Do zamachu terrorystycznego doszło w piątek w kurdyjskim mieście Ibril, w Iraku. Do wydarzenia doszło w pobliżu amerykańskiego konsulatu. Zginęły minimum 4 osoby, a obrażenia odniosło 18. Celem był personel dyplomatyczny, jednak żaden z pracowników konsulatu nie ucierpiał. Przez długi czas po zamachu toczyły się jeszcze walki z terrorystami. Do aktu terroru przyznało się na Twitterze Państwo Islamskie.
Na początku doszło do eksplozji ładunku wybuchowego. Następnie kierowany przez terrorystów samochód zaczął kierować się w stronę konsulatu. Ochrona placówki otworzyła do niego ogień. Pojazd eksplodował przed dojechaniem do konsulatu. Najprawdopodobniej zamachowcy ręcznie odpalili ładunki wybuchowe znajdujące się w samochodzie – podaje Hamdi Alkhshali na łamach portalu cnn.com.
Wesprzyj nas już teraz!
Jednak nie był to zamach samobójczy. Terroryści opuścili samochód i wdali się w strzelaninę z ochroną konsulatu. Ta trwała przez około godziny. Głośnik znajdujący się w ambasadzie ostrzegał ludzi, by pozostali w domach. Ponadto nad miejscem walk krążyły helikoptery. Łuna zakrywała także okoliczne budynki, takie jak kawiarnie i restauracje, z których często korzystają pracownicy dyplomatyczni.
Amerykański Departament Stanu podziękował rządowi kurdyjskiemu za szybką reakcję. Podkreślił, że Stany Zjednoczone będą uczestniczyć w walce z Państwem Islamskim, którego zwalczenie jest wspólnym celem.
Miasto Ibril to stolica pół-autonomicznej prowincji kurdyjskiej. W 2013 r. liczyło ok. 1,5 miliona mieszkańców.
Źródło: cnn.com
Mjend