Czytelnicy znanego amerykańskiego pisma podróżniczego „Travel + Leisure” po raz kolejny ocenili swoje ulubione miasta świata. Na siódmym miejscu uplasował się pradawny Gród Kraka nad Wisłą, wyprzedzając między innymi fantazyjną Barcelonę i poważną Jerozolimę. W recenzji dawnej stolicy Polski pojawiło się wszakże frapujące zdanie: „Drugie miasto Polski doświadcza cichej kulturalnej rewolucji”. O jaką rewolucję może chodzić?
Mający siedzibę w Nowym Jorku miesięcznik Travel + Leisure szczyci się nie tylko przedwojenną tradycją, której początek datuje się na rok 1937, ale także tym, że swymi artykułami wyznacza kierunki marzeń 5 milionów czytelników. Co jakiś czas redakcja pyta swoich sympatyków o ich preferencje dotyczące ulubionych miejsc na świecie. W tegorocznym konkursie na dziesięć najlepszych miast wysokie miejsce – obok Kyoto w Kraju Kwitnącej Wiśni, czy też Charleston w stanie South Carolina – zajął Kraków.
Wesprzyj nas już teraz!
Nasze Stołeczne Królewskie Miasto, z numerem siedem, wyprzedziło Barcelonę, Cape Town w Południowej Afryce, a nawet… Jerozolimę. Jakimi kryteriami kierowali się czytelnicy? Sądząc po komentarzu redaktorskim, miasta miały być przede wszystkim spektakularne. „Są to energiczne, różnorodne ośrodki turystyczne nastawione na konserwowanie lokalnego dziedzictwa, rewitalizujące niedoceniane okolice i posiadające wyraźną osobowość, która wyróżnia je spośród innych metropolii” – czytamy.
Gotyk, Kazimierz i popiersie Lenina
W uzasadnieniu, dlaczego gust czytelników Travel + Leisure uplasował tak wysoko akurat Kraków, znajdujemy zdanie nieco zagadkowe… „Drugie miasto Polski doświadcza obecnie cichej kulturalnej rewolucji i nareszcie zyskuje taką uwagę, na jaką zasługuje” – pisze Melanie Lieberman. Opisując Kraków autorka wspomina o „gotyckich fortyfikacjach”, szybko jednak przeszła do – ciekawszych, jak widać – atrakcji Krakowa takich jak: „niefrasobliwa, zblazowana atmosfera”, czy też „coś na kształt magii”.
Oceniających zelektryzował oczywiście Kazimierz (słynny Jewish quarter, będący najczęstszym miejscem, o jakie zapytują odwiedzający Kraków zagraniczni turyści). Ta dzielnica, zdaniem publicystki, przyciąga przede wszystkim dzięki „szczególnym dekadenckim wibracjom”, które spotykamy w takich miejscach jak… knajpa „Propaganda”, nazwana przez redaktorkę „hipsterskim punktem” (hip spot). Z artykułu dowiadujemy się, iż lokal ten został „odpowiednio wyposażony w popiersie Lenina”.
Wszystkie kolory rewolucji?
Nie chcąc wulgaryzować opublikowanej przez Travel + Leisure deklaracji gustu jego czytelników, nie sposób jednak nie zauważyć, że jest to gust niezbyt wymagający, skoro w historycznej stolicy tysiącletniego państwa dostrzega głównie dekadencki, zblazowany klimat, synagogi i „hipsterską” knajpę, w której osobowy symbol wiecznej rewolucji pozostaje… wiecznie żywy.
O jaką tedy kulturalną rewolucję może chodzić Melanie – nomen omen – Lieberman? Czy jest to tylko kurtuazyjne sformułowanie mające uzasadnić wybór czytelników, czy też może Kraków stał się tak popularny, ponieważ zaczyna dotrzymywać kroku tej rewolucji, która w naszych czasach przybiera już nie czerwone, a… tęczowe barwy?
Filip Obara