Polska nie odwraca się od Europy, ale decyzji o relokacji uchodźców nie da się wykonać, bo brakuje odpowiednich procedur – ocenił Witold Waszczykowski, minister spraw zagranicznych. To próba wymiksowania się z decyzji Ewy Kopacz dotyczących tzw. kwot imigracyjnych czy jedynie dyplomatyczna gra na czas?
Jak sprawić, by w kwestii relokacji uchodźców i wilk był syty i owca cała? To zapewne niemożliwe, ale być może uda się – przynajmniej jeszcze na jakiś czas – ugłaskać głodnego wilka. Na jak długo deklaracje o dobrych chęciach wystarczą? To się okaże. Jednak patrząc na „skuteczność” polityki imigracyjnej UE oraz „szybkość” podejmowania decyzji, taka gra pozorów może być skuteczna. Słowem – dyplomacja.
Wesprzyj nas już teraz!
Nowy rząd Polski nie ma łatwego zadania, bo koalicja PO-PSL zgodziła się na podział kwot imigrantów, a odwrócenie tej decyzji – choć w kraju oczekiwane – to w kontaktach z salonem Europy nie byłoby dobrze widziane i mogłyby zakończyć się osłabieniem potencjalnych aktów solidarności z Polską, gdy ta znalazłaby się w potrzebie. Co zatem lepsze: ostre cięcie czy dyplomatyczne uniki? Rząd najwyraźniej wybrał tę drugą drogę.
Wskazują na to opinie, jakie Witold Waszczykowski przekazał na antenie tvn24. Szef MSZ wskazał, że „trudno jest obecnie wykonać decyzję Rady Europejskiej ws. relokacji uchodźców, gdyż nie ma odpowiednich procedur”. Przy czym zapewnił, że Polska nie odwraca się plecami do Europy – co zarzucił swojemu następcy Grzegorz Schetyna – i generalnie „jesteśmy gotowi do rozmów”.
Waszczykowski przypomniał też, że jako minister zdążył już odwiedzić unijną agencję ds. granic Frontex i rozmawiał o sytuacji na granicach zewnętrznych UE. Wnioski mówią same za siebie.
– Moja wizyta we Fronteksie była po to, żeby sprawdzić jak Polska mogłaby wykonać decyzję. Wniosek jest taki, że prawdopodobnie nie da się wykonać decyzji – zaznaczył Waszczykowski.
Jak wyliczył, brakuje procedur dotyczących identyfikacji uchodźców i imigrantów, a tzw. hot spoty – o ile w ogóle zdążyły powstać – nie spełniają pokładanych w nich nadziei. Uchodźcy w znaczącej części pozostają niezidentyfikowani, a to stwarza zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa przyjmującego.
– Masa ludzi przyjeżdża bez dokumentów. Można oczywiście zrobić zdjęcie, pobrać odciski palców. I co, mamy nadawać imiona i nazwiska jak pruscy oficerowie w XVIII wieku nadawali Izraelitom mieszkającym w Europie? – pytał Waszczykowski.
To nie jedyny problem, bo w UE nie ma procedur dotyczących przymusowej relokacji imigrantów do krajów UE. Na problem uchodźców – co wskazał szef polskiej dyplomacji – trzeba też spojrzeć przez pryzmat samych imigrantów, dla których Polska nie jest interesującym miejscem do osiedlenia. A to oznacza, że rewokowani do Polski imigranci i tak będą uciekać za zachód.
– Jak wybrać imigrantów i uchodźców, którzy będą chcieli przyjechać do Polski? Na siłę mamy ich brać? Są informacje, że ludzie którzy dotarli do Europy, nie będą chcieli w Polsce zostać – wskazał.
UE w tym zakresie straszyła już karami. Niemniej trudno wyobrazić sobie, by uchodźcy, którzy trafią do Polski wbrew własnej woli, byli tu także przetrzymywani siłą. Z drugiej strony polskie społeczeństwo nie chce islamskich imigrantów. O tym rząd doskonale wie i wymyki dyplomatyczne szefa MSZ zdaje się mają na celu oddalenie w czasie przycięcia uchodźców. Tak, by UE widziała naszą dobrą wolę, dostrzegła usprawiedliwiające Polskę przeszkody, a społeczeństwo zostało nieco uspokojone.
– To nie jest tak, że Polska jest niechętna i stanie okoniem. Nie ma europejskich procedur, aby dokonać selekcji, identyfikacji i rozdzielania. Nie ma procedur mówiących o przymusowej relokacji do tego czy innego państwa – wskazał Waszczykowski.
Jego zdaniem w sprawie relokacji zapadły decyzje polityczne, których obecnie obecnie niektórzy politycy histerycznie się domagają. Sęk w tym, że za decyzjami nie poszły żadne narzędzia. Co przyniesie taka dyplomatyczna gra na zwłokę? Czy Polska zacznie przyjmować w przyszłym roku zadeklarowane 7 tys. uchodźców relokowanych z Włoch, Grecji czy Libanu? Postawa rządu PiS pokazuje, że ciągle jest to możliwe. Pozostaje pytanie, jak długo będzie można używać argumentu, że jest to niewykonalne i czy ostateczną odpowiedzią będzie „nie”?
Marcin Austyn