Większość prawicowej publiczności zaśmiewała się z mainstreamowych prób straszenia wyborców krwiożerczym Antonim Macierewiczem i całym złem świata, jakie miał on ściągnąć na Polskę. Wiceprezes PiS został ministrem w rządzie Beaty Szydło i już pierwszego dnia urzędowania poleciał do Brukseli by… uspokoić liberalnych komentatorów. Zaprezentowane przezeń na spotkaniu unijnych ministrów stanowisko powinno jednak głęboko zaniepokoić nas wszystkich.
Można było się spodziewać, ze Antoni Macierewicz, uosabiający sumę wszystkich strachów salonu, po swej pierwszej wizycie w stolicy Unii Europejskiej zostanie wręcz zjedzony przez publicystów mediów lewicowych i liberalnych. Tak się jednak nie stało. Co w takim razie powiedział w Brukseli nowy minister obrony? Otóż zapowiedział ni mniej ni więcej, że Polska włączy się w wojskową pomoc dla Francji, jeśli ta rzeczywiście o to wystąpi. – Wyrażając gotowość do pełnej współpracy i dyskusji oraz uzgodnienia współdziałania, czynimy to w duchu głębokiego przekonania, iż nie tylko Francja, ale wszystkie inne kraje UE, gdyby zaszła taka konieczność, że Polska odwołała się do tego artykułu, będą z nami solidarne. Zareagują tak samo, uwzględniając wszelkie niebezpieczeństwa i zagrożenia, w jakich znajdują się kraje Europy Środkowo-Wschodniej – zaznaczył Macierewicz.
Wesprzyj nas już teraz!
Co więcej, media lubujące się do tej pory w straszeniu Macierewiczem z satysfakcją odnotowały, że szef MON powiedział w siedzibie Rady Unii Europejskiej, że ataki terrorystyczne jakie przeprowadzono w Paryżu, „były też atakiem na Polskę, na wszystkich Europejczyków i jedynym sposobem przeciwstawiania się temu jest zwalczanie źródeł terroryzmu, które wciąż się odnawiają”. Wszystkie główne telewizje ze spokojem informowały o tych słowach, nie próbując tym razem podlać ich sosem nienawiści wobec PiS i samego Macierewicza.
Owe kuriozalne słowa polskiego ministra, twierdzącego, że paryskie zamachy islamistów równają się wypowiedzeniu wojny Polsce, są jednymi z najmniej odpowiedzialnych a zarazem jednymi z najbardziej niebezpiecznych słów wypowiedzianych przez znienawidzonego przez liczne środowiska salonowe polityka. Wpisują się w absurdalną narrację, narzuconą w kontrolowanych przez przedstawicieli tychże kręgów mediach, jakoby zamachy we Francji były zamachem na jakieś mityczne „europejskie wartości”, które w dodatku Polska i Polacy mają podzielać. Konia z rzędem temu kto odgadnie jakie to niby europejskie wartości zaatakowali islamiści wysadzając się w powietrze pod stadionem i na koncercie? Piłkę nożną i death metal? Beż żartów. Akurat na Francuzach, jak sami potwierdzają, mścili się za bombardowania.
Czym mogą zatem skutkować słowa Macierewicza? Niczym innym jak rzeczywistym a nie wyimaginowanym przez ministra zamachem na Polskę. Francja jest atakowana, gdyż brała udział w bombardowaniach Libii czy Syrii – gdzie walczy o własne polityczne wpływy. Polscy żołnierze tego nie robią i to między innymi dlatego nasz kraj pozostaje dziś miejscem względnie bezpiecznym, przynajmniej jeśli chodzi o islamistyczne ataki terrorystyczne. Najbardziej zagrożeni atakami byliśmy w kontekście innych nierozsądnych decyzji politycznych, jak chociażby kiedy (z odwiecznie proamerykańskim PiS-em) włączaliśmy się w koalicję bombardującą Irak, czy w mniejszym stopniu później, gdy w ramach głupawego kultu praw człowieka ujawnialiśmy światu, że na naszym terytorium torturowano islamskich terrorystów. Słowa ministra Macierewicza wpisują się w ten kontekst i stawiają ich autora w wyjątkowo niekorzystnym świetle.
Władzę w Polsce przejęła właśnie partia, która nieustanie powołuje się na intelektualną i polityczną spuściznę obozu piłsudczykowskiego. Nie można zapomnieć, o tym, że obóz ów, prócz niewątpliwych sukcesów, zapisał się w polskiej historii także współodpowiedzialnością za spektakularną klęskę w kampanii wrześniowej, która przyniosła destrukcję państwa, fizyczną eksterminację znacznej części narodu, a także cierpienia, niewolę i pauperyzację, które dotknęły właściwie wszystkich Polaków. Jedną z jej przyczyn było zawieranie niekorzystnych sojuszów i podejmowanie irracjonalnych decyzji motywowanych „dziejową koniecznością” bądź „honorem”. Jeśli tak ma wyglądać teraz polityka zagraniczna PiS, niczym nie będzie różnić się od polityki Platformy Obywatelskiej, która – gdyby to za jej kadencji prezydent Hollande zwrócił się o pomoc wojskową – z całą pewnością także ochoczo wykonałaby polecenie z Paryża, jeśli tylko telegram pokonałby drogę przez Brukselę i Berlin.
Co ciekawe, ten sam minister Macierewicz zapewnia (przy wsparciu ministrów Błaszczaka i Szymańskiego), że nowy rząd rozważa wycofanie się Polski z ustaleń w sprawie ulokowania w Polsce islamskich imigrantów. Cóż jednak z tego, że nie przyjmiemy imigrantów i uspokoimy tym część konserwatywnych wyborców, jeśli w tej samej chwili włączymy się w nie naszą wojnę w krajach, w których władza została obalona przy pomocy Francji czy USA, co uwolniło ekstremizmy dziś mszczące się na Europejczykach?
Pozostaje więc mieć nadzieję, że słowa ministra Macierewicza stanowią jedynie element taktyki ocieplania wizerunku nowego rządu w Europie, a nie obrazują faktycznych zamierzeń rządu. Pod względem zarówno politycznym jak i moralnym, byłby to wybór mniejszego zła. Największym złem, które można dziś wybrać, byłoby jednak militarne włączenie się w pomoc Francji, która sama zaprosiła do siebie tłumy muzułmanów, a następnie również sama – bez żadnych konsultacji z Polską – wdała się w kolejny konflikt zbrojny.
Czy powinniśmy okazać obojętność wobec wojny toczonej przez kraj od wieków będący naszym sojusznikiem i okazujący nam wsparcie w trudnych chwilach? Ależ nie, zachowajmy się tak jak sama Francja, która podczas stanu wojennego solidaryzowała się z Polską drukując ulotki, organizując uliczne marsze i… śląc paczki z żółtym serem!
Krystian Kratiuk