Rząd pod naporem krytyki wobec prowadzonej polityki imigracyjnej, przy jednoczesnym lekceważeniu repatriacji, postanowił przygotować program, który wyjdzie naprzeciw Polakom oczekującym na repatriację. Znalazły się też dodatkowe pieniądze na ten cel. W przyszłym roku ma być to kwota 30 mln zł.
Decyzje zapadły we wtorek na posiedzeniu Rady Ministrów. Wedle ustaleń rezerwa celowa na pomoc dla repatriantów wyniesie w 2016 roku nie 14 mln zł, ale 30 mln zł. Co więcej, wiceminister spraw wewnętrznych Piotr Stachańczyk zaznaczył, że premier Ewa Kopacz poleciła przygotowanie programu, który pozwoliłby „w ciągu kilku najbliższych lat rozwiązać sprawę osób oczekujących na repatriację do Polski.” Mowa o czterech latach.
Wesprzyj nas już teraz!
Program repatriacji w dalszym ciągu będzie opierał się na współpracy ze samorządami. To w obecnej formule prawnej właściwie jedyne rozwiązanie. Próby zmiany niedoskonałego prawa nie powiodły się. Projekt obywatelski m.in. nakładający większą odpowiedzialność za repatriację na instytucje centralne przez pięć lat nie doczekał się na finalizację prac, a wrzucony w ostatnim czasie poselski projekt nie ma większych szans na przyjęcie.
Jak zapowiedział Stachańczyk, teraz rząd ma lepiej współpracować z samorządami. Tzn. władze lokalne będą mogły liczyć na lepsze warunki finansowe. Rząd po ośmiu latach sprawowania władzy odkrył bowiem, że samorządy niechętnie ściągają rodaków do Polski, bo nie mają na to środków, lub nie potrafią skutecznie uruchomić dostępnych w resorcie pieniędzy. Teraz minister Stachańczyk już wie, że „jeśli warunki finansowania będą dla samorządów korzystniejsze to więcej samorządów włączy się w pomoc dla repatriantów”.
Jak poinformowało MSW, program zakłada objęcie repatriantów rocznym programem adaptacyjnym.
– Program, pozwoli na pokrycie kosztów związanych m.in. z: utrzymaniem; nauką języka polskiego; podnoszeniem kwalifikacji zawodowych – wskazała Małgorzata Woźniak, rzecznik MSW.
Pozostaną korzystne dla repatriantów, jak i pracodawców przepisy dotyczące aktywizacji zawodowej repatriantów. Pomoc ta będzie polegała na sfinansowaniu miejsc pracy i szkoleń dla repatriantów.
Wszystkie te obietnice mają znaleźć się w jednolitym dokumencie, który ma stać się rządowym planem wieloletnim, w którym opisane będą zadania wszystkich zainteresowanych repatriacją instytucji. W dokumencie nie zabraknie obowiązków związanych z kwestiami finansowymi.
Warto przypomnieć, że od kilku lat około 2,8 tys. osób mających polskie korzenie oczekuje na repatriację. Proces przebiega jednak bardzo powoli. Na ewakuację liczy także około 80 osobowa grupa Polaków z Mariupola, zagrożona działaniami wojennymi.
Przełom w repatriacji – a przynajmniej w zakresie składanych obietnic – przyniosły decyzje rządu o włączeniu się w unijną politykę imigracyjną i przyjęciu narzuconych kwot uchodźców do Polski. Czarę goryczy przelała decyzja o przesunięciu kwoty 1,2 mln zł z pomocy repatriantom na pomoc uchodźcom, z której to decyzji rząd szybko wycofał się rakiem. Tak nierówne traktowanie uchodźców i osób polskiego pochodzenia wywołało ogromne oburzenie społeczne i zaowocowało deklaracją o przyspieszeniu repatriacji.
Dotąd kalkulowano, że po 15 latach obowiązywania ustawy repatriacyjnej, ściągnięcie do Polski wszystkich zainteresowanych tym potomków naszych wygnanych rodaków zajmie jeszcze kolejne 15 lat. Program rządowy ma to zmienić. Niestety raczej nie przekonamy się czy obietnice zostaną spełnione, gdyż po zbliżających się wyborach koalicja rządząca zapewne odda władzę. Dla wskazywanych następców, sprawa repatriacji ma mieć wyższy priorytet niż pomoc uchodźcom.
Z pewnością w kontekście przywoływanych obecnie kwot repatriacyjnych, warto przypomnieć, że przez ostatnie 15 lat na sfinansowanie zadań określonych w ustawie o repatriacji wydano z budżetu państwa ok. 134 mln zł. Cały proces szedł bardzo mozolnie, a od 2001 roku, kiedy w praktyce zaczęto stosować ustawę repatriacyjną, do końca ub. roku do Polski udało się ściągnąć tylko nieco ponad 5 tys. osób. W ostatnich latach do Polski powraca zaledwie 200 repatriantów rocznie. Aktywnością w tym zakresie wykazują się stale samorządy dużych miast jak Warszawa, Kraków, Wrocław, Gdańsk oraz mniejszych ośrodków jak Byczyna, Łowicz, Żory. Program ma poszerzyć tę listę. Tylko czy powstanie przed wyborami?
Marcin Austyn