22 lata temu podjęto decyzję o przywróceniu nauczania religii w szkole. – Było to przywrócenie normy – mówi w rozmowie z PCh24.pl. Piotr Podlecki, katecheta, ojciec siedmiorga dzieci, założyciel Akademii Obrońców Życia.
Jak uczyć religii, gdy w świadomości wielu, sfera ta pozostaje tylko w obszarze uczuć. Kiedy duża cześć katolików postrzega religię tylko jako coś co się czuje, nie dodając komponentu wiedzy?
Wesprzyj nas już teraz!
Zjawisko religii w szkołach to przede wszystkim dawanie świadectwa i ewangelizowanie, ale też przekazywania wiedzy. W wielu obszarach widać wyraźnie pojawiający się analfabetyzm religijny. Doświadczam tego np. gdy widzę 18-letniego ucznia nieumiejącego się przeżegnać, który nie zna podstawowych modlitw. Są uczniowie, którzy po wakacjach nie pamiętają już Ojcze Nasz…, choć przed wakacjami potrafili tą modlitwę wypowiedzieć. W obszarze merytorycznym lekcje religii to doświadczenie Boga na poziomie ratio. Kiedy uczniowie spotykają się np. w mediach ze stereotypami na temat wiary, z atakowaniem Kościoła, z atakowaniem nauki opartej na Ewangelii, bardzo potrzebują ludzi, którzy potrafią im pomóc poradzić sobie z tymi sprawami. Dlatego w tym obszarze szkoła jest najbardziej potrzebna. Nie bez znaczenia jest, gdzie dziecko spędza jedną trzecią życia. Ważne jest w jakim środowisku się obraca. Dlatego ja swoim dzieciom zaproponowałem szkoły katolickie, gdyż wiem, że w takich palcówkach obowiązuje określony system wartości.
W refleksji nad obecnością religii w szkołach interesująca może być analogia z aktywnością fizyczną dziecka, które oprócz tej domowej lub zorganizowanej, ma jeszcze zajęcia z WF. Nikt z rodziców nie pyta po co jest WF w kontekście aktywności poza szkolnej? Dla osoby wierzącej w sferze ducha ta analogia jest jak najbardziej trafna. Ducha trzeba ćwiczyć. Uczyć go otwierać się na łaskę Bożą. Nie można zakładać, że to tylko my przekażemy dziecku wiarę, gdyż ona jest darem. Z naszej strony ważne jest to otwarcie, a ono przebiega także przez rozum.
Dlaczego ważna jest obecność religii w szkole i jej powrót do placówek edukacyjnych?
Pojawienie się religii w szkołach to wyraz głębokiej troski Kościoła o dzieci. Nie jest to żaden rewizjonizm, czy zawłaszczanie obszarów życia. Jest to przywrócenie status quo, które miało miejsce gdy w Polsce obowiązywały normalne prawa. Później komunistom wydawało się, że brutalnością i siłą można zmieść ten stan rzeczy w niebyt. Powtórzę to raz jeszcze powrót religii do szkoły to przywrócenie normy. To co ja robię w szkole i wiem, że wielu katechetów podziela to doświadczenie, czasem trudno nazwać katechizowaniem, jest to ewangelizowanie. Dla wielu dzieci jedynym doświadczeniem wiary jest lekcja religii. Jeżeli widzę klasy, w których 50 a czasem nawet 60 procent dzieci jest z rodzin rozbitych, rozwiedzionych, żyjących bez Boga, których rodzice wywierają presje na katechetów by nie mówili np. o obowiązku niedzielnej Mszy Świętej, to widać wyraźnie tą potrzebę ewangelizacji! Niektórzy rodzice to wołanie o obecność na Eucharystii, traktują jako krzywdzenie ich dzieci. Nie rozumiem, w czym ta krzywda ma być zawarta. Paradoksalnie ci sami rodzice w sposób świadomy wysłali dziecko na lekcję religii w szkole. Charakteryzuje ich postawa klienta – płacę za usługę. Proszę doprowadzić moje dziecko do spowiedzi, komunii, bierzmowania. Domagają się by katecheta spełniał ich oczekiwania, nie mające nic wspólnego z nauczaniem Kościoła.
Czyli to niektórzy rodzice stanowią największe wyzwanie dla katechety?
Dla mnie największym problemem w ewangelizowaniu byli rodzice. Nawet nie szkoła, która to generalnie odpowiada na ich zapotrzebowanie. W tej chwili w szkołach widać wyraźnie, to co już w przeszłości Kościoła mówiono, że Pan Jezus nauczał dorosłych a błogosławił dzieci, obecnie zaś błogosławi dorosłych a naucza dzieci. Rzecz w tym, by nie zapomnieć o ewangelizowaniu rodziców. Dla wielu z nich spotkanie z katechetą to dodatkowy i zupełnie nieistotny obszar życia szkolnego. Chodzą oni od jednego do drugiego nauczyciela i negocjują oceny, natomiast do katechety nie przyjdą bo i po co? Dla innych spotkanie z katechetą to spotkanie ze świadectwem. Jednoznaczne świadectwo wiary katechety, będzie i jest przenoszone przez dziecko do domu rodzinnego. Takie przepowiadanie wiary wywołać może dość ostrą polaryzację. Jedni uznają katechetę za groźnego fundamentalistę, którego należy usunąć ze szkoły, inni przeciwnie. Docenią tą otwartość na Boga, dawanie świadectwa o swej wierze. Jednak innej drogi nie ma. Rodzice czasem tak dalece chcą ingerować w to, czego uczy katecheta, że posuwają się do „cenzurowania” Dekalogu. Zwykle wynika to z ich skrajnie nieuporządkowanego życia.
Jak postrzegają uczniowie i ich rodzice katechetów świeckich?
Zetknąłem się z różnymi opiniami. Są ludzie, którzy mówią, że to iż jestem w małżeństwie 22 lata i mam siedmioro dzieci to uwiarygodnia mnie jako katechetę głoszącego m.in. naukę o rodzinie, czy nienaruszalności ludzkiego życia. Jednak można się zetknąć i z takimi opiniami, że religii winien uczyć ksiądz. Osoba taka, może np. wyspowiadać ucznia na wycieczce, ja jako katecheta nie mam takiej możliwości.
Byłem świadkiem mocnych nawróceń ze strony uczniów. Jeżeli daje im się ogień do ręki, ten ogień rozświetla ich serca. Bez wątpienia wprowadzenie lekcji religii do szkół było wyrazem najwyższej troski i miłości Kościoła do dzieci. Pozbawienie tego młodzieży byłoby rzuceniem ich na żer, na pastwę tych wszystkich, którzy chcą zastąpić miejsce religii. Jak słusznie powiedział Edmund Burke – aby zło zatriumfowało, wystarczy by dobry człowiek niczego nie robił.
Katecheta to człowiek obdarzony przez biskupa misją kanoniczną. Jak wygląda współpraca między świeckimi katechetami a Kościołem?
To jak wygląda katechizacja w Archidiecezji Krakowskiej jest efektem ciężkiej pracy Dyrektora Wydziału Duszpasterstwa Dzieci i Młodzieży ks. prof. dr hab. Tadeusz Panusia. Nie da się przecenić tego, co on zrobił dla katechezy. Jest to opinia powszechna wśród uczących religii. Jego lojalność w stosunku do katechetów, solidarność z tym środowiskiem owocowała rozwojem i rozkwitem katechizacji. Jego otwartość na świeckich katechetów przynosiła i wciąż przynosi coraz to nowe inicjatywy. Dlatego pozostaje życzyć innym archidiecezjom by jeśli borykają się z różnorodnymi problemami, znalazła się i tam osoba pokroju ks. Panusia.
Widać, zwłaszcza w małych miejscowościach, że katecheci potrzebują mocnego wsparcia ze strony Kościoła. Często jest tak, że katecheta świecki dla uczniów, a zwłaszcza dla rodziców, to taka dziwna figura, która reprezentuje Kościół ale nie jest wszak księdzem. Dlatego też to wsparcie ze strony hierarchii kościelnej dla katechety jest czymś szalenie ważnym, ponieważ wiadomym jest, że rodzicom łatwiej jest poskarżyć się na świeckiego nauczyciela religii. Gdy proboszcz parafii stanie murem za katechetą, nauczycielowi jest łatwiej w takich sytuacjach. Zyskuje on wsparcie autorytetu Kościoła. Uczenie religii wymaga nieprawdopodobnego wysiłku i poświęcenia. Jest to przedmiot szczególny. W nim polaryzuje się cały światopogląd i styl życia człowieka. Młodzi ludzie, rodzice buntują się często przeciw nauce religii w szkołach, głównie dla tego ponieważ ich styl życia jest w opozycji do tego co słyszą od katechety. Chyba żadnemu rodzicowi nie przyszło by do głowy przyjść do np. nauczyciela fizyki i krytykować przedmiot, którego naucza, to w przypadku religii to jest częste. Każdy się czuje ekspertem w tej dziedzinie, bazując na „swojej” wiedzy i „swojej” opinii. „Moim zdaniem papież powinien to…, a biskupi tamto, w nauce o antykoncepcji powinni tak…” – tacy „ale katolicy”.
Powstaje duża trudność, gdyż katecheta mimo posiadanej wszak misji kanonicznej nie jest postrzegany jako reprezentant autorytetu Kościoła. Co skutkuje większym nastawieniem na konfrontacje ze strony wielu ludzi, niż ci sami ludzie pozwolili by sobie w stosunku do księdza. Edukacja religii dotyka i spotyka się z najbardziej głębokimi potrzebami młodego człowieka. Ujawniają się w różnorodne psychologiczne i światopoglądowe postawy wśród uczniów. Nauka religii musi być też odpowiedzią na próby manipulacji medialnej. Na bombardowanie uczniów kolejnymi „sensacyjnymi” odkryciami mającymi zachwiać Kościołem. Na zakłamywanie historii Kościoła i utrwalanie mitów krążących np. na temat inkwizycji, wypraw krzyżowych itp.
Wkrótce opublikujemy drugą część wywiadu.
Rozmawiał: Łukasz Karpiel