14 marca 2012

Męczennik Ostpolitik

(fot. MOs810 / commons.wikimedia.org)

Zrządzeniem Opatrzności mianowany w roku 1945 arcybiskupem Ostrzyhomia, czyli prymasem Węgier, József Mindszenty od początku swej posługi świadom gry prowadzonej przez komunistów, jak również skutków wdrażania antychrześcijańskiego modelu społecznego, otwarcie przeciwstawiał się kompromisom i jakimkolwiek próbom „dogadywania się” z rządem komunistycznym.

 

Sowieckie „wyzwalanie” Europy środkowo-wschodniej spod nazistowskiego buta w każdym z „oswobodzonych” krajów przebiegało według zbliżonego scenariusza. W pierwszych trzech latach po zwycięskim marszu krasnoarmiejców pozwalano na istnienie w ograniczonym zakresie ugrupowań politycznych różnych od komunistycznych (oczywiście, za wyjątkiem tych, które nie zaakceptowały nowej przewodniej siły i prowadziły walkę podziemną). Wszystkich, którzy dali się uwieść demokratycznej retoryce nowego porządku i uwierzyli w możliwość samostanowienia, zachęcano do wzięcia udziału w „wolnych wyborach”, odgrywając w tym celu farsy mające uwiarygodniać nową władzę w oczach ujarzmionych narodów i opinii publicznej wolnego świata. Gra na zdezorientowanie przeciwnika i wciągnięcie w niebezpieczny kompromis obliczona została na lata i prowadzona była z całą konsekwencją. Największą przeszkodą dla wdrażania nowej wiary był przede wszystkim Kościół katolicki, dlatego też priorytet komunistycznej rozgrywki o zmianę mentalności i nowy porządek stanowiła pacyfikacja jego reakcji. Należało więc sloganami o pokoju i sprawiedliwości społecznej oczarować zmęczonego wojną przeciwnika, wspierać w nim siły postępu i dialogu, spacyfikować element gotowy do otwartej konfrontacji i – jeśli zajdzie taka potrzeba – zinfiltrować oraz przejąć sposoby jego oddziaływania na masy, tak by Kościół stał się, tymczasowo, do momentu przejęcia przez system pełnej kontroli, posłusznym narzędziem indoktrynacji.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Nic więc dziwnego, że w pierwszych latach po tzw. „wyzwoleniu” komunistyczni dygnitarze chętnie fotografowali się z hierarchami Kościoła, a niektórzy brali nawet udział w uroczystościach religijnych. Taką polityką zdołali do tego stopnia skutecznie zaczadzić wielu duchownych, że zgodzili się oni pójść na daleko idące ustępstwa w zakresie milczącego tolerowania walki z antykomunistycznym podziemiem czy dokonywanej pod hasłami sprawiedliwości społecznej kradzieży własności prywatnej, w tym i własności Kościoła. Wszystko za cenę względnego spokoju.

 

W szponach Czeki

W takiej to atmosferze obowiązki prymasa Węgier objął w roku 1945 pięćdziesięciotrzyletni biskup diecezji Veszprém, József Mindszenty (urodzony 29 marca 1892 roku w Csehimindszent jako József Pehm – potomek chłopskiej rodziny osadników przybyłych ze Szwabii). Od początku swej posługi świadom gry prowadzonej przez komunistów, jak również skutków wdrażania antychrześcijańskiego modelu społecznego, otwarcie przeciwstawiał się kompromisom i jakimkolwiek próbom „dogadywania się” z rządem komunistycznym.

 

Szybko też okazało się, że tak początkowo przyjazny system po roku 1948 we wszystkich podporządkowanych sobie państwach wszedł w fazę otwartych prześladowań religijnych, i to niezależnie od woli współpracy z nim poszczególnych dostojników Kościoła. Wśród pierwszych aresztowanych znalazł się kardynał Mindszenty – 6 lipca 1949 roku skazano go jako wroga państwa na dożywotnie ciężkie więzienie, w którym przesiedzi do 28 października 1956 roku…

Jednej czerwcowej nocy 1950 roku aresztowano w całym kraju około tysiąca zakonników i zakonnic. Do więzień trafiła ogromna liczba księży, a własność kościelną zajęło państwo. Podobnie jak w Polsce, stworzono na Węgrzech ruchy „postępowych” katolików świeckich i duchownych. Podobnie do wydawnictw polskiego PAX-u na Węgrzech ukazuje się czasopismo „Kereszt” („Krzyż”), analogicznie do polskiego ruchu „księży patriotów” na Węgrzech powstaje struktura „księży pokoju”.

 

W tym samym roku, zarówno w Polsce, jak i na Węgrzech, zawarto porozumienia między Kościołem a państwem, które wywołały zdecydowane zastrzeżenia Ojca Świętego Piusa XII. W Polsce układ z państwem ze strony Kościoła podpisał prymas Polski kardynał Stefan Wyszyński, który do 25 września 1953 roku pozostawał jeszcze na wolności (węgierski prymas nie przyłożył do tego ręki nie tylko ze względu na fakt uwięzienia, ale i wskutek bezkompromisowej postawy względem komunistów od początku swej prymasowskiej posługi).

 

Oddech wolności

W październiku 1956 roku wybuchło na Węgrzech powstanie. Uwolniony przez powstańców z więzienia kardynał Mindszenty natychmiast domaga się unieważnienia zawartego w czasie jego uwięzienia „porozumienia” między państwem a Kościołem. Jednocześnie żąda uznania skazującego go wyroku za nieważny i całkowitego zniesienia ustroju komunistycznego. Niestety, świat zdążył już zostać zainfekowany ideą konieczności odprężenia i przyjęcia postawy większego otwarcia na komunizm, który w końcu – jak przekonywało niemałe grono intelektualistów – nie taki straszny i pewnie w swojej światłej odmianie wyznaczy kierunek postępu ludzkości.

 

W takiej atmosferze powstanie węgierskie stało się dla świata niemiłym zgrzytem, podobnie nie na miejscu była postawa prymasa Węgier. Dominował przecież postulat budowania komunizmu z ludzką twarzą, a nie postawa konfrontacji i zdecydowanego odrzucenia. Wolny świat pozostawił więc Węgrów – podobnie jak później Czechów, Słowaków i Polaków – ich własnemu losowi. Oto skutki moralnego kompromisu wolnych narodów z sektą komunistów – przed czym przestrzegał kardynał Mindszenty. Na ołtarzu dialogu z największym wrogiem Kościoła i ludzkości złożono więc rujnowany sowieckimi bombardowaniami Budapeszt wraz z tysiącami zabitych Węgrów.

I chociaż świat odwrócił się plecami do odważnego narodu, jego pasterz został mu wierny i pozostał w kraju. 4 listopada 1956 roku z ciążącymi na nim zarzutami o zdradę kraju poprosił o azyl polityczny w murach ambasady USA w Budapeszcie. Na początku roku 1962 rząd komunistycznych Węgier zaproponuje prymasowi opuszczenie kraju w zamian za złożenie prośby o ułaskawienie w ramach ogłoszonej w kraju amnestii; niezłomny kardynał jednak propozycję tę odrzuci, by pozostać ze swoim narodem.

 

Ułuda odprężenia

Postawa otwarcia, dialogu i odprężenia, już wcześniej przenikająca do Kościoła katolickiego, stała się tymczasem dominująca. Mocno też nacechowała obrady Soboru Watykańskiego II. Usiłowania grupy ojców soborowych podpisanych pod petycją do papieża o potępienie komunizmu poniosły fiasko. Sobór, który miał być z założenia duszpasterski, w najważniejszej kwestii pastoralnej – zagrożenia owiec zarazą komunistyczną, stał się wielkim milczącym. Przeciwnie też do oczekiwań tylu udręczonych komunizmem wiernych, liczni dostojnicy Kościoła samobójczym gestem wyciągnęli rękę ku komunistycznej zarazie w ramach tzw. realizmu polityki aggiornamento.

W kwietniu 1964 roku na polityczne tournée po krajach komunistycznych wyruszył z polecenia papieża Pawła VI jeden z najgorętszych zwolenników otwarcia – arcybiskup Wiednia, kardynał Franz König. Spotkawszy się w Warszawie z przedstawicielem komunistycznego rządu Polski, ruszył do Budapesztu celem nakłonienia węgierskiego prymasa do ustępstw, a raczej do nieutrudniania Watykanowi słusznej i realnej polityki. Kardynał Mindszenty pozostał jednak nieugięty i nie zgodził się ani na żaden układ z komunistami, ani na wyjazd z Budapesztu. Nie chciał też korzystać z jakiejkolwiek ich łaski oraz amnestii, domagając się unieważnienia jego procesu i pełnej rehabilitacji. Wiedeńskiemu kardynałowi nie udało się przekonać Mindszenty’ego do ustępstw, za to podczas rozmów z węgierskimi dygnitarzami komunistycznymi odniósł optymistyczne wrażenie

 

We wrześniu 1964 roku na rokowania z rządem Węgier przybył z Watykanu wielki rzecznik odprężenia w relacjach z krajami bloku socjalistycznego, podsekretarz Kongregacji do Spraw Wyjątkowych, Agostino Casaroli. W imieniu Stolicy Apostolskiej podpisał on porozumienie z komunistycznym rządem Węgier – pierwszą oficjalną umowę Watykanu z krajem socjalistycznym. Porozumienie owo zakładało między innymi, że biskupów na Węgrzech mianuje papież, jednak to rząd zatwierdza ich urzędowanie. Rzym zgodził się też, aby biskupi składali przysięgę na wierność komunistycznemu państwu. Wszystko to dokonało się ponad głową kardynała Mindszenty’ego, wręcz pomimo jego zdecydowanie negatywnej postawy. Świat obiegły zdjęcia z biesiady w Budapeszcie, na których przedstawiciele komunistycznego rządu oraz monsignore Casaroli z kielichami w dłoniach przepijają do siebie. Nominacje uzyskuje pięciu nowych biskupów węgierskich, którzy składają przysięgę na wierność państwu i konstytucji…

 

„Postępowe koła katolików” w Polsce i na świecie chwalą realizm polityki Watykanu i przyjmują te wydarzenia z zadowoleniem oraz nadzieją na podobne porozumienie w innych państwach bloku komunistycznego. Tymczasem na Węgrzech nie minęły jeszcze dwa tygodnie od fetowanego układu, jak sześciu katolickich księży trafia do więzienia za nielegalne udzielanie lekcji religii. Zostają oskarżeni o spisek przeciw państwu. Na pytanie Watykanu o zatrzymanych duchownych komuniści wyjaśniają, że to nie księża, gdyż wedle zawartego porozumienia, nie zostali oficjalnie zatwierdzeni przez władzę państwową i mieli zakaz jakiejkolwiek pracy duszpasterskiej…

 

Na wygnaniu

Jednak ani umowa Watykanu z rządem Węgier z roku 1964 ani też kolejna podobna do niej z roku 1969 nie rozwiązały sprawy przebywającego na terenie ambasady USA w Budapeszcie prymasa Węgier. Kardynał József Mindszenty pozostawał wciąż żywym wyrzutem sumienia i przeszkodą dla rozwoju relacji z rządem komunistycznym. Nieustanne zabiegi rzymskich kurialistów o zmianę jego stanowiska nie dawały rezultatu. Watykańska Ostpolitik wzięła jednak górę i z najwyższego rozkazu papieża Pawła VI, przekazanego przez kurialistę rzymskiego, bliskiego współpracownika Casarolego, ks. Giovanni Cheli, 28 października 1971 roku prymas Węgier opuścił miejsce azylu i wyruszył do Rzymu. W trakcie rozmowy wysłannik papieski przypomniał mu o przekroczeniu przezeń (cztery lata temu) wieku siedemdziesięciu pięciu lat, czyli granicy urzędowania biskupiego. Pod silną presją prymas Węgier zgodził się wyjechać z Budapesztu, odmówił jednak zwolnienia biskupstwa ostrzyhomskiego i prymasostwa Węgier. Rzym zgodził się więc, aby do ukończenia osiemdziesiątego piątego roku życia kardynał Mindszenty pozostał prymasem Węgier. Paweł VI zaś wymógł na nim zobowiązanie, aby przebywając na Zachodzie nie głosił nic, co mogłoby szkodzić wzajemnym relacjom Watykanu z Węgrami.To jest najcięższy krzyż mojego życia – powiedział wówczas sędziwy węgierski kardynał, któremu już nigdy za życia nie pozwolono wrócić do kraju. O wydarzeniach tych pisał z nieukrywaną satysfakcją sprawny organ agentury prokomunistycznie nastawionych katolików w Polsce „Słowo Powszechne”: Bezpośrednio po wyjeździe kardynała Mindszen­ty’ego Rada Węgierskiej Republiki Ludowej ogłosiła darowanie kary dożywotniego więzienia, na którą skazany został on w dniu 6 lipca 1949 roku. Decyzja ta oznacza w praktyce amnestionowanie kardynała, a nie jego rehabilitację, której wraz z unieważnieniem ówczesnego procesu domagał się kardynał. (…) Równocześnie z podniesieniem żaluzji na trzecim piętrze gmachu przy Placu Wolności otworzyły się nowe perspektywy dalszej normalizacji stosunków kościelno-państwowych na Węgrzech, której stopniowa, lecz coraz pełniejsza realizacja jest sprawą niedalekiej już przyszłości.


Kardynał Mindszenty nie chciał pozostać w Rzymie na dłużej i obwieścił, że zamierza udać się do Pazmaneum w Wiedniu – miejsca, które jeden z jego poprzedników na ostrzyhomskiej stolicy ufundował jako dom dla węgierskich księży i studentów teologii. Ani rzymska kuria, ani tym bardziej wiedeńska z kardynałem Königiem na czele, ani rząd Austrii nie były tą decyzją zachwycone. Kanclerz austriackiego rządu Bruno Kreisky przestrzegał przed obecnością w Austrii węgierskiego prymasa-antykomunisty, która mogłaby zaszkodzić dobrym relacjom Austrii z Węgierską Republiką Ludową. Z kolei Watykan i kardynał König obawiali się, że tak bliskie Węgier miejsce pobytu prymasa, może stać się celem pielgrzymek węgierskich księży, co nie służyłoby porozumieniu z węgierskim rządem komunistycznym. Do ostatniej więc chwili, aż do wylotu z lotniska, towarzyszący Mindszenty’emu Casaroli próbował go odwieść od podjętej decyzji. Przybyciu prymasa Węgier do Wiednia towarzyszyły oświadczenia rektora Pazmaneum i kardynała Königa o ich zaskoczeniu takim obrotem sprawy… Ostatecznie rząd Austrii zgodził się na ten pobyt węgierskiego prymasa, pod warunkiem, że pozostanie osobą prywatną i nie będzie się mieszał do żadnej aktywności, którą można uznać za polityczną.

 

Głosy poparcia

Na świecie odzywały się jednak głosy odważnych i zdecydowanych katolików w obronie nieugiętego kardynała. W São Paulo postawę prymasa Węgier wychwala wielki katolicki polemista i obrońca Kościoła – profesor Plinio Corrêa de Oliveira: W tych ponurych czasach, gdy tyle wygodnych dusz bez żadnych ideałów głosi koniec antykomunizmu i przełamanie ideologicznych barier, postać kardynała Mindszenty’ego, stojącego przy węgierskim terytorium, z czołem i piersią zwróconymi w stronę zimnych i niosących zarazę wiatrów, które stamtąd wieją, jest symbolem bohaterskiej spójności, żywą ideologiczną barierą umocnioną w wierze i łasce, i dlatego też nieczułą na jakiekolwiek naciski ze strony innych ludzi. Kolejny błogosławiony pokazał zatem światu wielkość swego bohaterstwa.

Prymas Anglii i Walii kardynał Heenan latem 1973 roku zaprosił kardynała Mindszenty’ego do Londynu, by w kazaniu wygłoszonym podczas uroczystej Mszy Świętej powiedzieć: Obecność w naszej katedrze kardynała-wygnańca jest dowodem, że jak długo on pozostaje na wygnaniu, tak długo świat nie będzie mógł zapomnieć, że komunizm jest nieprzejednanym wrogiem religii. W lutym 1974 roku ten sam prymas Anglii i Walii napisał w liście pasterskim: Sprowadziłem kardynała Mindszenty’ego, aby powiedział wam prawdę o życiu pod panowaniem komunistycznym. Kapitalizm nie jest święty i wolno starać się o zmianę systemu, ale zastąpienie kapitalizmu przez komunizm byłoby szaleństwem. Cytując zaś encyklikę Piusa XI Divini Redemptoris kardynał Heenan ostrzegał przed aktywistami, komunistami, trockistami, maoistami, anarchistami, rewolucyjnymi marksistami nawet wśród księży, którzy głoszą ideologię rewolucji, daleką od Ewangelii miłości nauczanej przez Mistrza. Sytuacja Kościoła na Węgrzech zaczęła się właśnie radykalnie pogarszać: dramatycznie spadła liczba księży, nowi musieli otrzymywać zatwierdzenie od komunistycznych władz, zamknięto trzy tysiące katolickich szkół i trzydzieści dwa seminaria nauczycielskie. Z ponad czterystu pięćdziesięciu klasztorów żeńskich ostały się… dwa, a liczbę seminariów duchownych zredukowano niemal do zera.

 

Policzek od papieża

Tymczasem 5 lutego 1974 roku papież Paweł VI niespodziewanie ogłosił stolicę biskupią w Ostrzyhomiu wakującą, usuwając jednocześnie kardynała Józsefa Mindszen­ty’ego z urzędu prymasa Węgier. Administratorem apostolskim diecezji został mianowany przebywający na Węgrzech biskup Laszlo Lekai. Tym samym spełniono wysuwane od dawna postulaty komunistycznego rządu Węgier. Katolicki świat zamarł w bezruchu i zdumieniu. Sędziwy prymas otrzymał najboleśniejszy policzek. 7 lutego sekretarz kardynała ks. Tibor Meszaros złożył w jego imieniu oświadczenie dla prasy, w którym zgodę na ustąpienie z biskupstwa ostrzyhomskiego i prymasostwa Węgier József Mindszenty uznał za niemożliwą z następujących przyczyn: 1) Węgry i Kościół na Węgrzech nie są wolne. 2) Kierownictwo diecezji spoczywa w rękach administracji kontrolowanej przez komunistów. 3) Żaden arcybiskup czy administrator apostolski nie jest w stanie zmienić czegokolwiek. 4) Komuniści decydują o nominacjach wszystkich kapłanów. 5) Wolność sumienia i wyznania, gwarantowane rzekomo przez konstytucję, nie istnieją. 6) Wyznaczenie biskupów czy administratorów apostolskich, bez usunięcia wyżej wymienionych braków, nie może rozwiązać problemu Kościoła na Węgrzech. Oświadczenia odchodzącego prymasa Węgier Watykan w żaden sposób nie skomentował. Pojawiła się tylko wypowiedź watykańskiego rzecznika prasowego doktora Alessandriniego, stwierdzająca, że po wymianie licznych listów z kardynałem Mindszentym Ojciec Święty doszedł do wniosku, iż nie chce obciążać jego sumienia decyzją, której kardynał sam nie uważał za możliwą do podjęcia…


Kilkanaście miesięcy później – 6 maja 1975 roku – nieugięty kardynał József Mindszenty, arcybiskup archidiecezji ostrzyhomskiej i prymas Węgier, oddał duszę Bogu. Dla narodu węgierskiego i dla całego świata pozostał wzorem katolickiego oporu wobec komunistycznego reżimu, przed którym tak wielu innych zgięło kolana. On zaś, nawet aresztowany, poddany okrutnym torturom i zmuszony do opuszczenia swego ludu, nigdy się przed czerwoną tyranią nie ukorzył. Odszedł jako dobry pasterz, który oddaje życie swoje za swoje owce, nie godząc się na jakąkolwiek współpracę ze zbrodniczym systemem komunistycznym. Tak wypełnił wiernie słowa wypowiedziane doń przez Ojca Świętego Piusa XII podczas uroczystości wręczenia kapelusza kardynalskiego: Będziesz pierwszym, który przejdzie drogę męczeństwa symbolizowaną przez ten czerwony kolor. Po ekshumacji w roku 1991 ciało kardynała znaleziono w stanie nienaruszonym i obecnie spoczywa ono w ostrzyhomskiej katedrze.

 

Powyższy tekst powstał w istotnej mierze w oparciu o pracę Józefa Mackiewicza pt. Watykan w cieniu czerwonej gwiazdy.

 

Sławomir Skiba

Artykuł ukazał się w nr. 21 dwumiesięcznika „Polonia Christiana”.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie