Jak przeprosić, a jednocześnie opluć? Próbkę niedawno zademonstrowała „Gazeta Wyborcza” publikując wymuszone – czego nie omieszkała podkreślać w swoim komentarzu – przez wyrok sądu przeprosiny pod adresem p. Grzegorza Brauna za rzucane pod jego adresem oskarżenia o głoszenie idei faszystowskich. W tym samym numerze redakcja GW podtrzymała jednak swoje wcześniejsze stanowisko. Nawet je wzmocniła powołując się na opinię dwóch Uczonych Mężów (prof. W. Borodzieja i dr. P. Osęki), wedle których między monarchizmem „w polskich warunkach” a faszyzmem („systemem wodzowskim”) jest ścisła zbieżność. UM-owie zaprezentowali przy tej okazji splot niedomówień, uproszczeń, daleko idących skrótów myślowych vel manipulacji.
Bazując na publicznych wypowiedziach pana Grzegorza Brauna (dostępne w Internecie) i jego publikacjach można wysnuć wniosek zasadniczy, że nie odwołuje się on do jakiejś monarchii „w polskich warunkach”, tylko do idei monarchii chrześcijańskiej. Monarchia ma być najpierw chrześcijańska, a dopiero potem monarchią polską. Ściśle wiąże on to z postulatem intronizacji w Polsce Chrystusa Króla (odwołanie do encykliki „Quas primas” Piusa XI z 1925 roku, gdzie mowa jest o „społecznym panowaniu Chrystusa Króla”). Proszę pokazać faszystów włoskich czy niemieckich narodowych socjalistów, którzy na jakimś etapie swojej politycznej działalności wspierali ideę tak pojętej monarchii.
Wesprzyj nas już teraz!
Gwoli przypomnienia faktów podstawowych. Choć cytowani przez GW UM-owie zdają się wymiennie traktować pojęcia faszyzm i narodowy socjalizm, to trzeba podkreślić, że są to dwa odrębne ruchy ideowe i polityczne, choć nie pozbawione podobieństw. Zasadnicze dotyczy tego, że obydwa te kierunki były kierunkami lewicowymi. Antymonarchizm i antykatolicyzm łączył zarówno zwolenników Hitlera jak i Mussoliniego. W Niemczech po 1933 roku ruch monarchistyczny (głównie przecież proweniencji protestanckiej – Prusy, ze słabym odgałęzieniem katolickim – Bawaria) został całkowicie spacyfikowany. Po 1922 roku Mussolini tolerował monarchię w Italii (daleką, przyznajmy, od wzorca monarchii chrześcijańskiej), ale gdy od 1943 roku mógł dzięki swoim niemieckim sojusznikom rządzić bez zbędnych masek, ustanowił we Włoszech Republikę Socjalną, w skrócie „Republikę Salo”. Wtedy też przystąpił do twardej rozprawy z „reakcją” – m. in. z działaczami ruchów katolickich oraz monarchistami.
Monarchia chrześcijańska, czerpiąca swoją legitymizację z Ładu Odwiecznego, uznająca społeczne panowanie Chrystusa Króla (czego przecież domaga się p. Grzegorz Braun), jest najlepszym antidotum na tzw. system wodzowski. Dlaczego narodowi socjaliści w Niemczech oraz ich gałąź w Austrii tak nienawidzili Habsburgów, osobiście zaś ostatniego cesarza Karola I oraz jego rodzinę? Bo słusznie dostrzegali w nich symbol tego, co mogło być jedynym skutecznym antidotum na ekspansję narodowo-socjalistycznej ideologii, czyli monarchii chrześcijańskiej.
Oto dwie wykluczające się alternatywy, ujęte w dwóch symbolicznych wizualizacjach. Albo widok ostatniej w dziejach Europy (jak dotąd) tradycyjnej koronacji w katolickim rycie: namaszczonego i przyozdobionego Koroną św. Stefana cesarza Karola I (jako króla Węgier, Karola IV) oraz jego małżonki, cesarzowej (królowej) Zyty w Budapeszcie w grudniu 1916 roku, albo widok demokratycznie wybranego „Führera” miotającego się na Parteitagu NSDAP w Norymberdze, co utrwaliła Leni Riefenstahl w „Triumfie woli”.
Dwa zupełnie inne światy, dwie różne cywilizacje. Ale przecież pouczających zestawień Historia pokazuje więcej. Opublikowana niedawno „Czarna księga rewolucji francuskiej” przypomina o kolejnym. Oto bowiem zwykły Francuz cieszył się nieporównywalnie większą wolnością pod rządami tzw. monarchii absolutnej ostatnich Ludwików, aniżeli pod rządami ultrademokratycznej Republiki, która przyniosła z sobą pierwsze ludobójstwo w dziejach nowożytnej Europy (Wandea), rządy terroru, powszechny pobór do wojska i niespotykany wcześniej ucisk podatkowy. Jak pisze autor jednego z artykułów zamieszczonych w „Czarnej księdze…”, system władzy stworzony przez rewolucję we Francji był reżimem typu faszystowskiego (por. szkic „Czy Saint-Just był faszystą?”).
Ciąg zdarzeń w Europie od 1789 roku był więc taki: upadek monarchii chrześcijańskiej (nie plebiscytarnej czy konstytucyjnej), rządy demokratyczne oraz owoc ich kryzysu – a nie kryzysu monarchii chrześcijańskiej – w postaci faszyzmu lub narodowego socjalizmu.
Grzegorz Kucharczyk