O fizycznych atakach na prawdę o aborcji, strachu przed Adolfem Hitlerem i narastającej w Polsce cenzurze opowiada w rozmowie z PCh24.pl Mariusz Dzierżawski, członek Rady Fundacji Pro – prawo do życia.
Za nami trzecia już dewastacja wystawy Wybierz Życie na warszawskim Ursynowie. Dlaczego aborterzy tak bardzo jej nienawidzą?
Wesprzyj nas już teraz!
Doświadczenia amerykańskie oraz nasze spostrzeżenia potwierdzają to, że aborcja jest akceptowana lub tylko tolerowana, kiedy ludzie nie wiedzą jak ona wygląda. Wtedy wyobrażają sobie, że aborcja to mniejsze zło. Rozmaite media podsuwają im obrazy co się wydarzy jak samotna kobieta w bardzo trudnej sytuacji nie dokona aborcji – ruina życia itd. A aborcja to uniknięcie „dramatycznej” sytuacji. Jakiś czas temu mówiono, że aborcja to usunięcie „zlepka komórek” i wielu ludzi w to uwierzyło. Na ogół to, co się dzieje z zabijanymi nienarodzonymi, widzi jedynie aborter a ich jest niewielu i nie są zainteresowani tym aby propagować wiedzę, którą posiadają. Celem wystaw jest pokazanie okrucieństwa aborcji po to aby, mówiąc delikatnie, ludzi do aborcji zniechęcić. I to się udaje.
Wystawę próbowano powstrzymać różnymi metodami. Początkowo były to próby użycia policji, prokuratury i sądów. Na szczęście udało nam się wyjść zwycięsko z tych konfrontacji – wszystkie sprawy, które były wytaczane, zakończyły się uznaniem niewinności organizatorów wystawy. Wtedy pojawiły się bezpośrednie ataki fizyczne. Myślę, że różne mogą być tego powody. Najbardziej podejrzan, jeśli chodzi o sprawców, wydaje się środowisko aborcyjne, którego interesy są zagrożone. To m.in. ludzie z tytułami profesorskimi, którzy mówią publicznie o tym, że dokonują aborcji eugenicznej. Ma powstać wrażenie, że oni pomagają kobietom. A o tym, że zabijają dzieci w ogóle nie mówią i niechętnie słyszą, jak mówi ktoś inny. To aborterzy oficjalni, którzy chcieliby dokonywać aborcji i przy okazji mieć dobrą opinię. Większym środowiskiem są aborterzy nielegalni. Dla nich zabijanie to źródło pieniędzy i nie są zainteresowani prestiżem w środowisku. Chcieliby aby wszystko działo się po cichu. Doświadczenia amerykańskie pokazują, że liczba klientów rzeźni aborcyjnych, nazywanych klinikami, gwałtownie spada po tym jak potencjalni klienci dowiadują się jak wygląda aborcja.
Aborterzy powołują się na wspomniany przez pana argument „pomocy” kobietom. Ciągle przypominają również, że działają „zgodnie z prawem”.
Prawo w Polsce pod tym względem jest złe, gdyż pozwala zabijać chore dzieci. Z drugiej strony, to obowiązujące prawo jest nadużywane. Dwie rzeczy są tu istotne. Po pierwsze, prawo, które jest złe, powinno zostać zmienione. Prawo, które pozwala zabijać niewinną osobę, jest bezprawiem. Jeśli Polska chce uważać się za kraj cywilizowany, to jest naszym obowiązkiem zmiana tego prawa. Druga rzecz to sposób w jaki dokonuje się aborcji. Kilka lat temu prokuratura wszczęła śledztwo w sprawie warunków, w jakich zabijane są dzieci w wyniku. Niestety zostało ono umorzone i myślę, że warto aby temat został znów przez prokuraturę podjęty.
Wracając do dewastacji wystaw – ostatni akt wandalizmu to wycięte nożem z plakatu i ukradzione zdjęcie Adolfa Hitlera. W Poznaniu ogromną aferę wywołał ogromny banner z podobizną nazistowskiego dyktatora. „Antyhitlerowską” narrację stosowały również władze Bydgoszczy, które bezprawnie usunęły wystawę Wybierz Życie ze Starego Rynku. Dlaczego zwolennikom aborcji tak bardzo nie podoba się Hitler?
To pokazuje, że nie tyle chodzi o drastyczne zdjęcia samych ofiar aborcji, bo niestety na bilboardach widuje się czesto rozmaite drastyczne rzeczy, podobnie w telewizji i internecie. To przestało szokować. To, co tak bardzo przeszkadza środowisku, które wspiera aborcję, to kontekst – czyli pokazywanie, że jest to coś złego, że aborcja to takie samo zło jak inne zbrodnie Hitlera (który sam ma na sumieniu aborcje dokonane na „podludziach”). To, że niektórym najbardziej przeszkadza zestawie aborcji z Hitlerem jest bardzo symptomatyczne, gdyż pokazuje, że chodzi o moralną ocenę zjawiska.
Zwolennikom aborcji bardzo przeszkadza Hitler, mniej natomiast zawadzają zdjęcia zdjęcia USG nienarodzonych dzieci czy portrety i cytaty Jana Pawła II dotyczące obrony życia. To również jest przedstawianie prawdy na temat aborcji.
To zależy od okoliczności. Wystawa ze zdjęciami uśmiechniętych dzieci i Janem Pawłem II w Brukseli również wywołała atak furii aborterów. Takie „miękkie” środki propagandowe nie wywołują u nas takiej agresji, gdyż w Polsce mamy większy zakres wolności. Doświadczenia wcześniejszych kampanii społecznych pokazują, że skuteczne są te kampanie, które pokazują drastyczną prawdę. W świecie reklamy, mediów, marketingu widać, że mocne metody są o wiele skuteczniejsze. Przypuszczam, że z tego powodu furia i frustracja aborcjonistów jest większa.
Poruszył Pan kwestię wolności. W ostatnim czasie polski rząd dąży do tego, aby w dużym stopniu ją ograniczyć. W Sejmie przegłosowana została skandaliczna ustawa o zgromadzeniach. Partia rządząca planuje również wprowadzenie kar za dyskrymniację ze względu na poglądy i przekonania. W jaki sposób uderza to w walkę o życie nienarodzonych?
Zabieranie publicznie głosu w ważnych sprawach społecznych to fundament wolności i naszej cywilizacji. Jeśli ten fundament zostanie naruszony to jest to prosta droga do jawnej lub zakamuflowanej dyktatury. Nie myślę o dyktaturze konkretnego człowieka, jednak są pewne wpływowe środowiska, które usiłują narzucać granice debaty publicznej. Jeśli ktoś prezentuje poglądy zgodne z ich wizją, to ma wolność całkowitą. Tolerowani są np. rozmaici sataniści i jak usiłuje się ich powstrzymać to wpływowi recenzenci np. w Gazecie Wyborczej próbują to ośmieszyć. Z drugiej strony, jeśli ktoś tak jak my chciałby pokazywać prawdę o bestialstwie aborcji, to ktoś może się „poczuć dotknięty”. Człowiek, który zabija innych, poczuje się dotknięty gdy nazywa się go mordercą. Wszystko to idzie w bardzo niepokojącym kierunku.
Dziękuję za rozmowę.
Marcin Musiał