25 listopada 2013

Zakochana na śmierć w Chrystusie

Cnota czystości jest współcześnie jedną z najbardziej deprecjonowanych cnót. W świadomości pokutują nieraz zakorzenione mocno uproszczenia, a wręcz wypaczone schematy na jej temat. Często sporządza się jej karykatury, aby ośmieszyć ją i poniżyć – podkreśla w rozmowie z PCh24.pl ks. biskup Andrzej Jeż, ordynariusz diecezji tarnowskiej.

 

Dlaczego zdaniem JE księdza biskupa bł. Karolina przyciąga tak licznie młodzież, która tłumnie przyjeżdża do Zabawy, a także angażuje się w takie inicjatywy jak Pierścień noszący jej imię przeznaczony dla osób, które świadomie pragną zawierzyć swoje życie błogosławionej a zwłaszcza troskę o wytrwanie w czystości do ślubu?

Wesprzyj nas już teraz!

 

Ludzie młodzi potrzebują jasnych i konkretnych autorytetów. Pociągają ich przekonujące przykłady. A czyż może być dla nich ktoś bardziej przekonujący i zarazem tak bliski, jak ich rówieśniczka, młoda dziewczyna, która w obronie wyznawanych wartości poświęciła swoje życie? Tak postawa musi imponować i rzeczywiście pociągać. Ludzie młodzi bardzo krytycznie patrzą na wszelkie przejawy rozdźwięku pomiędzy tym, co jest im przekazywane – nieraz w formie imperatywu – a rzeczywistym postępowaniem swoich rodziców, nauczycieli, katechetów. Zdobycie autorytetu nie jest łatwe, bo według tych wartości i zasad, o których się mówi, i których się wymaga, trzeba po prostu samemu żyć. W życiu bł. Karoliny widać tę harmonię, a przy tym była ona osobą naprawdę szczęśliwą. Nie mogło być inaczej, skoro w Kazaniu na Górze Jezus Chrystus obiecał szczęście wszystkim „czystego serca”. Bł. Karolina pokazuje ludziom młodym, że warto walczyć o swoją godność oraz prawdziwą wolność wewnętrzną, a przy tym można być naprawdę szczęśliwym, pogodnym i mieć pełne poczucie własnej wartości.

 

JE ksiądz biskup stwierdził niedawno, że bł. Karolina „umiłowała cnotę czystości i męstwa”. We współczesnym świecie nie ma chyba jednak tak atakowanego i wyśmiewanego pojęcia jak czystość, której przeciwstawia się rozwiązłość i kult ciała. Jak zatem mówić do współczesnej młodzieży o wartości czystości?

 

Rzeczywiście cnota czystości jest współcześnie jedną z najbardziej deprecjonowanych cnót. W świadomości pokutują nieraz zakorzenione mocno uproszczenia, a wręcz wypaczone schematy na jej temat. Często sporządza się jej karykatury, aby ośmieszyć ją i poniżyć. Zwłaszcza ludzie nieuporządkowani wewnętrznie, którzy nie radzą sobie z własną seksualnością, mówią o niej pogardliwie bądź szyderczo. Jest to skądinąd zrozumiałe, gdyż człowiek często odrzuca to, do czego sam nie dorasta i ma w pogardzie wartości, które są dla niego wyrzutem sumienia. Zauważmy, że we wszystkich kontekstach życiowych czystość kojarzy się pozytywnie. Mówimy „czysta woda” i uznajemy ją za wartość. Jest ona lepsza od wody skażonej jakimś brudem. Podobnie czyste powietrze, czysty szlachetny metal. Tak samo w świecie etyki. Wartością pożądaną jest „czysta intencja” działania, „czyste spojrzenie”. Tymczasem w dziedzinie seksualnej czystość kojarzy się z czymś niekorzystnym dla człowieka, jakby pozbawiała go wartości, sama nią nie będąc. Młodzi ludzie zapytani o to, z czym kojarzy im się czystość przedmałżeńska, bez namysłu odpowiadają, że z zakazem odczuwania przyjemności, z przykrym wyrzeczeniem, niepotrzebną ascezą… Kojarzy się im z programem na „nie”. Widzą w niej przeszkodę do swego szczęścia. Tymczasem czystość, będąc cnotą, służy ludzkiej miłości. Czyni możliwym jej rozwój i przetrwanie. Czystość jest niczym innym jak zdolnością do panowania nad sobą w dziedzinie seksualnej. To ona sprawia, że człowiek nie żyje impulsywnie – redukując swe działania do zaspokajania potrzeb seksualnych. Nie traktuje swego ciała ani też ciała innych osób, jakby były przedmiotami do rozładowywania napięcia seksualnego. Czystość pozwala człowiekowi w pełni posiadać siebie, dominować nad swą sferą pożądawczą. Dzięki niej człowiek może dokonywać wolnych wyborów w dziedzinie seksualnej. Może – niczego nie musi. Dlatego jest ona tak ważna, ponieważ stopniowo wypracowywana pozwala człowiekowi dojrzewać jako osobie i czyni go zdolnym do prawdziwej miłości. VI przykazanie Boże można zachować wówczas, gdy człowiek wypracuje w sobie cnotę czystości. Jest ona nieodzowna zarówno w narzeczeństwie, małżeństwie, jak i poza nim. Pozwala stać się darem i kochać miłością, która będzie wolna od egoizmu i zaborczości – od żądzy posiadania osoby kochanej i posługiwania się nią dla siebie.

 

Prosta wiejska dziewczyna stała się błogosławioną Kościoła. Jak w tym kontekście postrzegać dość powszechny atak na tzw. pobożność ludową określającą ją jako dewocyjną czy zaściankową?

 

Sądzę, że tradycyjna pobożność, pielęgnowana od pokoleń w wielu naszych rodzinach i środowiskach parafialnych – zwłaszcza wiejskich, jest bardziej ugruntowana i bardziej dojrzała niż może się wydawać. Często idzie ona w parze z tzw. mądrością życiową, którą posiadają ludzie prości – prości, bo być może nie mieli możliwości kształcenia się, ale to wcale nie oznacza, że nie są ludźmi mądrymi, szlachetnymi, posiadającymi niezwykłą duchową intuicję i zmysł wiary. Pięknym przykładem takiej osoby jest zmarła niedawno matka bł. ks. Jerzego Popiełuszki, Marianna Popiełuszko. Jej postać możemy poznać bliżej m.in. dzięki książce Mileny Kindziuk „Matka Świętego”. Jest to poruszające świadectwo życia wiarą – taką właśnie szczerą, naturalną i prostą wiarą. Pani Marianna zadziwiła swoim wyznaniem ponad 30 dziennikarzy, którzy przyjechali do niej na miesiąc przed beatyfikacją księdza Jerzego, mówiła wtedy: „Chcecie wiedzieć, jak go wychowywałam? Mówiłam mu: „Prościusieńko w niebo droga: kochać ludzi, kochać Boga. Kochaj sercem i czynami, będziesz w niebie z aniołami!”. To była jej dewiza życiowa. Święte słowa i proste zarazem. Czy może być głębsza, bardziej rozumna wiara? I czy coś innego może lepiej rzeźbić duszę niż taka właśnie wiara? Taką wiarę trzeba dzisiaj osłaniać jak płomyk przed wiatrem. Więcej, taką wiarę – kształtującą życie w prostocie i szczerości – trzeba budzić w sobie i innych.

 

Na nieugiętą postawę bł. Karoliny miało zapewne wpływ środowisko, w którym się wychowała. Jej dom rodzinny przepełniała bowiem modlitwa i praca. Jak zatem JE ksiądz biskup widzi możliwość ukształtowania nowych pokoleń w dobie tak częstych rozwodów, zjawiska „eurosieroctwa” i podważania autorytetu rodziców?

 

Z pewnością piękne i owocne życie bł. Karoliny zostało w dużej mierze ukształtowane przez jej rodzinę; rodzinę trwająca w jedności, wspólnie pracującą i modlącej się, wspierającą się nawzajem. Nic nie jest w stanie zastąpić własnej rodziny, która jest naturalnym środowiskiem rozwoju każdego dziecka. Chciałbym przywołać jeden poruszający przykład ze współczesnej historii. Skazana na śmierć Asia Bibi – katoliczka z Pakistanu, której historia stała się powszechnie znana m.in. dzięki publikacji Gościa Niedzielnego, napisała do swoich dzieci z więzienia następujące słowa: „Jesteśmy chrześcijanami i ubogimi, ale nasza rodzina jest światłem. Chciałabym patrzeć, jak rośniecie, wychowywać Was na uczciwych ludzi… I takimi właśnie będziecie!” Słowa tego wzruszającego listu uświadamiają nam, jak potężna może być moc miłości małżeńskiej, jak oddana do końca może być miłość rodzicielska i jak dojrzałe może wydać owoce. Taka miłość jest możliwa, ale tylko jeżeli ma swe źródło w Bogu. Chrześcijańskie rodziny budują swe życie właśnie na tym fundamencie. Dlatego też są w stanie oprzeć się różnym przeciwnościom i przetrwać sytuacje, które po ludzku wydają się niemożliwe do przebrnięcia. Mogą też tak wiele dać swoim dzieciom, mimo że nieraz brakuje im materialnych środków. Zjawisko „eurosieroctwa”, rozwodów i rozbitych rodzin pokazuje tylko jak wielki wśród dzieci i młodzieży jest głód prawdziwej, pełnej rodziny. Często dzieci nie chcą już otrzymywać kolejnego prezentu, ale chcą mieć blisko mamę i tatę! Trzeba też pamiętać, że nie da się nadrobić czasu wzajemnej rozłąki, zwłaszcza gdy chodzi o okres dorastania dzieci. Gdy czas rozdzielenia członków rodziny przedłuża się, to stają się oni dla siebie coraz bardziej obcy: brakuje wspólnych przeżyć, spędzonych chwil, tematów do rozmowy. To są momenty nie do odrobienia. Dlatego tak ważne jest, aby we wszelki możliwy sposób budować więzi rodzinne. Gdy zaś zaistnieje konieczność wyjazdu starać się utrzymywać stały kontakt z rodziną i jak najczęściej powracać do domu.

 

Bł. Karolina dzięki staraniom JE księdza biskupa będzie patronką polskiej młodzieży. Wielu z naszych czytelników, wśród których są liczni czciciele bł. Karoliny, czeka na jej rychłą kanonizację, modląc się o nią i zanosząc swe prośby przez wstawiennictwo męczennicy. Kiedy zdaniem JE można się spodziewać tego szczęśliwego momentu?

 

Postać bł. Karoliny jest bardzo bliska współczesnej młodzieży, bardziej aniżeli święci, którzy żyli w wiekach wcześniejszych. Obok św. Stanisława Kostki bł. Karolina jest obecnie Patronką młodzieży polskiej. Można powiedzieć, że to naturalne – kobiece dopełnienie Patrona młodzieży. Kult bł. Karoliny rozwija się bardzo dynamicznie. Otrzymuję bardzo wiele próśb – zarówno z Polski jak i z całego świata – o relikwie Błogosławionej. Co roku Sanktuarium w Zabawie nawiedza ponad 70 tys. pielgrzymów. Każdego 18. dnia miesiąca na Drodze Krzyżowej pojawia się od 2 do 6 tys. młodych ludzi, nieraz w mrozie i bardzo złych warunkach atmosferycznych. Nikt ich do tego nie zobowiązuje, to swoisty fenomen. Naturalną konsekwencją wciąż rozrastającego się kultu bł. Karoliny są dążenia do Jej kanonizacji. Jednakże do tego, aby ona mogła mieć miejsce potrzebny jest także cud za wstawiennictwem Błogosławionej, potwierdzony przez kompetentną komisję lekarską, a następnie zatwierdzony przez watykańską Kongregację ds. Kanonizacyjnych. Obecnie jest analizowany jeden ze zgłoszonych przypadków cudownego uzdrowienia. Diecezja Tarnowska prowadzi proces kanonizacyjny bł. Karoliny i ufamy, że w najbliższych latach zostanie on pozytywnie zakończony. Jest jednak zdecydowanie za wcześnie, aby mówić o konkretnych datach. 

 

Przykład bł. Karoliny dobitnie pokazuje, że każdy z nas jest powołany do świętości. Droga do niej może być także dramatyczna, jak w przypadku męczennicy z Wał-Rudy. Jak przygotowywać młodzież ale także i ludzi dorosłych na odważne przyznanie się do Jezusa Chrystusa, nawet za cenę cierpienia lub śmierci?

 

Chociaż słowo „męczeństwo” może przerażać i odstraszać, to jednak oznacza ono przede wszystkim „bycie świadkiem Chrystusa”. Męczennik, to mówiąc innymi słowy, człowiek zakochany na śmierć w Chrystusie. Jest to miłość mocniejsza od lęku przed cierpieniem i prześladowaniem, od lęku przed niesprawiedliwym osądzeniem i skazaniem, od lęku przed łzami i złośliwościami z powodu wyznawania wiary w Chrystusa. Tylko ludzie święci są naprawdę zdolni do męczeństwa.

Kiedyś przyrównałem Kościół do staruszki, która nie jest młodą, atrakcyjną dziewczyną, jak w wiekach poprzednich, kiedy Kościół miał duże zewnętrzne wpływy w świecie. Dziś wydaje się on być porzucony jak starsza osoba, matka, a równocześnie objawia się w nim cała moc. Kościół trzeba kochać zawsze, dostrzegając w nim żywą obecność Trójcy Świętej oraz Mistyczne Ciało Jezusa Chrystusa. Jeżeli tak widzimy Kościół, to współczesne zagrożenia nie będą rodzić przerażenia, ale będą wyzwaniem by z jeszcze większym zapałem realizować swoje powołanie i starać się o osobistą świętość. Historia Kościoła pokazuje, że im trudniejsze warunki zewnętrzne, tym większa szansa na duchowy rozwój i pojawienie się wielkich świętych.

 

Rozmawiał Łukasz Karpiel

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie