Zwycięstwo Prawa i Sprawiedliwości nie jest zaskoczeniem, wskazywały na nie wyniki sondaży. Teraz pozostaje mieć nadzieje, że czarne scenariusze, którymi straszyły Polaków politycy Platformy Obywatelskiej do spółki z „Gazetą Wyborczą” et consortes już wkrótce będą się urzeczywistniały. Nie wykluczajmy jednak także drugiej ewentualności – kolejnego rozczarowania wynikającego z możliwej uległości nowej ekipy rządzącej wobec demoliberalnych dogmatów.
Samodzielne rządy partii Jarosława Kaczyńskiego wraz z prezydenturą wywodzącego się z PiS Andrzeja Dudy, stanowić mogą doskonała okazję do gruntownej zmiany ścieżki i kursu, na który wepchnęły Polskę lata „platformowej” władzy. Trzeba zatem nowej władzy już teraz postawić bardzo wysokie wymagania. Wiele dziedzin z życia społecznego i politycznego zostało nieomal całkowicie przejęte przez środowiska reprezentujące lewacko-liberalną narrację. Jednak priorytetową sprawą jest bez wątpienia kwestia tzw. kompromisu aborcyjnego. Za tym kolokwializmem kryje się bowiem krzyk mordowanych, niewinnych dzieci. Czy zwycięzcom starczy odwagi, by powstrzymać tę rzeź? Projekty ustaw są przecież gotowe!
Wesprzyj nas już teraz!
Dziedziną wymagającą głębokiej sanacji jest również polska edukacja. W kraju rządzonym przez mieniącą się prawicową partię nie może być miejsca dla demoralizującego i antyrodzinnego przekazu skierowanego do dzieci i młodzieży. Trzeba domagać się od nowej władzy natychmiastowego audytu placówek edukacyjnych pod kątem obecności w nich propagatorów seksedukacji oraz dewiacyjnych zachowań seksualnych.
Bez wątpienia należy oczekiwać i żądać od polityków PiS silnego głosu sprzeciwu – przekładającego się na decyzję polityczne – wobec „tęczowej” propagandy. Zakończenie wspierania publicznym pieniądzem homolobby trzeba traktować jako oczywistą i naturalną jego konsekwencję. Środki pochodzące z budżetu państwa w żadnym wypadku (o ile nowy rząd chce uchodzić za konserwatywny, a nie zostać wpisany się na listę tzw. prawicy „bezobjawowej”) nie mogą być wykorzystywane dla bluźnierczej oraz obrażającej uczucia religijne pseudoartystycznej „tfurczości”.
Przyjęte przez koalicję PO-PSL różnego rodzaju zobowiązania w rodzaju genderowej konwencji „antyprzemocowej” godzące w rodzinę od samego początku ich ratyfikowania infekują polski system prawny. Oczywistym wydaje się oczekiwanie od podkreślającego swe prorodzinne nastawienie ugrupowania podjęcie kroków zmierzających do jej wypowiedzenia. Podobnych kroków należy żądać w sprawie tzw. kwot emigracyjnych.
To zaledwie kilka propozycji, których podjęcie się realizacji przez rząd PiS będzie testem dla tego ugrupowania oraz odpowiedzią na pytanie, czy rzeczywiście należy z nadzieją wypatrywać zmiany…
Nie bez znaczenia pozostaje także kwestia polityki zagranicznej. Wierząc w dobre intencję nowego rządu, nie można przy tej okazji podkreślić konieczności obrony dobrego imienia Polski na świecie. Wszelkie przypadki dorabiania naszym rodakom „gęby” antysemity mordującego Żydów w „polskim obozie koncentracyjnym” muszą być traktowane z całą bezwzględnością. Życzyć sobie także należy, by euroentuzjazm przestał być obowiązującym paradygmatem polskiej polityki.
Według wyników opublikowanych przez media, w nowym sejmie zabraknie postkomunistyczno-palikotowej lewicy. Jeśli to się potwierdzi, bez wątpienia elekcja ta zyska wymiar historyczny. Niech wypchnięcie czerwonego towarzystwa z Sejmu będzie impulsem do rozwiązania kwestii komunistycznych nazw ulic, szkół i placów.
Medialny skowyt jaki dochodził do naszych uszu ze strony wielu tzw. dziennikarzy, wieszczących „czystkę” w mediach publicznych również powinien okazać się zasadny. Jednak warto, aby media – szczególnie te podkreślające swoją „niepokorność” – zechciały podjąć trud uważnego i bezkompromisowego patrzenia nowej władzy na ręce. Prosta wymiana ich „gadających głów” na zaprzyjaźnione z PiS zdecydowanie nie wystarczy.
Demoliberalne „święto” dobiegło końca. Już wkrótce przekonamy się co po nim zostanie. Faktyczna zmiana, czy przeraźliwy kac? Doświadczenie wskazuje na zachowanie daleko posuniętego sceptycyzmu wobec deklarowanych zapowiedzi. To jednak są przecież tylko politycy.
Łukasz Karpiel