyczne nastroje mieszkańców Niemiec, przestrzegając przed pogorszeniem sytuacji na rynku.
Biznesmenów niepokoją także niskie ceny ropy. Na pierwszy rzut oka niskie ceny paliwa powinny być dobre dla gospodarki, chociażby ze względu na niższe koszty transportu i energii zarówno dla zakładów, jak i indywidualnych konsumentów. Jednak – jak podkreślają przedsiębiorcy – w dłuższej perspektywie utrzymujące się niskie ceny ropy mogą mieć negatywne skutki, zwłaszcza dla eksporterów tego surowca, którzy są ważnymi partnerami handlowymi dla niemieckich producentów.
Rosja zakupiła w samym tylko 2014 r. – to ostatni rok, dla którego są dostępne dane statystyczne – towary niemieckie za 30 mld euro, przez co była 13. co do wielkości rynkiem zbytu dla niemieckich producentów. Z kolei kraje OPEC wydały na zakup niemieckich towarów w sumie 36 miliardów euro, co oznacza, że jako całość są 11. co do wielkości rynkiem eksportowym Niemiec.
Niemieccy przedsiębiorcy obawiają się także o stan gospodarki chińskiej. W ostatnich miesiącach rynek finansowy w Pekinie był w rozsypce, co niepokoi cały świat, ale zwłaszcza Berlin. Chiny są ważnym miejscem dla niemieckiego przemysłu. To trzeci co do wielkości rynek eksportowy Niemiec po strefie euro i USA. W 2014 r. niemieccy producenci wyeksportowali tam towary o wartości 74,3 mld euro. Oprócz tego duże firmy niemieckie, zwłaszcza producenci samochodów, często mają filie w Chinach, które produkują na rynek wewnętrzny.
Szefowie firm boją się także europejskich problemów ze strefą euro, która wciąż ma bardzo słabe wyniki – i to praktycznie we wszystkich dziedzinach. Na to nakładają się w przekonaniu Niemców problemy z wprowadzeniem przez niektóre państwa kontroli granicznych, bez konsultacji z innymi członkami UE. Biznesmeni nie chcą myśleć, co się stanie, jeśli upadnie strefa Schengen. Według wyliczeń jednego z niemieckich think tanków, unijni przedsiębiorcy mieliby stracić ponad 1,4 bln euro ewentualnych przychodów. Przedsiębiorcy martwią się, że nie ma spójnego planu w celu opanowania kryzysu uchodźców. Nikt tak naprawdę nie wie, w jaki sposób ma on być rozwiązany.
Wreszcie problemem jest też brak inwestycji. Pomimo, że Europejski Bank Centralny „pompuje” miliardy euro w gospodarkę strefy euro, te pieniądze nie przekładają się na inwestycje w nowe projekty w Niemczech. – Europejski Bank Centralny (EBC) wyczerpał wszystkie swoje narzędzia. Finansowanie jest bardzo tanie i proste w Niemczech i nie ma tu nic więcej do zrobienia – wyjaśniał dr Wohlrabe. Berlin żali się, że w obliczu problemów, które stoją przed Europą, nikt nie chce ryzykować i pożyczać pieniędzy, nawet przy rekordowo niskich stopach procentowych, na wypadek, gdyby coś poszło nie tak.
Źródło: thelocal.de, AS.