Novum militiae genus ortum nupter auditur in terris – Słyszymy, że ostatnio nowy rodzaj rycerstwa pojawił się na ziemi – pisze w swej Pochwale św. Bernard z Clairvaux u początków zakonu templariuszy, zaś kronikarz z epoki Guibert z Nogent dodaje, że jeśli Bóg podzielił społeczeństwo na trzy podstawowe części, jednej powierzając obowiązek modlenia się za wszystkich, innym pracy dla wszystkich, a jeszcze innym walkę za wszystkich, to w zakonie templariuszy realizuje się prawdziwa ziemska doskonałość, gdyż łączy on w sobie obowiązki dwóch grup podstawowych (duchowieństwa i szlachty), stając się w pewnym sensie filarem świata.
15 lipca Roku Pańskiego 1099 roku armia krzyżowców zdobyła szturmem Jerozolimę – miasto, w którym został ukrzyżowany i zmartwychwstał Zbawiciel. Władzę nad Świętym Miastem objął Gotfryd de Bouillon, który odrzucając tytuł królewski z pokory przyjął miano Obrońcy Grobu Świętego, zaś po jego śmierci brat – Baldwin I, który został koronowany przez patriarchę Jerozolimy na króla w Boże Narodzenie 1100 roku. Tak powstało państwo łacińskie w Ziemi Świętej, które rozciągało się na wąskim pasie wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego.
Wesprzyj nas już teraz!
Problemy nowego państwa
Mimo zdobycia przez krzyżowców znacznej części Palestyny, kontrola całości zdobytych ziem nastręczała wielkich problemów. Tym bardziej, że wielu rycerzy biorących udział w pierwszej krucjacie, po dopełnieniu ślubów zdobycia Jerozolimy, wróciło do Europy. Młode zaś państwo chrześcijańskie stale narażone było na ataki zewnętrznych wrogów takich, jak kalif Egiptu i sprzymierzeni z nim emirowie Arsufu i Cesarei. Tymczasem od momentu zdobycia Jerozolimy z całego świata chrześcijańskiego zaczęły napływać coraz liczniejsze rzesze pielgrzymów, pragnących nawiedzić Grób Chrystusa. Stale też napadani byli przez zbrojne bandy z miast egipskich, beduinów oraz muzułmańskich uciekinierów, którzy łupili i zabijali pątników.
Królestwo Jerozolimskie potrzebowało napływu chrześcijan, którzy mogliby się tu osiedlić. Sytuację demograficzną młodego państwa komplikował jednak miejscowy klimat z niewielką ilością opadów i bogactw naturalnych. Nie do takich warunków przywykli chrześcijanie z Europy, którzy oczekiwali lepszego wyżywienia i warunków sanitarnych. Te trudności i nieumiejętność przystosowania się do gorszych warunków znacznie zwiększały śmiertelność, zwłaszcza wśród dzieci. Nowy król Jerozolimy mimo wielkich wysiłków nie mógł zaradzić wszystkim tym problemom i w 1115 roku w obliczu wielkich trudności zwrócił się z apelem do chrześcijan ze Wschodu, aby zaludniali Ziemię Świętą. Poważny problem stanowił ciągle brak bezpieczeństwa na drogach, na których wprost roiło się od band napadających na podróżnych, zwłaszcza pielgrzymów i kupców.
Ubodzy Rycerze Chrystusa i Świątyni Salomona
Tymczasem w Jerozolimie opiekę nad Grobem Świętym sprawowali kanonicy obrządku łacińskiego, przy których zgromadziła się grupa świeckich pragnących żyć według zasad duchownych. Pozostając nadal ludźmi świeckimi stworzyli rodzaj konfraterni, której członkowie nazywali się oblatami na służbie bazyliki. W tym właśnie bractwie, wraz grupą towarzyszy znalazł się szlachetnie urodzony Hugo z Payens. Nie wiemy, czy brał udział w pierwszej krucjacie zdobywającej Jerozolimę, wiemy tylko, że w 1104 lub 1105 roku razem ze swoim suzerenem Hugonem, hrabią Szampanii, przybyli z pielgrzymką do Ziemi Świętej. Od 1114 roku Hugo z Payens przebywał w Jerozolimie na stałe przez wiele lat. Jako wdowiec oddał się gorliwie praktykom religijnym, żyjąc w konfraterni przy Grobie Zbawiciela i tak zrodziło się powołanie pokutującego rycerza.
Kilka lat później, w 1119 roku społecznością chrześcijańską od Ziemi Świętej aż po Europę wstrząsnęła wieść o straszliwej masakrze pielgrzymów nad Jordanem. Być może to wydarzenie przyczyniło się do podjęcia przez Hugona, a za nim kilku jego towarzyszy, m.in.: Gotfryda z Saint-Omer, Andrzeja z Montbard (wuja św. Bernarda z Clairvaux), Fulka z Anjou (przyszłego króla Jerozolimy), a później i Hugona hrabiego Szampanii, decyzji o ofiarowaniu swojego życia na służbę Bogu i Kościołowi poprzez czynną obronę pielgrzymów przed bandyckimi napadami. Temu celowi podporządkowali swoje życie składając śluby zakonne posłuszeństwa, ubóstwa i czystości przed patriarchą Jerozolimy – Warmundem z Picquigny, który powierzył im misję obrony pielgrzymów przed atakami muzułmanów. Król Jerozolimy Baldwin II przekazał im na siedzibę część pałacu królewskiego, który przerobiony został z meczetu Al-Aksa, będącego pozostałością po słynnej Świątyni Salomona (Templum Salomonis). Od tej chwili bracia przyjęli miano Ubogich Rycerzy Chrystusa i Świątyni Salomona, od której w późniejszym okresie nazywano ich fratres templi lub templarii – templariuszami.
Trudna idea zakonu rycerskiego
Do momentu przejęcia od króla części pałacu na siedzibę, grupa nie posiadała stałego miejsca, a ubiór pochodził tylko z darów otrzymanych od dobrodziejów. Hugo z Payens chciał, by jego współbracia bronili chrześcijan, ale także prowadzili życie ubogie, naznaczone pokutą. Początkowo grupa składała się z dziewięciu rycerzy i taką pozostawała aż do słynnego synodu w Troyes zwołanego przez św. Bernarda z Clairvaux. Dzięki zaangażowaniu i przychylności Baldwina II dla nowo powstałej struktury, w której upatrywał on wsparcia dla nękanego najazdami i atakami państwa krzyżowców, inicjatywa weszła na nowe tory. Król bowiem pragnął pozyskania dla małej grupki rycerzy przychylności papieża i uznania ich za zakon rycerski, co pozwoliłoby na rekrutację nowych braci spoza terenów Ziemi Świętej, sięgając po europejskie rycerstwo. I choć sam założyciel Ubogich Rycerzy początkowo nie zamierzał budować wielkiej struktury, chcąc tylko wraz z grupką konfratrów służyć jak najlepiej Kościołowi, to jednak pod wpływem szczerego zaangażowania króla pokornie przyjął na siebie nowe zadanie i wraz z pięcioma towarzyszami wyruszył do Europy. Pobożny rycerz musiał wziąć teraz na siebie obowiązek załatwienia wielu spraw natury wojskowej, ekonomicznej i – co najważniejsze – formalnoprawnej.
Wbrew pozorom przekonanie ówczesnych wpływowych osób Kościoła do idei zakonu rycerskiego wcale nie było łatwe. Owszem, uznawano konieczność istnienia rycerstwa, które wykazało się w walce o Grób Zbawiciela, jednak utrzymanie rycerstwa w zakonnych ryzach mogło graniczyć z cudem. Wśród chrześcijan nadal powszechne były barbarzyńskie cechy charakteru w postaci porywczości, skłonności do niepotrzebnego rozlewu krwi. Przywiązanie do ziemskich uciech też dalekie było od ideału życia mniszego. Jednak głównym problemem w powołaniu do życia takiej instytucji było błędne przeświadczenie o wzajemnej sprzeczności jakiejkolwiek walki zbrojnej i chrześcijańskiej drogi do uświęcenia. Obecnie to sentymentalne i de facto pacyfistyczne nastawienie zbiera obfite żniwo wśród naiwnych chrześcijan, którzy nie dopuszczają jakiejkolwiek formy walki i zbrojnego przeciwstawienia się złu. Wówczas również dla niektórych myśl połączenia świętego mnicha z rycerzem graniczyła niemal z herezją. Uznawano wprawdzie konieczność istnienia walki, ale traktowano ją wyłącznie jako zło konieczne, o którym nie można mówić w kategoriach powołania. Musiał się z tym zmierzyć pierwszy mistrz templariuszy i jego współbracia udający się do Europy. Opatrzność jednak dała im wsparcie najprzedniejszego autorytetu ówczesnego świata chrześcijańskiego, jakim był św. Bernard z Clairvaux, wielki Doktor Kościoła, który wziął czynny udział w powstaniu reguły nowego zakonu.
Zakon poświęcony Maryi
Święty opat z Clairvaux dość szybko przekonał się do ideału, jaki przyświecał templariuszom i uważał pierwszego ich mistrza za przyjaciela zwąc go carissimus meus Hugo – umiłowanym moim Hugonem. Dzięki św. Bernardowi, który zwrócił się do papieża, legata papieskiego oraz biskupów Reims i Sens, doszło do zwołania synodu w Troyes. Podczas jego obrad w Roku Pańskim 1128 przyjęto regułę templariuszy zredagowaną przez świętego opata z Clairvaux. Na synodzie postanowiono, że bracia będą żyli według zwyczajów ustalonych przez Hugona z Payens i jego towarzyszy, co zostało poprawione i uzupełnione przez synodalne zgromadzenie jako reguła nowego zakonu. Duchowo mnisi-rycerze stali się spadkobiercami cystersów ze św. Bernardem na czele. W liturgii zaś templariusze zachowali porządek, jaki przyjęli od kanoników Grobu Pańskiego. W sposób szczególny zakon powierzył się opiece i służbie Najświętszej Maryi Panny, której templariusze poświęcali później większość swych kościołów. Pani nasza jest bowiem u początku naszego zakonu i w Niej i ku Jej czci nastąpi kres naszego życia i kres naszego zakonu, kiedy Bóg zapragnie, aby przestał istnieć – zapisano w regule. Ten, kto chciał zostać templariuszem, musiał jako ekspiację poświęcić siebie w krucjacie życia w obronie Jerozolimy i Ziemi Świętej. Na wzór św. Michała Archanioła walczącego z szatanem i Najświętszej Maryi Panny depczącej głowę węża templariusz stawał do walki z wrogami Kościoła. Sprawność fizyczna, odwaga, honor i lojalność wobec towarzyszy broni oraz duch poświęcenia miały wyznaczać kierunek formacji mnicha-rycerza.
Specjalne przywileje
W 1139 roku papież Innocenty II ogłosił bullę Omne datum optimum, którą nadawał templariuszom specjalne przywileje. Dostali oni całkowitą autonomię i niezależność od władzy świeckiej, a nawet od patriarchy Jerozolimy i odtąd podlegali jedynie papieżowi. Templariusze mogli swobodnie dobierać sobie kapelanów zgodnie z potrzebami ich formacji zakonnej i oddalać ich zastępując nowymi, jeśli w opinii mistrza tej formacji mogliby szkodzić. Posiadanie własnych kapelanów uniezależniało Rycerzy Świątyni od władzy biskupów. Zakon został też zwolniony na dziesięciolecia od wszelkich podatków. Jego środki miały służyć wypełnianiu powierzonej misji. To pozwalało w praktyce na uniezależnienie się od władców feudalnych oraz biskupów i zabezpieczało przed użyciem templariuszy do rozgrywek o partykularne interesy. Dzięki nadanym przywilejom zakon szybko zaczął się rozwijać pociągając za sobą liczne powołania rycerzy z całej Europy. Ludzie chętnie nawiedzali kościoły templariuszy i darząc ich olbrzymi zaufaniem hojnie wspierali darowiznami, co nieraz przysparzało im licznych i wpływowych wrogów (także pośród duchowieństwa). Wkrótce konieczne stało się podzielenie struktury na poszczególne prowincje – nad którymi pieczę sprawowali mistrzowie – i mniejsze baliwaty pod władzą baliwów. Jedni i drudzy co najmniej raz w roku gromadzili się wspólnie na kapitule generalnej. W szybkim tempie klasztory templariuszy rozsiały się po całej Europie i rozciągały się od Szkocji i Polski po Ziemię Świętą, i od Armenii po Portugalię.
Ideał, którego brakuje…
Tak narodził się zakon rycerski, który za sprawą surowej dyscypliny i pobożności szybko stał się wzorem doskonałości w społeczności chrześcijańskiej, budząc respekt i szacunek nawet pośród wrogów. Św. Bernard o tym ideale napisał: Rycerz Chrystusowy to krzyżowiec, który prowadzi podwójną walkę: z ciałem i krwią oraz mocami piekielnymi[…] Idzie śmiało naprzód, czujnie spoglądając na prawo i lewo. Swoją pierś przyoblekł w kolczugę, a duszę okrył pancerzem wiary. Z tą podwójną bronią nie obawia się już ani człowieka, ani szatana. Idźcie zatem, rycerze, śmiało naprzód, idźcie z sercem nieustraszonym przepędzić wszystkich wrogów Krzyża Chrystusowego!
Służąc temu ideałowi przez niemal dwieście lat, mimo grzechów i słabości niektórych swych członków, templariusze zyskali licznych wrogów, którzy z pewnością nie byli przyjaciółmi Kościoła. Ich historia jest potwierdzeniem tej prostej prawdy, że tylko wielcy ludzie mają wielkich wrogów. Z pewnością wrogowie Kościoła nie mogli dłużej znosić potęgi zakonu, który był gwarantem i obrońcą porządku chrześcijańskiego. Ta destrukcyjna nienawiść do tego, co katolickie przynajmniej raz jeszcze zamanifestowała się w historii innego zakonu, ale to już inna opowieść.
Komentując setki lat później sprawę nieszczęsnego i niesprawiedliwego procesu, jaki za sprawą intryg i zawiści francuskiego króla Filipa Pięknego i Wilhelma Nogareta doprowadził templariuszy na stosy i zniszczył zakon u szczytu jego potęgi, dziewiętnastowieczny badacz polski A. I. Jurkowski skomentował trafnie ów zamach: Tak się skończył zakon sławny; przez dwa wieki bogactwy, cnotami chrześcijańskiemi, walecznością i wielkiemi zasługami dla Religi, słynący; jak wszystkie stowarzyszenia obszerne, może skażony w kliku członkach swoich, ale poważny, użyteczny i cnotliwy w instytucjach i całości. Kosztem jego zbogaciło się wielu; ale historya nam dowiodła, że Chrześcijaństwo z upadku jego żadnej nie odniosło korzyści, prócz straty walecznych i nieustraszonych obrońców przeciwko niewiernym i tej jeszcze szkody, że nieszczęśliwy ten wypadek, między wielu przyczynami, wyliczonemi (…) mógł się przyłożyć do przygotowania zaburzeń w Kościele, które się stały przyczyną i wylewu krwi Chrześcian, i płaczu ich długiego!
Sławomir Skiba
Tekst ukazał się w nr. 3 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”