Od kilku tygodni świat pochłonięty jest rolą Rosji w konflikcie w Syrii i skalą zaangażowania Moskwy w działania wojenne w tym regionie. Media powoli przyzwyczajają nas do bardziej lub mniej formalnego przymierza na linii Moskwa-Teheran.
Amerykanin Daniel Z. Catz specjalizujący się w kwestiach obronności jest przekonany, że do końca br. Rosjanie zaopatrzą Iran w rakietowe systemy przeciwlotnicze C-300 klasy ziemia-powietrze i woda-powietrze. Jeśli tak się stanie, problem bardziej dotknie nie USA, lecz wrażliwy na każdy ruch Iranu, Izrael.
Wesprzyj nas już teraz!
– Amerykanie mają wiele sposobów, aby poradzić sobie z tym systemem. Myśliwce F-22, F-35 to tylko część broni, którą z pewnością Waszyngton mógłby użyć. Nie mniej jednak systemy przeciwlotnicze C-300, będące najnowocześniejszą bronią w arsenale Teheranu spowodowałyby zapewne spore straty zarówno w ludziach, jak i amerykańskim sprzęcie – przestrzega Catz.
Dozbrajanie Iranu przez Rosję to zagrożenie nie tylko dla Izraela. Jeśli wiadomość o sprzedaży C-300 Teheranowi okaże się prawdziwa, jeszcze większe powody do niepokoju będą mieć arabscy sojusznicy Stanów Zjednoczonych – Arabia Saudyjska, Kuwejt i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Żaden z tych krajów nie dysponuje bowiem samolotami „stealth” czyli charakteryzującymi się z ograniczonym, utrudnionym rozpoznaniem przez przeciwnika. Wszystkie trzy kraje arabskie nie mają żadnych doświadczeń w niszczeniu skomplikowanych i nowoczesnych systemów obrony przeciwlotniczej.
– C-300 w posiadaniu Iranu nie zmieniają w znaczący sposób militarnego status quo w regionie. Sprawa ta jasno jednak pokazuje, że Teheran dąży do wyraźnego wzmocnienia i unowocześnienia swojego militarnego potencjału – uważa Daniel Catz.
Źródło „The Wall Street Journal”
ChS