Kiedy myślimy o Powstaniu Warszawskim, nie może nie imponować odwaga walczących. Warto zapytać o jej źródło. Niewątpliwie była nim miłość do swojego Miasta, utożsamianego z Ojczyzną-Polską. Wiara, że wyzwolenie stolicy może być sygnałem do rozpoczęcia oswobodzenia całego kraju. Jednak człowiek wierzący powinien dostrzec w tym fakcie przede wszystkim obecność Boga.
Wesprzyj nas już teraz!
Cnota czyni nas zdolnymi do przezwyciężenia wszystkich trudności i przeszkód w czynieniu dobra, a nawet gotowymi do poniesienia śmierci, jeśliby tego było potrzeba dla chwały Bożej i dla spełnienia naszej powinności. Przyjęcie tej katolickiej perspektywy skieruje naszą uwagę w stronę duchowego wymiaru czynu powstańczego i tych, którzy szczególnie byli predestynowani do czuwania nad nim. Kapelani powstańczy, bo o nich mowa, misję swoją realizowali w dwojaki sposób. Oba wymiary wymagały wykazania się cnotą odwagi na sposób heroiczny.
Pierwszy z nich to pełnienie „zwykłych” kapłańskich obowiązków. Sprawowanie Eucharystii, udzielanie sakramentów, prowadzenie spraw parafialnych. Każdy z nich wymagał od kapłana całkowitego poświęcenia i skupienia się na ich wiekuistym wymiarze. Bo czy inaczej można wytłumaczyć sprawowanie Mszy Świętej, gdy wokół świszczą kule, a rozum nakazuje raczej ukrywanie się i daleko posuniętą ostrożność? Bez Chrystusa, który jest odpowiedzią na każde pytanie i wątpliwość bohaterscy kapelani nie byliby zdolni to takich poświeceń. Jak inaczej zrozumieć udzielanie sakramentu spowiedzi, ślubu, ostatniego namaszczenia w warunkach zagrożenia własnego życia niż według słów naszego Pana Jezusa Chrystusa: „cokolwiek uczyniliście… mnieście uczynili”? Jak inaczej zrozumieć to, że kapłani wzywali do ludzkiego, a nade wszystko chrześcijańskiego traktowania jeńców? Potwierdzają to liczne wspomnienia powstańców, którzy sami przyznawali, iż jedynym, co ich trzymało przy człowieczeństwie i pozwalało hamować chęć odwetu, było wezwanie kapłana.
Drugim wymiarem, nierozerwalnie zresztą związanym z tym już wymienionym, jest dawanie świadectwa. Przykład bohaterskich kapłanów, będących zawsze z tymi, których im powierzono nie mógł pozostawić nikogo obojętnym. Księża, którym proponowano opuszczenie krwawiącej Warszawy, odmawiali. Płacili za to wysoką cenę. Palma męczeństwa była jednak nagrodą, na którą kapłani ciężko i ofiarnie zapracowywali. Droga do niej wiodła przez cierpienie, głód, poniżenie i wszystko to, co było chlebem powszednim powstańców.
Warto przy rozmyślaniu o kapłanach-powstańcach przypomnieć choć kilku z nich. W chwili wybuchu Powstania działała dobrze zorganizowana konspiracyjna kuria polowa. Na wniosek gen. Stefana Grota-Roweckiego biskup polowy Wojska Polskiego Józef Gawlina mianował w 1941 r. naczelnym kapelanem i szefem Służby Duszpasterstwa Sił Zbrojnych ks. Tadeusza Jachimowskiego, ps. Budwicz. Dziekanem obszaru stolicy był ks. Stefan Kowalczyk (ps. Biblia), który po rozstrzelaniu 8 sierpnia na Woli ks. Jachimowskiego przejął faktycznie obowiązki szefa Duszpasterstwa AK, zbudował podziemną kurię polową i dokooptował kapelanów tam, gdzie ich zabrakło. To ks. Kowalczyk, na polecenie przełożonego zwołał 1 sierpnia 1944 roku na godzinę 11.00 ostatnią odprawę kapelanów. Do budynku przy ul. Długiej przybyło 14 księży. Dowództwo AK wydało polecenie odprawiania jednolitych modlitw porannych i wieczornych. Rano „Ojcze nasz”, „Zdrowaś Maryjo”, „Wierzę w Boga”, wieczorem „Anioł Pański” i trzykrotnie „Wieczny odpoczynek”.
Pragnąc zawierzyć walkę powstańców Najświętszej Maryi Pannie ks. Kowalczyk zorganizował modlitwę warszawiaków do Matki Bożej, trwającą od 15 sierpnia – uroczystości Wniebowzięcia NMP do 26 sierpnia – uroczystości Matki Bożej Częstochowskiej.
Czterdziestu spośród setki kapelanów pozostało na zawsze w Warszawie. Zginęli w różnych okolicznościach – w ogniu walki, idąc z posługą do potrzebujących. Dominikanin, o. Michał Czartoryski na 1 sierpnia miał wyznaczoną wizytę u okulisty. Nie zdążył już wrócić do klasztoru na dalekim Służewie. Nie był kapelanem „regularnym”, ale gdy okazało się, że walczące w tym rewirze III Zgrupowanie Okręgu Warszawskiego AK nie ma duchownego, oddał się do dyspozycji jego dowódcy. Na Powiślu został do ostatniej chwili. Choć mógł się ratować, nie chciał zostawić rannych ze szpitala polowego, którymi się opiekował. Zginął razem z nimi. Wraz z innym kapelanem Powstania, ks. Józefem Stankiem został beatyfikowany przez Jana Pawła II w 1999 roku w gronie 108 męczenników II wojny światowej.
Pierwszym zamordowanym przez Niemców kapłanem był ks. Tadeusz Burzyński, który jest w gronie kandydatów na ołtarze w procesie beatyfikacyjnym 122 męczenników z czasów II wojny światowej. Tuż przed wybuchem Powstania Warszawskiego (o godz. 16.00) ks. Burzyński wystawił Najświętszy Sakrament w kaplicy klasztornej i rozpoczął trzygodzinną adorację. Jednak wkrótce potem, jeszcze przed godziną „W”, w pobliżu rozległy się strzały. Zginął od kul idąc pełnić posługę pośród rozpoczynającego się Powstania. Umarł z imieniem Jezusa na ustach.
W grupie sług Bożych jest także ksiądz Władysław Więcek SJ. 2 sierpnia 1944, w drugim dniu Powstania Warszawskiego, został zamknięty wraz z grupą zakonników i przypadkowych osób w kotłowni klasztoru Jezuitów przy ul. Rakowieckiej 61 w Warszawie. Polaków stłoczonych w niewielkim pomieszczeniu Niemcy obrzucili granatami, a następnie dobili strzałami z broni maszynowej. Ciała ofiar masakry spalono. W znalezionym przy szczątkach ofiar brewiarzu znajdowała się kartka z odręczną notatką: „Matko Najświętsza ofiaruję się Tobie tak, aby nic po mnie nie pozostało”. W tej masakrze zginęło 35 osób. Tragiczny los spotkał także redemptorystów, których 30 zostało rozstrzelanych w kościele na ulicy Karolkowej.
Bohaterstwem wykazywało się wielu kapłanów, czerpiąc odwagę od Tego, Który ich powołał. Jak ks. Jan Michalski, który brał czynny udział w Powstaniu Warszawskim jako kapelan Armii Krajowej, Oddział „Roma”. Niósł pomoc w najtrudniejszych i prawie beznadziejnych sytuacjach. Pod ogniem niemieckim wyciągał i zaopatrywał rannych.
W tych wielu bohaterskich życiorysach dostrzegamy wypełnienie i bezgraniczne zaufanie słowom Jezusa Chrystusa: „Beze mnie nic nie możecie uczynić” /J 15, 5b/. Pan nasz wiedział, że ufając Mu możemy wszystko. Świadectwo temu przekonaniu dali kapelani Powstania Warszawskiego.
Łukasz Karpiel