30 maja 2012

Wojowniczka Najwyższego

Godna najwyższego podziwu Dziewica z Orleanu otrzymując od Boga misję wyzwolenia Francji spod jarzma Anglików, wzięła na siebie ciężar męczeństwa, aby wypełnić to doniosłe posłannictwo.

  

Arcychrześcijańskie Królestwo, Francja, ta, którą nazywano Pierwszą Córą Kościoła, w 1429 roku stanęła w obliczu zguby. Sprawiedliwa kara Boża w postaci niemal 100 lat wojen z Anglikami była konsekwencją grzechu buntu przeciw papiestwu, którego dopuścił się na początku XIV wieku król Filip IV Piękny wraz z elitą narodu. W wyniku długotrwałej wojny terytorium Francji zostało zredukowane do mniej niż połowy, a Anglicy przystąpili do oblężenia Orleanu, ostatniej przeszkody uniemożliwiającej im podbój reszty kraju. Prawowity dziedzic tronu, delfin Karol, nie był nawet pewny swych praw królewskich, a jego dowódcy i żołnierze ulegli całkowitej demoralizacji. Kronikarz z Saint-Denis, rozpoczynając opis roku 1419, pisał: Należało się obawiać, wedle opinii ludzi uczonych, że Francja, ta przesłodka matka, ugnie się pod ciężarem nieznośnej trwogi, jeśli Wszechmocny nie będzie łaskawy, aby odpowiedzieć z wierzchołka Niebios na jej skargi. Toteż odwołano się do duchowej broni: każdego tygodnia wyruszano gremialnie na procesje, śpiewano pobożne litanie i odprawiano uroczyste msze. W swym straszliwym upadku, czując, że sam się już nie uratuje, delfin zachowywał swą wiarę w Boga Chlodwiga, Karola Wielkiego i świętego Ludwika, pokładając zaufanie w Najświętszej Dziewicy.

Wesprzyj nas już teraz!

 

W nieskończonym swym miłosierdziu Bóg zechciał wysłuchać tych modlitw i aby ratować Francję, wybrał nie wielkiego dowódcę wojennego ani zręcznego polityka, lecz dziewicę – po to, by pokazać, że wyłącznie Jemu i Jego interwencji należy przypisać zwycięstwo.

 

Joanna urodziła się w święto Trzech Króli 1412 roku, w malowniczej wiosce Domrémy we francuskiej Lotaryngii. Jej rodzice, Jacques d’Arc i Isabelle Romée – zgodnie ze świadectwem swych współczesnych – byli znakomitymi pracownikami i gorliwymi katolikami, którzy służyli Bogu swym prostym sercem i ­wychowywali swe dzieci w poszanowaniu pracy i bojaźni Bożej.

 

Joanna miała trzech braci i jedną siostrę i od samego początku wyróżniała się szczególną dobrocią i pobożnością. Od pierwszych lat życia jej zachowanie było czyste i nienaganne. Kiedy tylko pozwolił jej na to wiek, poświęciła się pracom w domu. Była kimś więcej niż przedwcześnie dojrzałym dzieckiem – cnotliwą panną. Miała dobre i litościwe serce, dojrzałą roztropność, była skromna i pokorna, ale przy tym zdeterminowana. W całej wiosce wskazywano ją sobie jako przykład do naśladowania.

 

„Wielka nędza” w jakiej znalazło się Królestwo Francji

Niewinność życia i prostota serca Joanny zwróciły ku niej spojrzenie Niebios. Ukazał się jej po raz pierwszy święty Michał Archanioł w towarzystwie aniołów. Książę wojsk niebieskich opowiedział jej o smutnym stanie (wielkiej nędzy), w jakim znajdowała się Francja, polecając Joannie, aby pospieszyła na ratunek ojczyźnie. Uprzedził też, że z Bożym posłannictwem przyjdą do niej jeszcze święta Małgorzata i święta Katarzyna, aby ją do tego zachęcić. I tak się też stało: obie przyszły i również mówiły o wielkiej nędzy i o tym, że Joanna musi wypełnić swe posłannictwo.

 

W obliczu tej misji pokorna pastuszka zadrżała z obawy. Jakże miała to zrobić, biedna dziewczyna, która nie umiała ani jeździć konno, ani wojować? Jednak głosy nieodparcie brzmiały w jej głowie, więc musiała się poddać woli Bożej.

Joanna okazała się godną misji, jaką jej powierzono. Zgodnie z poleceniami archanioła Michała, świętej Katarzyny i świętej Małgorzaty wyruszyła z domu, pokonała wszystkie przeszkody i dotarła na dwór króla w Chinon.

 

Tam zachowywała się zupełnie tak, jakby spędziła całe swe życie w takim otoczeniu – wykonała z wdziękiem trzy zwyczajowe ukłony przed obliczem króla. Przyszły Karol VII, aby ją poddać próbie, wmieszał się między 300 towarzyszących mu dworzan, podczas gdy jeden z nich zajął jego miejsce. Nie zmyliło to dziewicy, która zwróciła się bezpośrednio do króla. Według słów jednego ze świadków, jej mowa była bogata, przepełniona mocą i inspiracją, jak mowa prorokini. Powiedziała królowi, że przybywa jako wysłanniczka jej Pana, Króla Niebios, do którego należało królestwo Francji. Jednak jej Pan pragnął bardzo powierzyć pieczę nad tym królestwem Karolowi i ona miała go zawieść do Reims, aby tam został ukoronowany. Aby udowodnić boski charakter swej misji, na osobności wyjawiła królowi sekret, który mógł znać tylko on i Bóg.

 

Joanna uprosiła króla, aby pozwolił jej w rycerskiej zbroi dołączyć do wojsk oblegających Orlean. Pomimo że większość asekuranckich dowódców nie chciała słuchać jej głosu podczas narad wojennych, Joanna porywała do boju żołnierzy trzymając sztandar królewski. Nic więc dziwnego, że wszyscy uznali jej zaangażowanie za decydujące dla zwycięstwa nad Anglikami, które odniosła armia królewska. Sprawiło ono, że droga Karola do sakry królewskiej w Reims stanęła otworem. Dziewica spotkała się z nim, by go ponaglić, bowiem – tłumaczyła – ja pożyję jeszcze rok i nie dłużej, zgodnie z tym, co powiedziały jej głosy. Zatem trzeba było się śpieszyć.

 

Dziewica ratuje Francję

Po pomazaniu króla Karola VII w katedrze w Reims, Joanna rzekła do arcybiskupa tego miasta: Niechaj Bóg, mój stwórca, pozwoli abym mogła teraz odjechać, opuszczając broń i pójść służyć memu ojcu i matce mojej, doglądając ich owiec wraz z moją siostrą i braćmi, bowiem radością wielką dla nich będzie znów mnie zobaczyć!  U szczytu swej chwały nie pragnęła ona niczego innego niż usunąć się w cień. Jak stwierdził hrabia Dunois, zwany Bastardem z Orleanu, sprawiło to, że wszyscy, którzy ją wtedy widzieli i słyszeli, zrozumieli, że była ona wysłanniczką Boga. Jednak Joanna wierzyła, iż jej misja polega na zbrojnym odbiciu całego terytorium francuskiego z rąk Anglików.

 

Tymczasem król, pod wpływem swego doradcy Georges’a de La Tremouille, nie dał jej do tego niezbędnego wsparcia. Żołnierze nalegali, aby nadal prowadziła armię do bitew. Przystała na to, lecz ograniczyła się do dowodzenia zgodnie ze wskazówkami generałów, bowiem głosy nie wskazywały jej już, co ma dalej robić. Powiedziały tylko, że dostanie się w niewolę i zostanie sprzedana Anglikom, lecz żeby nie straciła ufności, gdyż Bóg jej nie opuści.

 

 

Tekst jest fragmentem artykuły Plinia Marii Solimeo, opublikowanego w 7. numerze magazynu „Polonia Christiana”

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie