Salafici dają młodym, zagubionym Niemcom nadzieję i poczucie wartości. Młodzi muzułmanie wierzą, że albo zostaną kimś ważnym w Państwie Islamskim, albo zginą w walce i otrzymają w raju od Allaha 72 dziewice.
Dominic Schmitz to młody Niemiec, który przez sześć lat należał do ruchu radykalnych salafitów. Wkrótce ukaże się w Niemczech jego książka. Z tej okazji udzielił wywiadu „Süddeutsche Zeitung”, tłumacząc, co przyciąga rodowitych Niemców do skrajnej islamskiej ideologii.
Wesprzyj nas już teraz!
– Większość ludzi, którzy wyjeżdżają z Europy do Syrii, to osoby, które przeżyły jakieś załamanie, nie mają wykształcenia ani perspektyw. Przyciąga ich, gdy ktoś mówi: Posłuchaj, pomożesz swoim braciom i siostrom w Syrii, awansujesz szybko w hierarchii ISIS, będziesz mógł stać się komendantem, sędzią albo radnym miejskim. A jeżeli umrzesz, będziesz bez grzechu i otrzymasz w raju 72 dziewice – wyjaśnia Schmitz.
Były salafita zapewnia, że islamiści biorą wyobrażenie o dziewicach w raju całkowicie poważnie. – W raju będzie seks z dziewicami, w piekle będzie się karmionym ropą i krwią, palonym, nieustannie bitym w głowę kamieniem przez anioła – tłumaczy mężczyzna.
Schmitz wyjaśnia, że kluczową rolę w ruchu salafickim odgrywa Internet. W filmach na YouTube oraz na portalach społecznościowych salafici zdobywają popularność i docierają do ludzi z problemami, którym oferują „szczęście”. Salafizm oferuje młodym ludziom „miłość, bezpieczeństwo, strukturę, reguły, nadzieję. Prostotę. Wszystko, czego szuka młodzież” – mówi były islamista. – Najgorszy salafita jest zawsze lepszy, niż najlepszy niewierny – dodaje.
Sam Schmitz do ruchu salafickiego przystąpił mając zaledwie 17 lat. Islam przyjął w jednym z meczetów z rąk radykalnego imama. Jak mówi były ekstremista, w jego grupie „braci” 90 proc. członków było ludźmi, którym w życiu się nie powiodło: Nie szła im nigdy nauka, nie mieli dobrej pracy ani wykształcenia. – Kto pochodzi z dobrego domu, robi maturę, studiuje, nie zostanie salafitą – przekonuje Schmitz.
Były islamista przekonuje też, że członkowie jego ruchu całkowicie podporządkowywali się swoim imamom, panicznie bojąc się choćby pomyśleć o czymś, co byłoby niezgodne z Koranem. – Imamowie reprezentowali w naszych oczach czysty jak łza islam. Szyici byli dla nas zdrajcami, chrześcijanie bluźniercami, by nie wspominać o żydach – mówi Schmitz.
Były salafita wyjaśnia też, że dzisiaj ruch salaficki staje się coraz bardziej radykalny. Przed rokiem 2010, gdy Schmiz odszedł z ruchu, „czymś” było jeszcze choćby gorliwe praktykowanie wiary. –Teraz jest się kimś tylko wtedy, gdy jedzie się do Syrii – mówi Schmitz. A tam walczy się dla ISIS i ucina głowy.
Jako były salafita mężczyzna otrzymuje groźby. O ile jego odejście z ruchu „braci” nie interesowało, to gdy próbuje teraz publicznie przekonywać innych muzułmanów do porzucenia radykalizmu, jest atakowany. Dostaje smsy, maile i listy, w których grozi mu się śmiercią, życzy przejścia przez ciężką chorobę. Zdarzyło się też, że ktoś przyszedł pod drzwi jego domu, chcąc najwyraźniej go pobić.
Schmitz nie ma też wielkich sukcesów w odciąganiu salafitów od radykalizmu. – Jest trudniej wytłumaczyć salaficie, że jest na złej drodze, niż przekonać nazistę, że czarni to całkiem mili ludzie – przekonuje.
Źródło: „Süddeutsche Zeitung”
Pach