Szczepienia, jeśli już obowiązkowe, to nie powinny być wykonywane na noworodkach – alarmują lekarze praktycy. Kilka tygodni zwłoki nie spowoduje pandemii. Za to organizm dziecka będzie lepiej przygotowany na przyjęcie preparatu, a rodzice będą w stanie odczytać reakcję organizmu na szczepionkę. Przedwczesne działanie, to większe ryzyko rozwoju takich chorób jak cukrzyca, czy alergie. Tymczasem rodzice często nie mają świadomości, że już w pierwszych dniach po porodzie ich dziecko szpikowane jest pierwszymi obowiązkowymi preparatami.
Jak zauważyła dr n. med. Dorota Sienkiewicz, lekarz z wieloletnim doświadczeniem, obecnie na co dzień zajmujący się rehabilitacją małych dzieci niepełnosprawnych, wieloletnie obserwacje potwierdzają tezę, że zbyt wczesne aplikowanie szczepionek dzieciom nie wychodzi im na dobre. Bo choć udało się powstrzymać choroby zakaźne, to wraz ze wzrostem liczby szczepionek w obowiązkowym kalendarzy, rośnie liczba problemów związanych z efektami ubocznymi szczepionek. Na domiar złego, w polskich warunkach, niepożądane odczyny poszczepienne (NOP) są ignorowane przez personel medyczny, bo istnieje przeświadczenie, że szczepienia są w pełni bezpieczne. W efekcie powikłania nie są nawet odnotowywane, albo wbrew logice, unika się wiązania ich z faktem zaszczepienia dziecka. Tymczasem rzetelne raportowanie, to bezpieczniejsze preparaty.
Wesprzyj nas już teraz!
W ocenie dr Sienkiewicz, szczepienia mogą być zasadne, ale należy nadać im cywilizowaną formułę. Bo mimo zaklęć urzędników o wysokim bezpieczeństwie preparatów i właściwej procedurze szczepień, dla wielu rodzin rzeczywistość oznacza zmierzenie się z problemem NOP. Jak zauważyła Sienkiewicz, wyznacznikiem stanu zdrowia społeczeństwa jest współczynnik śmiertelności niemowląt, a ten wraz z ilością aplikacyjnych szczepionek rośnie. Dość dodać, że w latach 80-tych kalendarz szczepień obejmował 10 szczepień. Obecnie jest ich już 26, a od 2017 roku aż 30 (do 2 roku życia dziecka). Przy czym pierwsze szczepionki podawane są w pierwszych dniach po narodzinach. To błąd i pokazują to praktyki krajów europejskich, które na taki krok pozwalają jedynie w przypadku gdy istnieje zagrożenie dla dziecka. Tzn. np. matka jest chora na żółtaczkę lub istnieje zagrożenie epidemią gruźlicy. Wstrzemięźliwość od szczepień noworodków wiąże się z tym, że w pierwszej fazie rozwoju dziecko nie posiada jeszcze rozwiniętej odporności. W Polsce momencie dziecko po porodzie dostaje dwie bardzo poważne, stymulujące szczepionki.
– W pierwszym dniu życia nie wiemy czy to dziecko nie ma chorób genetycznych, metabolicznych, zaburzeń odporności, które dyskwalifikowałyby takie dziecko ze szczepień. Dlaczego szczepi się wszystkie dzieci równo, także wcześniaki, które mają jeszcze mniej dojrzały układ odpornościowy – podkreśliła.
Jej zdaniem, polski kalendarz szczepień wymaga modyfikacji, tak by nie narażał dzieci. Konieczna jest też rezygnacja ze szczepionek przeciwko WZW – B, ograniczając tu szczepienia do noworodków matek zakażonych i rezygnacja ze szczepień przeciwko gruźlicy, jeśli nie ma ku temu podstaw epidemiologicznych. Istnieje też potrzeba opóźnienia szczepień od np. 13 tygodnia życia.
– Należy zacząć szczepić później. Trzeba dać dziecku dojrzeć, trzeba dać ujawnić się chorobom, jeśli takie występują, a które mogą dyskwalifikować dziecko ze szczepień – powiedziała.
To także ograniczenie do maksymalnie trzech szczepionek w jednym dniu. Obecnie jest ich sześć, a nie ma badań w jaki sposób układ immunologiczny dziecka może odpowiedzieć na wszystkie antygeny zawarte w szczepionce. Złe praktyki odbijają się na zdrowiu ludzi, a obecnie choć nie ma chorób zakaźnych, to zastępują je choroby przewlekłe.
– Układ immunologiczny jest tak zaburzany, że pojawia się cukrzyca, choroby reumatoidalne, a o alergii mówi się jako o tsunami XXI wieku – zaznaczyła Sienkiewicz.
Podobnie sprawę szczepień oceniła dr n. med. Katarzyna Bross-Walderdorff, która opowiedziała się za wolnością decyzji rodzica w zakresie szczepień.
– Argumenty, jeśli chodzi o zagrożenie epidemiami, nie są zasadne w dzisiejszych czasach, przy takim poziomie higieny i stanu zdrowia jaki mamy. Powoływanie się tu na to, że jeśli nie zaszczepię dziecko, to nie przyjmie się go do przedszkola, bo grozi to epidemią odry w Polsce nie jest poważne – mówiła.
W jej ocenie, jeśli już szczepienia mają być obowiązkowe, to ich schematy muszą ulec zmianie. Nie mogą być szczepione noworodki, wcześniaki, dzieci z niską punktacją Apgar, czy dzieci po niedawno przebytych infekcjach.
– Kryteria niegdyś stawiane przez Sanepid zostały gdzieś poluzowane w złym kierunku. I to nie służy zdrowiu – oceniła.
Jak dodała, jeżeli szczepić, to później i bardziej odpowiedzialnie. Należy lepiej obserwować dziecko po pierwszej szczepionce, bo zwykle pierwsze NOP są lżejsze i w przypadku ich wystąpienie nie powinno się podawać dziecku kolejnej dawki. Nie ma żadnej zasadności, by szczepić w pierwszej dobie życia. Szczególnie, że praktyka pokazuje, że rodzice często nie są w stanie określić czy dany objaw wystąpił przed czy po szczepieniu. Jeżeli zaś np. noworodek nie potrafi ssać, a dziecko zostało zaszczepione w pierwszej dobie życia, to trudno ocenić czy jest to efekt powikłania czy tez wada wrodzona.
Jak wskazała Justyna Socha z Ogólnopolskiego Stowarzyszenia Wiedzy o Szczepieniach „STOP NOP”, z wyników przeprowadzonej przez organizację ankiety wynika, że najwięcej rodziców zrezygnowało ze szczepienia po uzyskaniu informacji o ryzyku jakie ono za sobą niesie. Zagrożenie jest realne, bo prawie co drugi z respondentów w swoim otoczeniu spotkał się z objawami NOP. Problem jest zatem szerszy, niż wskazują na to oficjalne dane (1800 przypadków na 12 mln osób). Dość dodać, że wśród respondentów tylko 1 proc. NOP zostało rozpoznanych i prawidłowo zgłoszonych.
Mimo zgłaszanych wątpliwości Marek Posobkiewicz, Główny Inspektorat Sanitarny zapewniał, że szczepienia są bezpieczne i przyniosły wymierne korzyści epidemiologiczne.
– Żaden naukowiec nie podważy tego faktu, że szczepienia ochronne to bardzo dobry sposób profilaktyki. Żeby się przed chorobą zakaźną uchronić musi być kilka elementów: albo bezwzględna izolacja, albo szczepienie ochronne, albo organizm sam sobie z tym poradzić. Jednak nawet te choroby, które przebiegają u wielu dzieci i młodzieży poronnie, czy delikatnie, u części powodują śmierć – wskazał.
Z kolei Dagmara Korbasińska z Ministerstwa Zdrowia, wskazała, że większość świadczeń zdrowotnych wykonywanych jest w Polsce za zgodą pacjenta, a jedynym odstępstwem jest tu kwestia profilaktyki i zwalczania chorób zakaźnych.
– Choroba zakaźna rozwijająca się u jednej osoby może spowodować zagrożenie powszechne. Dlatego w tym zakresie mamy inne rozstrzygnięcia – wskazała.
Jak dodała, działania profilaktyczne są skuteczne i zapobiegają występowaniu chorób zakaźnych lub całkowicie je eliminują, zaś dobrowolność nie jest tu wskazana, bo tego rodzaju programy nie cieszą się popularnością, a to rodziłoby zagrożenie.
Negatywnym przykładem jest tu higiena jamy ustnej. Choć dzieci mogą korzystać z opieki stomatologicznej za darmo, to wiele osób omija gabinety szerokim łukiem. Podobnie jest w przypadku profilaktyki onkologicznej. Wynika to z niskiej świadomości zdrowotnej.
Także prof. Piotr Fiodor z Narodowego Instytutu Leków przekonywał, że szczepić trzeba, a NOP mogą się pojawić np. z uwagi na niewłaściwy sposób szczepienia, złego podania szczepionki, nieprawidłowego jej przechowywania lub specyficzne właściwości szczepionego. Jak jednak dodał, szczepionki dostępne na polskim rynku są preparatami bezpiecznymi.
Argumenty urzędników nie przekonały jednak kilkudziesięciu obecnych na debacie rodziców, których dzieci ucierpiały wskutek NOP. Szczególnie, że nie usłyszeli oni wyjaśnień dlaczego większość odczynów poszczepiennych nie było notowanych. Jak wskazywali, chcą dobrowolności szczepień, tak jak to jest już w 16 krajach europejskich oraz poszanowania praw pacjenta i praw człowieka. Chcą też powołania funduszu odszkodowań, na który łożyć będą koncerny farmaceutyczne oraz stworzenia listy niezależnych biegłych, którzy będą badać przypadki NOP.
– Społeczeństwo widzi statystyki, a z tych wynika, że szczepienia są w porządku. Praktyka jest zupełnie inna. Tych poszkodowanych ludzi jest coraz więcej. Oni się zrzeszają i opowiadają o swoich doświadczeniach. W ocenie większości uczestników debaty, zmuszanie rodzica do tak drażliwej kwestii jak szczepienie, tam gdzie dotyczy to bezpieczeństwa dziecka, kiedy rodzic nie chce przeprowadzić tego szczepienia, jest absolutnie nadużyciem polskiego państwa – ocenił Patryk Jaki, poseł ZP, dzięki któremu ekspercka debata „Obowiązek szczepień w Polsce” mogła odbyć się na terenie Sejmu.
Marcin Austyn