20 lutego 2013

Nowy Wspaniały Świat. Bez dzieci z Downem

(Fot. Facebook)

Mainstreamowe media potrafią zachwycić się obroną godności chorego dziecka i ani słowem nie wspomnieć o tym, że takie maluchy jak 5-letni Milo z zespołem Downa, miałyby tylko kilka procent szans na przeżycie w krajach postępowej Europy.

 

W restauracji Laurenzo w amerykańskim Houston 45-letni kelner Michael Garcia usłyszał, jak ojciec pewnej rodziny powiedział do 5-letniego chłopczyka Milo, że dzieci specjalnej troski powinny, być „traktowane specjalnie w innych miejscach” niż ta restauracja. Nie podobało mu się bowiem, że rodzina z maluchem siedziała obok stolika zajmowanego przez jego bliskich. Bohaterski, a może raczej po prostu przyzwoity kelner nie wytrzymał i powiedział mężczyźnie, że nie będzie go obsługiwał. – Jak mogłeś tak powiedzieć? Jak mogłeś tak powiedzieć o tym pięknym 5-letnim aniołku? – krzyknął za nim, gdy mężczyzna wraz z rodziną opuszczał restaurację.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Michael Garcia przyznawał później w mediach, że zdawał sobie sprawę z tego, iż ryzykuje wyrzucenie z pracy, ale nie mógł stać bezczynnie, gdy małe dziecko było obrażane, tylko dlatego, że jest chore. Podkreślił, że czuł się w tym momencie tak, jakby ktoś zaatakował jego własnego syna. Rodzice Milo nie kryli szczęścia, że odważny kelner nie pozwolił wyrządzić krzywdy ich dziecku i stanął w jego obronie. Historia odważnego kelnera obiegła całe Stany Zjednoczone, a mężczyzna spotkał się z licznymi wyrazami uznania. Wielu nowych gości restauracji trafiło do niej tylko po to, żeby wręczyć mu duży napiwek. Okazało się, że Michael Garcia jest nie tylko odważny, ale i szczodry, gdyż ponad 1 100 dolarów, które otrzymał z napiwków przeznaczył na wsparcie przedszkola Rise of Houston, do którego uczęszczają dzieci z zespołem Downa.

 

Dzieci na celowniku

 

I na tym można by było zakończyć tę wzruszającą historię, gdyby nie smutna rzeczywistość dotycząca dzieci z dodatkowym chromosomem 21. Nie chodzi jedynie o dyskryminację, mającą nieraz w ich życiu miejsce, ale o samo życie, którego są na masową skalę pozbawiane. W wielu krajach, przede wszystkim Europy Zachodniej politycy chwalą się, że są na dobrej drodze do wyeliminowania „problemu”  dzieci z zespołem Downa. Nie jednak poprzez odnalezienie lekarstwa na chorobę, ale poprzez liberalizację ustawy aborcyjnej, umożliwiającej zabijanie nienarodzonych dzieci na masową skalę, i to nawet w późnych miesiącach ciąży.

 

Duńska gazeta „Berlingske” przytacza dane świadczące o tym, że od 2004 roku, kiedy tamtejsza służba zdrowia zaczęła oferować kobietom w ciąży badania płodu pod kątem wystąpienia zespołu Downa, aż 99 procent ciąż, w których wykryto takie upośledzenie jest abortowanych. – To fantastyczne osiągnięcie, że liczba noworodków z zespołem Downa jest zbliżona do zera – oceniał tę sytuację prof. Niels Uldbjerg, badacz etyki lekarskiej ze Szpitala Uniwersytetu w Aarhus.

 

Podobna sytuacja zachodzi też w takich krajach, jak Wielka Brytania i Niemcy, w których jedynie co dziesiąta matka decyduje się urodzić dziecko dotknięte tą chorobą. Jeszcze gorzej jest w Hiszpanii, w której 96 procent przypadków kończy się tzw. aborcją. W 2011 roku dokonano w Polsce 669 aborcji zgodnie z obowiązującą ustawą. Niestety, mamy do czynienia z tendencją wzrostową, gdyż jest to liczba o 28 większa niż w 2010 r. i aż o 131 niż w roku 2009. Zdecydowana większość przypadków zabicia dzieci – 620, miała miejsce w wyniku przeprowadzonego badania prenatalnego, które wskazywało na duże prawdopodobieństwo ciężkiego nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.

 

Uwaga! Postęp zabija

 

Okazuje się, że rozwój nauki zamiast pomagać ratować życie, staje się jego wrogiem. W zeszłym roku wprowadzono na niemiecki rynek nowe testy wykrywające zespół Downa w trakcie życia płodowego. Do zdiagnozowania choroby wystarcza próbka krwi matki. Wcześniej lekarze, by z dużą pewnością rozpoznać u płodu zespół Downa, musieli dokonać tzw. amniopunkcji. Zabieg ten wiąże się jednak z dużym ryzykiem, gdyż polega na wkłuciu igły do jamy owodniowej, a następnie pobraniu próbki wód płodowych, w których znajdują się też komórki płodu. Statystycznie na sto zabiegów jeden kończył się poronieniem. – Polowanie na chore dzieci się nasili. A rodzice, którym urodzi się taki potomek, zostaną poddani ostracyzmowi – ostrzegał Hubert Hüppe, pełnomocnik rządu ds. niepełnosprawnych. Jego głos i głosy tych, którzy walczą z aborcją nienarodzonych to jednak wołanie na puszczy. Tym bardziej, że poprzez aborcję i procedurę in vitro świat idzie w kierunku „ulepszania dzieci” i „zwiększenia jakości życia”, czytaj: większej liczby aborcji i eutanazji oraz zabawy z genami.

 

Dziś można zaprojektować wiele cech wymarzonego dziecka, ale wciąż nie wszystkie. Nie potrafimy jeszcze wybrać koloru oczu czy wpłynąć na skomplikowane atrybuty w rodzaju inteligencji, ale to jedynie kwestia czasu. Za pięć-dziesięć lat będziemy mogli zidentyfikować wszystkie geny embrionu i wybrać te, które chcemy dla naszego dziecka. Problem polega na tym, że za wiele chorób czy za złożone cechy, na przykład inteligencję, odpowiada kombinacja wielu genów. (…) Uważamy, że naszym moralnym obowiązkiem jest opieka nad dziećmi, karmienie ich, ubieranie, wykształcenie, by zapewnić im dobre życie. A przecież dzieci, które narodzą się z wyselekcjonowanych, lepszych embrionów, będą miały lepsze życie – argumentował w „Gazecie Wyborczej”  bioetyk Julian Savulescu. Jest to tylko jeden z wielu głosów przekonujących nas, że szczęście jest na wyciągnięcie ręki, że możemy od początku do końca kontrolować swoje życie, że jesteśmy jego władcami, że ludzką „wolność” nie mogą pętać jakieś zabobony, czy starożytne zasady. Aby móc „cieszyć się życiem”, musimy tylko odrzucić chrześcijańską moralność i mieć bardziej „humanitarne” podejście do człowieka. Oczywiście, nie ma to nic wspólnego z eugeniką, przecież dotyczyła ona jedynie okropnych faszystów, a nie tak wysoce cywilizowanego świata jak nasz.

 

Historia bohaterskiego kelnera pokazuje, że lewicowo-liberalne elity potrafią wzruszyć się  nieszczęściem człowieka i wzburzyć gdy dzieje mu się krzywda, ale jest to uczucie bardzo powierzchowne i, niestety, na wskroś nieszczere. Oczywiście, z dzieci chorych, jak i ze zdrowych śmiać się nie wolno. Ale, przede wszystkim, nie można ich zabijać.

 

Aleksander Kłos

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie