Alternatywa dla Niemiec ma trudności z organizacją spotkań partyjnych. Prywatni właściciele boją się wynajmować politykom tej partii lokale, bo zastrasza ich lewacka Antifa. Z kolei „Die Zeit” opisując tę sprawę zestawia AfD z… neonazistami.
Lewicowa niemiecka gazeta „Die Zeit” poświęciła obszerny artykuł problemom prawicowej, w ostatnich tygodniach silnie zyskującej na popularności partii Alternatywa dla Niemiec (AfD). Ugrupowanie ma duże trudności ze znalezieniem lokali dla swoich spotkań partyjnych. Ze względu na rzekomy „radykalizm” i „nacjonalizm” nie chcą wynajmować ich miasta. Z kolei prywatni przedsiębiorcy boją się reakcji lewicowych bojówek Antify, będąc przez nie niekiedy wprost zastraszani.
Wesprzyj nas już teraz!
W oczach Antify propozycje AfD, która sprzeciwia się obecnej polityce imigracyjnej niemieckiego rządu i wzywa do zamknięcia granic przed islamskimi imigrantami, to po prostu czysty „faszyzm”. Z tego powodu lewackie bojówki grożą właścicielom, którzy chcieliby wynająć Alternatywie lokale dla spotkań partyjnych. „Die Zeit” opisuje przykład hotelu Schönbrunn w bawarskim Landshut, który… wyprosił europosłankę AfD Beatrix von Storch. Partia oskarżyła Antifę o wywieranie nacisku na kierownictwo hotelu. Antifa tego nie potwierdza, ale zarzuty brzmią bardzo prawdopodobnie: lewacy upodobali sobie von Storch jako obiekt ataków. Od początku września zniszczyli jej już samochód, wybili szyby w jej biurze i pomazali jego mury. Zapowiadali też, że będą nadal prześladować tę polityk.
Antifa groziła też właścicielom nieruchomości w Ratyzbonie, w której miało odbyć się spotkanie AfD. Lewacy wysyłali do przedsiębiorców anonimy, grożąc im zaburzaniem ich spokoju, jeżeli do rzeczonego spotkania rzeczywiście dojdzie.
Alternatywie trudno jest też wynająć lokale od władz miejskich. „Die Zeit” pisze o sytuacji z heskiego Kassel, gdzie AfD odmówiono ze względu na strach przed „utratą dobrej opinii”. Choć partia dwukrotnie wstępowała już na drogę prawną w takich sytuacjach, jak dotąd przegrywała.
Jak w rozmowie z „Die Welt” przyznał rzecznik AfD, Christian Lüth, na 30 ostatnich zapytań o wynajem lokalu ponad połowa spotkała się z odmową.
Alergiczna reakcja władz miejskich i części prywatnych właścicieli na AfD nie może dziwić wobec wyjątkowo nieprzychylnej propagandy, jaką głoszą lewicowe media. Dobrym przykładem jest choćby omawiany tu artykuł w „Die Zeit”. Gazeta zestawia w nim Alternatywę z Narodowodemokratyczną Partią Niemiec (NPD), która, choć oficjalnie się tego wypiera, ma w istocie bardzo silne powiązania ze środowiskami neonazistowskimi – w tym z najprawdopodobniej także z grupą Narodowosocjalistyczne Podziemie (NSU), odpowiedzialną za szereg zabójstw motywowanych rasistowsko. „Die Zeit” obszernie opisała trudności lokalowe, z jakimi zmagała się wcześniej NPD, dopiero na tym tle przedstawiając kłopoty AfD. Pisze przy tym, że Alternatywa to ugrupowanie „radykalne” i „nacjonalistyczne” – co w kontekście NPD i podkreślania rzekomej „ksenofobii” polityków AfD jest bardzo czytelną sugestią do najczarniejszych kart historii XX-wiecznych Niemiec.
Pach