Zaledwie w maju tego roku Zachód z zagryzionymi ustami przyglądał się wyborom parlamentarnym w Pakistanie, a zaraz po nich zacierał ręce z radości, nazywając je przełomowymi. Bo choć na ulicach wrzało, rządy w państwie zostały przekazane pokojowo, nie zaś – jak dotychczas – odebrane siłą przez wojskowych. Cóż z tego, skoro realna władza spoczywa w rękach przywódców klanów lub bogatych właścicieli ziemskich a ci narzucają społeczeństwu islam w krwawym wydaniu.
Wesprzyj nas już teraz!
„Nad wieloma częściami kraju władze w Islamabadzie nie sprawują realnej kontroli. (…) Monopol władzy państwowej nie jest nieograniczony nawet w Pendżabie [najgęściej zaludniona prowincja w Pakistanie – przyp. R.Z.] i prowincji Sindh” – pisze Daniel Gerber, niezależny szwajcarski dziennikarz i pisarz, który odwiedził Pakistan, a swoimi spostrzeżeniami na temat tamtejszej rzeczywistości podzielił się ze światem za pośrednictwem książki „Pozostały mi tylko łzy i modlitwa”.
Pakistan to piękny kraj położony w południowej części Azji. Stykają się tu trzy najwyższe pasma górskie, pustynia i oceaniczne wybrzeże. O wyjątkowości tej krainy stanowi również wielokulturowość i wielojęzyczność (używa się tutaj ponad 50 języków) mieszkańców. Tego typu różnorodność ma obecnie świetną prasę, jednak to nie znaczy że musi być dobra. „Założyciele państwa pakistańskiego, którym przyświecał cel zjednoczenia wszystkich muzułmanów zamieszkujących Indie Brytyjskie, zmusili do życia na jednym terytorium narody, które poza religią niewiele łączy” – pisze Gerber. Muzułmanie stanowią bowiem przytłaczającą większość tej społeczności. Chrześcijanie to zaledwie 1,5-procentowa mniejszość.
Pakistan powstał w roku 1947. W 1956 został oficjalnie ogłoszony krajem islamskim – Islamską Republiką Pakistanu. „Było to pierwsze państwo, które przyjęło taką nazwę – dwadzieścia trzy lata przed początkiem krwawych rządów Ruhollaha Chomeiniego w Iranie (1979) oraz kilkadziesiąt lat przed dojściem do władzy powiązanych z al-Kaidą klanów w Somalii” – pisze autor.
Nijak do wzniosłych haseł demokracji, sprawdzianem dla której miały być majowe wybory, mają się coraz liczniejsze przypadki samosądów, do jakich dochodzi na terenie Pakistanu. Pretekst do agresji zazwyczaj tkwi w zarzucie o bluźnierstwie. „(…) mniejszości spotykają się z olbrzymią presją; prawo je dyskryminuje” – pisze autor. W swojej publikacji pokazuje on drogę, jaką przeszło prawo o bluźnierstwie. Od roku 1860, kiedy to w pierwotnym tekście Indyjskiego Kodeksu Karnego nie przewidywano kary śmierci za słowa i czyny wymierzone w islam, a wszystkie religie były równe wobec prawa, po dzień dzisiejszy, gdy „bezbronni chrześcijanie są wydani na pastwę agresorów”, gdyż religia traktowana jest jako broń przeciwko innym, a prawo o bluźnierstwie nadużywane. Jak podaje Gerber, o ile w latach 1918-1947 zawiadomienie o bluźnierstwie złożono w całych Indiach zaledwie 4 razy, zaś w latach 1947-1986 już tylko w samym Pakistanie 5 razy, o tyle od 1986 r. o bluźnierstwo oskarżono około tysiąca osób (sic!). Tylko w ub. r. ofiarą tego typu zarzutów padło 125 chrześcijan! „Fałszywe oskarżenie, poparte zeznaniami kilku przekupionych świadków, wystarcza, by zrujnować komuś życie” – tłumaczy autor. „Schemat działania jest zazwyczaj bardzo podobny. (…) Najpierw podburza się mieszkańców danej okolicy przez głośniki meczetu. W dramatycznym apelu ogłasza się, że taka a taka osoba znieważyła Koran lub bluźniła przeciwko Mahometowi, w związku z czym religia Proroka jest zagrożona. Natychmiast zbiega się grupa fanatyków, która nierzadko dopuszcza się krwawego samosądu” – wyjaśnia działanie pakistańskiego prawa autor.
Przypadek Asii Bibi, matki pięciorga dzieci, skazanej na śmierć za rzekome znieważenie Mahometa, dowodzi również, że pakistański rząd coraz bardziej staje się zakładnikiem ekstremistów. Kobieta ta, której jedyną winą jest bycie katoliczką, od ponad czterech lat czeka na wykonanie wyroku śmierci. Ma być pierwszą osobą uśmierconą w majestacie prawa.
Dyskryminacja w Pakistanie dotyczy nie tylko mniejszości religijnych, lecz także kobiet. Stosunkowo niedawno o kraju tym zrobiło się głośno za sprawą odważnej 16-latki, Malali Yousafzai, która – narażając zdrowie i życie – postanowiła walczyć o prawa swoich rodaczek. W prowadzonym przez siebie blogu ośmieliła się napisać prawdę o sytuacji kobiet w Dolinie Swat, którym odmawia się prawa do edukacji. W odwecie została zaatakowana przez talibskich terrorystów, którzy chcieli zmusić ją do milczenia. Na szczęście zamach się nie powiódł – nastolatka po operacji i rehabilitacji wróciła do walki o prawa kobiet w swoim kraju.
Okazuje się jednak, że udręczenie, jakie muszą znosić kobiety w Pakistanie, ma zdecydowanie szersze spektrum. Gerber w swojej książce przedstawia historie młodych chrześcijanek, które są porywane i zmuszane do konwersji na islam oraz poślubienia muzułmanina. Ponieważ ożenek jest wynikiem agresji, a nie dobrej woli panny młodej, są również gwałcone, bo małżeństwo w islamie, aby było ważne, musi być „skonsumowane”. Tymczasem rodziny pozostają bezradne. Przede wszystkim dlatego, że często nie stać ich na skierowanie sprawy do sądu. Są bezradne także dlatego, że niewielu jest śmiałków gotowych im pomóc. Adwokaci czy inne osoby mające odwagę wstawić się za ciemiężonymi, często same stają się ofiarami – nie tylko grozi się im, lecz także organizuje na nich zamachy i wtrąca do więzień. I wreszcie rodziny chrześcijańskie pozostają bezradne dlatego, że Pakistan to jeden z najbardziej skorumpowanych krajów świata – zatem prawo leży niemal zawsze po stronie tego, kto ma pieniądze, a zazwyczaj jest nim sprawca czynu teoretycznie zabronionego. Przerażające historie Teeny i Marii, opisane przez Gerbera, nie są niestety odosobnione.
„Tu nie ma żadnych zasad, żadnej praworządności” – mówi jeden z bohaterów książki „Pozostały mi tylko łzy i modlitwa”. „W wielonarodowym Pakistanie mniejszości spotykają się z olbrzymią presją; prawo je dyskryminuje” – tłumaczy z kolei Gerber. „Elity natychmiast podnoszą alarm, kiedy w jakimś zakątku zachodniego świata islamowi grozi choćby potencjalna dyskryminacja; równocześnie godzą się na to, by niezliczona liczba mieszkanek ich własnego kraju była szykanowana, upokarzana, gwałcona. Co więcej, owi «przedstawiciele ludu» nie tylko nie udają, że nie dostrzegają tych aktów przemocy – oni dają im swoje błogosławieństwo” – pisze autor.
„Pozostały mi tylko łzy i modlitwa” Daniela Gerbera to kolejny krok w uświadamianiu Europejczyków, ślepo wierzących w potęgę tolerancji i możliwość pogodzenia wszystkich kultur. Kolejna pozycja ukazująca przerażającą prawdę o islamie – religii mającej obok wymiaru duchowego także wymiar polityczny.
Renata Ziomek
Daniel Gerber, Pozostały mi tylko łzy i modlitwa. Wyd. Księgarnia Świętego Wojciecha, Poznań 2013.
{galeria}