Co łączy nowego genseka NATO i szefową unijnej dyplomacji z Władimirem Putinem? Młodzieńcza fascynacja najbardziej postępowym z ustrojów i miłość do ojczyzny światowego proletariatu.
Zarówno elity światowe jaki i nadwiślańskie bardzo nie lubią zaglądania w ich życiorysy. Grupa takich osób „bez życiorysów” jest całkiem spora. Dotyczy to także polityków piastujących najwyższe stanowiska. Przykłady? Na pierwszy ogień weźmy CV obecnego sekretarza generalnego NATO Jensa Stoltenberga. Jego młodzieńcze poglądy przeniknięte były duchem pacyfizmu i marksizmu oraz żarliwego antyamerykanizmu. Stoltenberg dawał im wyraz w latach 70. biorąc udział w pokojowych demonstracjach, których obowiązkowym punktem było… wybijanie szyb w ambasadzie amerykańskiej w Oslo. Obecność Norwegii w NATO zawsze ciążyła szefowi Paktu Północnoatlantyckiego. Równie sceptyczny był w kwestii nuklearnego odstraszania i konieczności obrony Zachodu przez zagrożeniami z zewnątrz, co sprawiało, że wielokrotnie wspierał akcje o charakterze pacyfistycznym i rozbrojeniowym. W 1995 r. będąc już ministrem przemysłu Norwegii wziął udział w tzw. pokojowym wyścigu rowerowym przeciwko francuskim testom nuklearnym. Być może marzyło mu się jednostronne rozbrojenie NATO? Kto byłby dziś największym beneficjentem takiego aktu, nietrudno wskazać.
Wesprzyj nas już teraz!
Jednak wobec Stoltenberga pojawiają się zarzuty dużo większego kalibru niż młodzieńcza wiara w komunizm. Według „The Norway Post” Stoltenberg to marksista, komunista i rusofil, który w przeszłości utrzymywał kontakty z KGB. „Pod koniec lat 80-tych i na początku lat 90-tych, kiedy Stoltenberg był dobrze zapowiadającym się politykiem norweskiej Partii Pracy, utrzymywał kontakty z oficerem KGB. Sowieckie służby nadały mu kryptonim „Stiekłow” i założyły mu teczkę personalną. Od 1990 r. Stoltenberg był członkiem parlamentarnej komisji obrony, czyli miał dostęp do poufnych informacji obronnych” – pisze gazeta. Te szokujące informacje potwierdził wiceszef norweskich służb specjalnych, Stein Vale. Jednak jego zdaniem jak i oczywiście samego zainteresowanego w tych działaniach „nie było nic złego”, a domniemany agent KGB był „zwykłym sowieckim dyplomatą”. Kim byli „zwykli dyplomaci”, doskonale pokazuje w swoich książkach Wiktor Suworow. Szczególnie interesujący obraz dyplomatów nakreślony został w „Akwarium”. Wniosek z tej i innych pozycji poświęconej tej tematyce jest jeden: żadni „zwykli dyplomaci” sowieccy nie istnieli, funkcjonowali zaś doskonale przeszkoleni także w dziedzinie werbunku agenci służb specjalnych m. in. GRU.
Ważnym kanałem promocji sowieckiej polityki były wszelkiej maści lewackie organizacje młodzieżowe. Wiele z nich było zinfiltrowanych i opłacanych przez KGB. Takiej właśnie grupie „Czerwonej młodzieży” przewodziła siostra obecnego szefa NATO, Camila. Ona także została zarejestrowana przez sowieckie służby jako „tajny kontakt”. Podobnie zresztą, jak szereg innych członków rodziny Stoltenberg.
Celnie podsumował współpracę części norweskiej elity politycznej były pułkownik KGB, Oleg Gordijewski: „Wszyscy oni byli idealistami. Wierzyli w komunizm, marksizm. I wchodzili w układy z Moskwą. Niektórzy z nich tego pewne dziś żałują, ale niestety KGB ma na nich kwity i nigdy się od tego nie uwolnią”. Nic dodać, nic ująć.
Wątek młodzieżowych organizacji wspieranych przez ZSRR pojawia się także w życiorysie szefowej unijnej dyplomacji, Federici Mogherini. Włoszka od początku swojej politycznej drogi jest związana z lewicą. W wieku 15 lat w 1988 r. zapisała się do do Federazione Giovanile Comunista Italiana (FGCI), młodzieżowej przybudówki Włoskiej Partii Komunistycznej. Ugrupowanie to w przeszłości należało do Międzynarodówki Komunistycznej (Kominternu) i dążyło do wywołania we Włoszech rewolucji komunistycznej. Gdzie znajdowało się centrum decyzyjne czerwonej międzynarodówki i skąd płynęły rozkazy i niemałe pieniądze na działalność lokalnych bolszewików? Oczywiście na Kremlu! Choć włoscy komuniści w późniejszych latach odcinali się od sowieckiej drogi do komunizmu, to ważniejszą kwestią pozostaje to, czy kremlowscy mocodawcy zechcieli dać wolną rękę „czerwonej braci” znad Tybru.
Z biegiem lat Mogherini i jej polityczni patroni dryfowali w kierunku socjaldemokratycznych idei, czego efektem było przekształcenie partii komunistycznej w socjalistyczną i proeuropejską Demokratyczną Partię Lewicy. Czy jednak ich skrajnie lewicowe przekonania stały się przez to słabsze?
Na wielu eksponowanych stanowiskach zasiadają obecnie ludzie, dla których „ukąszenie marksistowskie” miało charakter formacyjny i było doświadczeniem pokoleniowym o fundamentalnym znaczeniu. Jednak nie ich lewackie przekonania są w tym momencie najbardziej istotne, ale to, kto przez dziesiątki lat był ich najskuteczniejszym promotorem.
Dokonajmy na zakończenie małego porównania. Gdy świat patrzył na zimnowojenne zwarcie dwóch bloków, głównymi graczami po stronie zachodniej byli silni swym konserwatyzmem i nieugiętą postawą premier Margaret Thatcher i prezydent Ronald Reagan. Obecnie w Białym Domu mieszka Barack Hussein Obama – postpolityczny i traktujący lata Zimnej Wojny jak historię równie daleką, co paleolit, zaś nad Tamizą włada bezobjawowy konserwatysta Cameron. Tylko na Kremlu rządzi człowiek traktujący na serio politykę. W razie poważnego konfliktu, kto okaże się zwycięzcą? Zwłaszcza, gdy wyjdzie na jaw, że co ważniejsi decydenci zachodniego świata należą do sporego grona „pożytecznych idiotów”?
Łukasz Karpiel