Dolnośląska Grupa Badawcza w wydanym oświadczeniu „z oburzeniem” przyjmuje przypisanie sobie praw do znaleziska w Wałbrzychu przez Andreasa Richtera i Piotra Kopra. Mężczyźni odpowiadają: „Szkoda, że osobiste interesy trzech członków zarządu, którzy na przestrzeni dwóch lat nigdy nie uczestniczyli w pracach i nie wnieśli nic w jego rozwój (oprócz składek członkowskich) wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem i wspólną przyszłością”.
Stowarzyszenie Dolnośląska Grupa Badawcza oficjalnie „nie rości sobie żadnych praw do potencjalnego znaleziska”. „Z oburzeniem przyjmujemy przypisanie sobie wszelkich praw do potencjalnego znaleziska przez Piotra Kopra i Andreasa Richtera” – podkreślają władze SDGB.
Wesprzyj nas już teraz!
Piotr Kopr i Andreas Richter w odpowiedzi dziękują stowarzyszeniu: „dzięki Wam poznaliśmy wielu mądrych i wartościowych ludzi, dzięki którym mogliśmy zgłębiać historie Dolnego Śląska i okolic”. „„Szkoda, że osobiste interesy trzech członków zarządu, którzy na przestrzeni dwóch lat nigdy nie uczestniczyli w pracach i nie wnieśli nic w jego rozwój (oprócz składek członkowskich) wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem i wspólną przyszłością” – dodają.
Mężczyźni podkreślają, że dokumenty związane ze znaleziskiem zostały złożone w odpowiednich urzędach i… wyciekły. Tak rozpętała się medialna wrzawa wokół „złotego” pociągu.
„Nigdy nie warunkowaliśmy ujawnienia miejsca, gdzie znajduje się pociąg, od otrzymania znaleźnego, gdyż znaleźne w wysokości 10 proc. Wartości znaleziska należy się nam z mocy ustawy. Znaczną część znaleźnego postanowiliśmy zainwestować w stworzenie muzeum powstałego specjalnie dla tego odkrycia. Jednocześnie uważamy, że pociąg powinien zostać na Dolnym Śląsku jako bezprecedensowa atrakcja turystyczna” – dodają Koper i Richter.
źródło: Panorama TVP2, onet.pl
mat