Drogi kościelnego nauczania oraz poglądów autorów „Tygodnika Powszechnego” zdały się rozejść już dawno temu. Tym razem stanowiący forpocztę rewolucji w łonie Kościoła redaktorzy „TP” sprzeciwiają się słowom polskich biskupów na temat in vitro. Na swych łamach zamieszczają laurkę dla tej medycznej metody, podlewając ją sosem sentymentalizmu. Nie zawodzi też ksiądz Boniecki.
W dniach, w których ważyły się losy ustawy o in vitro redaktorzy krakowskiego tygodnika postanowili opublikować wywiad z rodzicami pierwszego polskiego dziecka poczętego metodą in-vitro. Cały materiał jest promocją metody sztucznego zapłodnienia, mimo iż rozmówcy dziennikarki Anny Goc przyznają, że gdy decydowali się na poczęcie dziecka tą drogą stanowisko Kościoła wobec procedury in vitro nie było jeszcze znane.
Wesprzyj nas już teraz!
Rodzice oczywiście bronią swojej decyzji – trudno oczekiwać by było inaczej. Sprawa pierwszego oficjalnego stanowiska Kościoła w tej sprawie musi być jednak dokładnie wyjaśniona. Oto skoro rodzice dziecka nie wiedzieli, że Kościół opowiada się przeciwko tej metodzie, nie mogli rozważyć decyzji o poczęciu w swoim sumieniu – gdy ukazała się bowiem pierwsza watykańska instrukcja, matka dziecka była już w szóstym miesiącu ciąży. Mimo tego dziennikarka pyta ich o reakcję na słowa arcybiskupa Dzięgi, który ustawę przyjętą przez polski parlament nazwał zbrodniczą – hierarcha wszak nie mógł odnosić się do rodziców dziecka poczętego przed zbadaniem sprawy przez Kościół niespełna trzydzieści lat temu.
Rozmówcy Anny Goc opowiadają poruszającą historię swej walki z bezpłodnością, atakując przy tym biskupów i „język Kościoła”. Materiał – stworzony w typowym dla TP sentymentalnym stylu – opatrzono suchymi cytatami z polskich hierarchów, wypowiadających się przeciwko stosowaniu metody sztucznego zapłodnienia.
Awizowany na okładce wywiad uzupełnia wstęp księdza Adama Bonieckiego. Duchowny cytuje w nim między innymi pewien internetowy wpis: „Szanowni księża! Darujcie sobie wypowiedzi na temat in vitro, Wy nie rozumiecie miłości rodzicielskiej”. Ten płytki, stosowany od dziesiątek lat antyklerykalny chwyt retoryczny kapłanowi przypadł do gustu. „Tego argumentu ad hominem bym nie lekceważył. Debata o in vitro dotyczy bowiem konkretnych ludzi i ich głęboko ludzkich sytuacji” – pisze ksiądz Boniecki.
Czy w takim razie bezżenni księża powinni przestać radzić o małżeństwie, rodzinie, pożyciu płciowym i w innych ważnych dla setek tysięcy „konkretnych ludzi” spraw? Tego ksiądz Boniecki już nie wyjaśnia.
kra