Rozpoczynając urzędowanie w Kancelarii Prezydenta, ludzie Andrzeja Dudy nie mieli i wciąż nie mają łatwego zadania. Ich poprzednicy, ekipa Bronisława Komorowskiego i sama była głowa państwa zostawili po sobie pustą kasę, „wypożyczone” setki przedmiotów użytkowych oraz willę bez wyposażenia wartego 1,5 miliona złotych, które zostały „zutylizowane”.
Ludzie Andrzeja Dudy z Kancelarii Prezydenta wkrótce opublikują raport otwarcie dotyczący stanu urzędów i instytucji powiązanych z głową państwa. Jedną z pierwszych refleksji nowego ośrodka prezydenckiego było stwierdzenie, że wiele osób w Kancelarii odpowiada za „monitoring mediów”, co w gruncie rzeczy jest przykrywką pozwalającą zatrudnić osoby nie mające realnie żadnych obowiązków.
Wesprzyj nas już teraz!
Kolejnym wątkiem śledztwa przeprowadzonego przez dziennikarzy „wSieci” jest sprawa prezydenckiej rezydencji w Klarysewie pod Powsiną koło Warszawy. Urzędnicy Dudy zdziwili się gdy weszli do willi. „Mebli nie znaleźli. Posiadłość została splądrowana. Brakowało stołów, krzeseł, kanap, regałów, luster, obrazów, dywanów, żyrandoli. Zdemontowano nawet wyposażenie kuchni i łazienek” – informuje tygodni. „Wszystkie te przedmioty – blisko 400 – były ponoć w tak fatalnym stanie, że nadawały się tylko do utylizacji. Co ciekawe, inwentaryzacje z lat poprzednich nie wykazywały żadnych zniszczonych przedmiotów” – czytamy w tygodniku „wSieci”, który dodaje, że wartość przedmiotów wyniosła blisko 1,5 miliona złotych.
Innym przejawem rozrzutności, motywowanej tym razem walką polityczną były obchody zakończenia II Wojny Światowej. Zorganizowano je tuż przed I turą wyborów prezydenckich na Westerplatte. Impreza wywołała liczne kontrowersje, a media sugerowały, że prezydent urządził ją, aby przyciągnąć na siebie uwagę i zyskać poparcie. Dziś wiemy ile kosztowała uroczystość – prawie 1,6 miliona złotych. Za organizację odpowiadała firma, z której usług Kancelaria Komorowskiego korzystała wielokrotnie. Tygodnik „wSieci” zwraca uwagę na związki przedsiębiorstwa z mediami publicznymi. Co więcej, obchody zakończenia wojny zostały zorganizowane bez przetargu i przestrzegania ustawy o zamówieniach publicznych. Możliwe było to dzięki transmitowaniu uroczystości przez media publiczne.
Wiele kontrowersji wywołały również zmiany w polityce kadrowej. Kancelaria Prezydenta kierowana przez ludzi Bronisława Komorowskiego miała zatrudnić na etat osoby pracujące dotąd na umowach o dzieło. Inni mieli otrzymać podwyżki. W odpowiedzi na zapytania tygodnika „wSieci” szefowa prezydenckiego biura prasowego, Joanna Trzaska-Wieczorek zaprzeczyła doniesieniom.
„W tym miejscu należy podkreślić, że za wszystkie te finansowo-personalne szwindle osobistą odpowiedzialność ponosi Bronisław Komorowski. To on, już po przegranych wyborach, swoim podpisem zmienił przepisy dotyczące funkcjonowania kancelarii i zasady wynagradzania jej pracowników” – uważają autorzy tekstu przypominając, że na wyposażenie Instytutu Bronisława Komorowskiego były prezydent sam sobie wypożyczył liczny sprzęt. Ponadto dawna głowa państwa żyje w mieszkaniu wynajęty od Kancelarii za stosunkowo niską cenę.
Dziennikarze „wSieci” zwracają uwagę na nominacje na ambasadorów, dokonane przez Komorowskiego w ostatnią noc urzędowania. W ten sposób między innymi oficjalnym przedstawicielem Rzeczypospolitej na Ukrainie został Marcin Wojciechowski, były dziennikarz „Gazety Wyborczej”.
Wyjątkowo absurdalnym jest utrzymywanie w Kancelarii Komorowskiego specjalnego biura do organizacji dożynek w Spale. Wobec takiej rozrzutności połączonej, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, z działaniem celowo złośliwym, nowi kierownicy Kancelarii Prezydenta nie mają łatwego życia. Poważna restrukturyzacja urzędu musi poczekać do nowego roku.
Źródło: „wSieci”
MWł