Św. Tomasz z Akwinu prowadzi do modlitwy i do pobożności: klękam przed Najświętszym Sakramentem, nie przestając szukać coraz lepszego rozumienia wiary i Chrystusa – mówi dla portalu PCh24.pl o. dr Michał Mrozek OP, wicedyrektor Instytutu Tomistycznego w Warszawie.
Pewne dziecko zapytało kiedyś, czy ksiądz katecheta jest przyjacielem Jezusa Chrystusa, czy tylko kolegą z pracy. Czy Ojciec czuje się bardziej kolegą z pracy ze św. Tomaszem, czy też można się z nim zaprzyjaźnić?
Wesprzyj nas już teraz!
Przyjaźń to wielkie i piękne słowo, i jeszcze większa rzeczywistość. Co więcej – przyjaźń to relacja obustronna. Byłbym szczęśliwy, gdyby św. Tomasz takim słowem mnie określił! Co ciekawe – za Arystotelesem św. Tomasz opisuje miłość do Boga właśnie w kategorii przyjaźni: rozmowy, bliskości, dzielenia się wszystkim, także sekretami, wspólnoty.
Jestem niezwykle wdzięczny o. Wojciechowi Giertychowi, obecnemu teologowi domu papieskiego, a przed kilkunastoma laty wykładowcy w naszym dominikańskim kolegium w Krakowie za to, że zachęcił mnie do czytania i studiowania św. Tomasza. Gdy prosiłem go o radę w sprawie pracy magisterskiej, dał mi jednoznaczną i przekonującą wskazówkę: że warto wybrać św. Tomasza, ponieważ w ten sposób będę miał okazję spotkać się z wielką Tradycją Kościoła. Dziś mogę z całym przekonaniem mówić dokładnie to samo swoim młodszym braciom: w tej Tradycji tkwi prawdziwy skarb!
A jednocześnie przestrzec: to nie jest łatwa przyjaźń. Św. Tomasz jest wymagający. Myśli innymi kategoriami niż nasze. Trzeba się go pilnie uczyć przez wiele lat, a i to w umiejętny sposób, aby dojść do punktu, w którym zaczyna się doceniać klarowność jego myśli, geniusz rozwiązań, i co najważniejsze – jego aktualność i współczesność.
Św. Tomasz z Akwinu jest bodaj najbardziej znany z tego, że jako pierwszy skutecznie przystosował system filozoficzny Arystotelesa do chrześcijaństwa. Dlaczego było to tak potrzebne?
Tego rodzaju stwierdzenie jest co prawda prawdziwe, ale niepełne. Jest bowiem prawdą, że św. Tomasz najwięcej czasu spędził nad Arystotelesem: skomentował uważnie jego najważniejsze dzieła, m.in. Metafizykę, Fizykę, O duszy czy Etykę Nikomachejską. Jest też prawdą, że św. Tomasz używa języka i pojęć Arystotelesa, choć robi to często dostosowując je do potrzeb daleko wykraczających poza pierwotny zamysł autora. Robi to jednak w tak przemyślny i spójny sposób, że można podejrzewać, że sam Stagiryta byłby z tego powodu dumny i szczęśliwy.
Zarazem upatrywanie w Tomaszu wyłącznie Arystotelika byłoby błędem. Proszę zajrzeć do kwestii o ideach Bożych w Traktacie o Bogu (kwestia 15): najważniejsza z Platońskich prawd okazuje się być doskonale zintegrowana z Tomaszowym Arystotelizmem.
Akwinata od początku swojej naukowej kariery, którą wyznacza pierwsze wielkie systematyczne dzieło, jakim jest jego komentarz do Sentencji, jest niezwykle świadomy swoich podstawowych filozoficznych wyborów, którym pozostanie wierny do końca życia. Przykładem może być tu tożsamość istoty i istnienia w Bogu, oraz akcent na pierwszorzędną rolę istnienia jako aktualności (urzeczywistniania) wszelkich bytów.
Tomasz obok Arystotelesa doskonale zna i cytuje św. Augustyna, św. Jana Damasceńskiego, Pseudo-Dionizego czy Boecjusza, czyli tradycję konkurencyjną wobec arystotelizmu. Nie pozwala to na zbyt łatwą klasyfikację jego sposobu myślenia, ale zarazem wyjaśnia fenomen niezwykłej rozpiętości jego myśli, a zarazem paradoks jej prostoty i złożoności. Złożoności ze względu na trudność poruszanych przez niego problemów. Prostoty bo jest on myślicielem niezwykle uporządkowanym i klarownym; warto poczytać kogokolwiek dla porównania z jego współczesnych, lub nam współczesnych teologów!
Bywa on dla nas trudny z innego powodu, ponieważ poza trudnością samej materii i jej złożoności dochodzi wspomniana trudność filozoficznego języka, którego nie znamy, ponieważ nie istnieje on w naszej podstawowej formacji, nawet wśród studentów filozofii, o innych nie wspominając.
Krótko mówiąc Tomasz zna i przekazuje syntetycznie wiele różnych nurtów intelektualnych w cudowny i spójny sposób powiązanych ze sobą. Z tego względu specjaliści różnych tradycji postrzegają go jako „swojego”, i chcą go przeciągnąć na „swoją” stronę; czytałem nawet obszerną publikację filozoficzną próbującą przedstawić Tomasza jako prekursora postmodernizmu!
Akwinata uważał, że wiara i wiedza są dwiema różnymi sposobami poznania. W wiedzy zamyka się także poznanie Boga przez ludzki rozum. Czy mógłby Ojciec opowiedzieć o rozumowych uzasadnieniach istnienia Boga, które sformułował św. Tomasz?
To wiąże się ze wspomnianym akcentem na istnienie: zanim się czymś zajmiemy, warto zastanowić się nad tym, czy to istnieje i w jaki sposób. Jednocześnie św. Tomasz był bardzo pokorny co do ograniczeń ludzkiego poznania. Czasami przypisuje mu się jakiś skrajny dogmatyzm: nic bardziej mylącego! Tomasz wie, że nasze poznawanie rzeczywistości jest mozolne i ograniczone. To, co jest jasne i proste samo w sobie, nie musi być takie dla nas. Potrzebujemy refleksji i dowodów, które prowadzą nas do krytycznego i oczyszczonego z błędów myślenia, uczenia się rzeczy nowych, w tym kontemplacji świata w taki sposób, aby dostrzec w nim Stwórcę. Do tego prowadzą nas tak zwane dowody, czy dokładniej „drogi”, na których Tomasz prowadzi nas do Boga. I tak na przykład pierwsza droga, którą sam Tomasz uznaje za najbardziej klarowną, prowadzi nas do refleksji nad zmiennością świata. Wszystko co znamy jest zmienne i dynamiczne, realizuje lub nie swoje możliwości do istnienia i działania. Jednocześnie nic z tego co znamy, nie posiada jakiejś konieczności istnienia. Świat mógłby być zupełnie inny. Naukowcy opisują sposób działania świata, natomiast nie leży w ich kompetencjach odpowiedź na niezwykle proste filozoficzne pytanie: dlaczego świat jest właśnie taki, jaki jest? Dlaczego działa tak, jak działa? Współcześnie zapytamy: dlaczego był Wielki Wybuch, a nie coś innego? Dlaczego był wtedy, kiedy był, a nie wcześniej lub później? Pytamy tutaj o ostateczną przyczynę istnienia i zmienności w tej formie, w jakiej ją znamy, ostateczną przyczynę ruchu i zmienności, ponieważ one nie wyjaśniają samych siebie. Jest to pytanie filozoficzno-religijne. Jest to pytanie o sens rzeczywistości, o jej ostateczne źródło.
Przemijanie ma sens wtedy, gdy służy czemuś nieprzemijającemu: bardzo dobrze wiemy to z naszej wewnętrznej potrzeby i nadziei poczucia misji i sensu, jakie chcemy nadać swojemu życiu. Życie bezcelowe i pozbawione sensu przeczy jakiejś naszej wrodzonej potrzebie życia, rozwoju, realizacji. Potwierdzenie sensowności tego ukierunkowania znajdujemy właściwie wszędzie: nawet bezmyślny kamień spada według nieśmiertelnego wzoru odkrytego przez Newtona. Ta tymczasowość i zmienność świata prowadzi nas w sposób konieczny do jedynego źródła, jakie może jej nadać sens: niezmiennego źródła istnienia i wszelkich zmian, które musi istnieć, i które nazywamy Bogiem. W ten sposób pierwszy i niezmienny poruszyciel Arystotelesa odnajduje swoje nowe zastosowanie: ponieważ prowadzi nas nie tylko do początku ruchu w jakiejś stagnacji owego pierwszego poruszyciela, ale do źródła, które niezmiennie kipi dynamicznością spełnienia oraz istnienia, od którego wszystko inne bierze swój początek i podobieństwo.
Można stwierdzić, że Ojciec jako wicedyrektor Instytutu Tomistycznego niemal na co dzień styka się z tekstami Akwinaty. W jaki sposób jego dzieła pomagają Ojcu rozwijać wiarę i pobożność?
Od św. Tomasza uczę się pewnego sposobu widzenia świata. Określiłbym to kontemplacją świata przez pryzmat Logosu i Miłości, w świetle objawienia i rozumu. Gdy ten sens jest dostępny i zrozumiały dla mnie, staje się filozoficzną i teologiczną wiedzą, dzięki której lepiej rozumiem Boga, świat, innych ludzi czy wreszcie siebie samego. Gdy ten sens przekracza moje rozumienie, staje się wiarą i zaufaniem do Boga, postawą posłuszeństwa wiary i cierpliwego uczenia się tego, czego nie rozumiem, i co czasem po prostu nie da się ani ogarnąć ani wyczerpać ludzkim umysłem. Nie oznacza to jednak zwątpienia w prawdę i poczucia zagubienia: raczej radosne poczucie ubóstwa, w którym czuję się zdany na piękno i wielkość Ewangelii przekazywanej mi przez Kościół, który uczy mnie wielkiego sensu naszego świata, który stał się w jakiś sposób możliwy do kontemplacji przez wiarę dzięki osobie Jezusa Chrystusa, który jest drogą, prawdą i życiem, który prowadzi nas w Duchu Świętym ciągle dalej i dalej do kontemplacji rzeczywistości.
Prowadzi to do modlitwy i pobożności: klękam przed Najświętszym Sakramentem, nie przestając szukać coraz lepszego rozumienia wiary i Chrystusa, wiedząc zarazem, że stoję nad oceanem, którego nie zdołam wyczerpać: Adoro Te devote. Mam nadzieję, że Bóg zabierze mnie kiedyś w tę niebieską przestrzeń już na wieki, i że wtedy będę mógł już bezpośrednio oglądać to, nad czym się trudziłem zbierając tę piękną słomę, którą nam św. Tomasz zostawił. Nic jednak cenniejszego od tej słomy nie znalazłem, jeśli chodzi o moje intelektualne poszukiwania, więc przy niej chcę już pozostać…
Bóg zapłać za rozmowę!
Rozmawiał Kajetan Rajski