Obudzenie wrażliwości przedsiębiorców, może oznaczać zaspokojenie uczucia głodu tysięcy niedojadających Polaków. Wystarczy, by nadające się do konsumpcji produkty, uznane za niehandlowe, przekazywać do banków żywności. To tylko trochę dalej niż śmietnik, na którym obecnie codziennie lądują tony dobrej żywności. Dobroczynność wciąż jednak przegrywa z wygodą i obawą przed drapieżnym państwem.
Rocznie wyrzucane jest nawet 9 mln ton dobrej żywności. To sprawia, że Polska plasuje się w ścisłej czołówce marnotrawców w Unii Europejskiej. Już tylko ten fakt powinien wzbudzać sprzeciw, a połączenie go z danymi mówiącymi o 3 milionach Polaków żyjących na granicy ubóstwa, czy ok. 120 tys. niedojadających dzieci z młodszych klas szkół podstawowych – przerażenie. Wyliczenia Eurostatu tylko potwierdzają, że Polacy nie należą do grona zamożnych Europejczyków, bo najwięcej żywności nie marnuje się w gospodarstwach domowych – tak jak dzieje się to w UE – ale jeszcze w branży spożywczej. Innymi słowy, żywność która z półek sklepowych nie trafia do polskich domów, z uwagi na krótki termin ważności, nieestetyczne opakowanie czy po prostu z uwagi na brak zainteresowania konsumentów, jest wyrzucana na śmietnik. Bo to najprostsze rozwiązanie. Tymczasem od dwóch lat nie ma prawnych przeszkód (związanych z rozliczeniem podatku VAT), by sklepy oddawały niechcianą żywność do banków żywności. Zainteresowanie współpracą jest dość marne.
Wesprzyj nas już teraz!
Ten stan rzeczy może zmienić zmiana przepisów, które nałożyłyby na przedsiębiorców obowiązek przekazywania na rzec organizacji pożytku publicznego prowadzących (OPP) działalność w zakresie pomocy społecznej i działalności charytatywnej dziś marnowanych produktów. Za niespełnienie obowiązku przedsiębiorcom groziłaby grzywna. Kara mogłyby być nakładana już za bak umowy z OPP w zakresie przekazywania żywności, a nie tylko brak jej realizacji. Takim obowiązkiem objęte miałyby być placówki handlowe o całkowitej powierzchni przekraczającej 250 m2.
Poselskim projektem ustawy o przeciwdziałaniu marnowaniu żywności Sejm ma zająć się w piątek. Wstydliwym dla przedsiębiorców jest jednak już sam fakt, że aby zapobiegać niszczeniu przez nich żywności potrzeba aż ustawowych rozwiązań zawierających sankcje.
Jak podkreślił w rozmowie z PCh24.pl poseł Patryk Jaki (ZP), jeden z inicjatorów projektu, tego rodzaju rozwiązania są potrzebne, bo Polska należy do tych państw w Europie, w których marnuje się najwięcej żywności, podczas gdy polskie dzieci nie dojadają.
– Nie będę oszukiwał, że będzie trudno zdobyć poparcie dla tej inicjatywy, ale cieszę się, że już udało się doprowadzić do tego, by problem mógł wybrzmieć na sali plenarnej – powiedział.
Jak dodał, inicjatorzy projektu będą zabiegać, by problem mocno rezonował w parlamencie tak, by udało się stworzyć mądry system, który potrafiłby połączyć potrzeby biednych z zapobieganiem wyrzucaniu nadającej się do spożycia żywności. Indagowany przyznał też, że zaproponowane w projekcie kary grzywny mogłyby być zastąpione zachętami dla przedsiębiorców, ale jak zauważył – takie rozwiązanie się nie sprawdza.
– Jestem tu otwarty na wszelkie propozycje i merytoryczną dyskusję. Przypomnę jednak, że dwa lata temu przedsiębiorcy otrzymali przywileje związane z przekazywaniem żywności i to nie zadziałało tak jak oczekiwano – dodał poseł.
Jak ocenił, jest to na tyle wrażliwa sprawa społeczna, że wprowadzenie sankcji nie powinno wywoływać sprzeciwów, szczególnie że sam mechanizm przekazywania niechcianej żywności byłby bardzo prosty.
– Zamiast wyrzucać żywność na śmietnik, jak dzieje się to obecnie, trzeba byłoby ją przekazywać do banku żywności. To nie jest trudne zadanie – dodał.
Jak podkreśliła w rozmowie z PCh24.pl s. Lilianna Jamka, kierownik Punktu Socjalnego im. bł. Edmunda Bojanowskiego Caritas Archidiecezji Krakowskiej, wprowadzenie jasnych reguł dotyczących sposobu postępowania ze zbywającą przedsiębiorcom żywnością poprawiłoby jakość współpracy sklepów z organizacjami niosącymi pomoc.
Jak oceniła, wprawdzie obecnie markety nieco chętniej przekazują tego rodzaju produkty, ale wciąż istnieją obawy przed ewentualnymi konsekwencjami za tego rodzaju działalność. Obecny system ma w sobie coś z partyzantki. Nie ma umów. Sklepy dzwonią z informacją, że jest żywność do odbioru, ale wolą by wszystko odbyło się bez rozgłosu. Bo żywność formalnie przeznaczona jest do zniszczenia.
– Mimo zmiany przepisów przedsiębiorcy wciąż się boją, bo pamiętają momenty, gdy ktoś musiał słono płacić za dobre serce. Obawiają się, że za pół roku okaże się, że przepis jednak mówił inaczej. Chyba potrzeba jeszcze czasu, by ludzie uwierzyli, że warto żywność oddawać, a nie niszczyć. Dlatego wprowadzenie jasnych reguł na pewno ułatwiłoby sprawę – podkreśliła s. Lilianna.
Jak zaznaczyła, krakowski Caritas jest w stanie przyjąć niemal każdą ilość żywności, bo potrzeby są ogromne, a osób potrzebujących wciąż przybywa.
– Obecnie mamy dziennie około 600 osób, którym wydajemy żywność. Oprócz tego zgłaszają się do nas parafie, które chcą zaspokoić potrzeby swoich podopiecznych. Czasami dziennie mam np. do 20 ton ziemniaków, warzyw nieco gorszej jakości, które na sprzedaż nie mogą trafić, a które u nas rozchodzą się błyskawicznie. Dlatego myślę, że każda żywność, która do nas trafi nie zostanie zmarnowana i jest w stanie jeszcze w tym samym dniu wyjść do potrzebujących – dodała.
Marcin Austyn