Dwaj wpływowi senatorzy Jon Kyl i Joe Liberman przekonują, że świat potrzebuje silnego przywództwa amerykańskiego. Zaznaczyli, że polityczne naciski na administrację Obamy ze strony zarówno skrajnej lewicy, jak i prawicy, by wycofać się z aktywnej polityki na arenie międzynarodowej, stworzyły próżnię, którą chętnie zajmą nieobliczalni liderzy.
„Coraz bardziej bezczelne Chiny, rewanżystyczna Rosja, niestabilna Korea Północna i bezwzględne Państwo Islamskie wyraźnie wskazują, że potrzeba większego, a nie mniejszego, amerykańskiego zaangażowania za granicą” – napisali byli senatorzy, Republikanin Jon Kyl z Arizony i Demokrata Joe Lieberman z Connecticut w obszernym raporcie zatytułowanym „Dlaczego amerykańskie przywództwo jest nadal ważne” opublikowanym we czwartek przez American Enterprise Institute.
Wesprzyj nas już teraz!
Chociaż centroprawicowy think tank jest znany z „jastrzębiego stanowiska”, senator Kyl, który zasiadał w wyższej Izbie Kongresu od 1993 do 2013 r., podkreślił w specjalnym wywiadzie, że zarówno republikanie, jak i demokraci muszą współpracować ze sobą i przedyskutować kwestię potrzeby większego zaangażowania się Ameryki na arenie międzynarodowej.
Kyl, jeden z najbardziej konserwatywnych polityków na Kapitolu, żalił się, że zatwardziałość z jednej strony zwolenników polityki izolacjonizmu, a z drugiej – zwolenników interwencjonizmu uniemożliwia prowadzenie uczciwej debaty na temat polityki zagranicznej.
Kyl skrytykował Obamę, twierdząc, że „prezydent raczej wybrał politykę izolacjonizmu, stopniowo odsuwając Amerykę od ważnych spraw światowych”. – Ludzie na całym świecie postrzegają to jako bardzo niebezpieczną propozycję – mówił Kyl. – Wolą widzieć prezydenta USA, który jest gotowy do działania, nawet jeśli nie zgadzają się z jego posunięciami – tłumaczył w specjalnym wywiadzie.
Jednak były konserwatywny senator zauważył również, że zgadza się z Obamą w niektórych kwestiach. Na przykład popiera zaangażowanie Białego Domu na rzecz szybkiego sfinalizowania układu transpacyficznego (TPP), przeciwko któremu tak zawzięcie protestuje skrajna lewica i związki zawodowe.
Raport, który Kyl przygotował wraz z Libermanem, wzywa do jeszcze większego zaangażowania się Białego Domu, by szybciej osiągnąć porozumienie TPP, tworzące strefę wolnego handlu od Kolumbii po Wietnam. Wzywa także do bardziej agresywnej projekcji amerykańskiej potęgi we wszystkich jej wymiarach.
Choć raport unika konkretów i odpowiedzi na takie pytania, jak choćby, czy należy wysłać więcej żołnierzy na Bliski Wschód, to twierdzi, że „silne zaangażowanie na rzecz globalnego przywództwa zawsze przyświecało amerykańskiej polityce zagranicznej od zakończenia II wojny światowej”.
Koszty zaangażowania USA na Bliskim Wschodzie i w wojny w Azji Południowej w połączeniu z powolnym wychodzeniem z recesji gospodarczej, zapoczątkowały erę politycznego rozwodzenia się nad „korzyściami amerykańskiego globalnego przywództwa” – zauważyli twórcy raportu.
Autorzy opracowania, powołując się na badania Pew Foundation z 2013 r., zaznaczyli, że politycy, którzy postulują wycofanie się Ameryki z wielu spraw światowych, de facto postępują wbrew oczekiwaniom większości Amerykanów. Dlatego niesłusznie postuluje się redukcję budżetu obronnego i nakładów na działalność Departamentu Stanu. Dalej wyjaśnili, że USA nie powinny rezygnować z „promocji demokracji i powojennej roli gwaranta bezpieczeństwa międzynarodowego handlu”.
Kyl i Liberman straszą licznymi zagrożeniami, jakie pojawiły się na świecie. Przypominają agresję Rosji i przejęcie Krymu, wzrost potęgi militarnej Chin i powstanie ruchów dżihadystycznych, takich jak Państwo Islamskie oraz Boko Haram. Autorzy ostrzegają, że „globalna polityka nie znosi próżni i amerykańskie przywództwo może zastąpić ktoś nieobliczalny”.
Źródło: washingtontimes.com
AS