Kobiety wyjeżdżające do Iraku i Syrii, solidaryzujące się z bojownikami z Państwa Islamskiego, obecnie zaczynają pełnić nowe role na pierwszej linii frontu. Stają się szpiegami, odpowiadają za logistykę, niekiedy wydają również rozkazy – twierdzą eksperci wojskowi.
Pułkownik Rafat Salim Raykoni – szef kurdyjskiej jednostki wywiadu wojskowego w Iraku – twierdzi, że kobiety związane z Islamskim Państwem walczą na pierwszej linii frontu wokół miasta Sindżar w północnym Iraku. – Nie ma ich wiele, ale zaczynają pojawiać się na linii frontu. Tutaj w Sindżar one są bardzo aktywne – twierdził Raykoni w rozmowie z zachodnimi reporterami.
Wesprzyj nas już teraz!
Rafat Raykoni nie jest jedynym spośród wysokich rangą dowódców walczących w Iraku i Syrii, którzy zauważyli ten trend. Pareen Sevgeen – dowódca kobiecego oddziału kurdyjskiego w Iraku, znana także pod pseudonimem „Beritan” – toczyła walki na północ od Sindżaru na początku roku. Jej oddział prowadził nasłuch kanałów komunikacyjnych używanych przez wroga. – Słyszałyśmy, jak kobieta wydawała rozkazy mężczyznom. Mówiła przejdź tu, tam, przejdź w lewo lub w prawo. Była dowódcą – twierdzi „Beritan”. Kurdyjka wyjaśniła, że z ich źródeł wynikało, iż bojowniczka Islamskiego Państwa pochodziła z Indii. Znała kilka języków obcych.
Kanadyjska organizacja iBRABO, odpowiedzialna m.in. za zwalczanie terroryzmu, poinformowała, że zidentyfikowała jedną kobietę, która wyjechała z Kanady do Iraku. iBRABO zwraca uwagę na „szerszy trend” kobiet aktywnie wspierających dżihadystów. Zbierają one dane wywiadowcze, czuwają nad przestrzeganiem prawa szariatu i wymierzają kary innym kobietom, które to prawo naruszają.
Według szacunków londyńskiego Międzynarodowego Centrum Studiów nad Radykalizacją i Przemocą Polityczną (ICSR), co najmniej 20 tys. obcokrajowców dołączyło do dżihadystów w Syrii i Iraku. Około 4 tys. z nich to obywatele państw zachodnich. Instytut Dialogu Strategicznego szacuje, że pośród 4 tys. obywateli zachodnich jest około 550 kobiet. Do tej pory mówiło się raczej o nich jako o „narzeczonych dżihadystów”. Niedawno trzy uczennice brytyjskie najprawdopodobniej wyjechały do Turcji, by przedostać się do Syrii i tam przyłączyć się do bojowników. Rodziny dziewcząt, a także brytyjskie władze, wzywają je do powrotu. Również pośród dziewięciu brytyjskich studentów medycyny, którzy niedawno wyjechali do Iraku i Syrii, były cztery kobiety.
Eksperci sugerują, że zwolenniczki Państwa Islamskiego chcą być bezpośrednio zaangażowane w walkę. Autorzy manifestu żeńskiej Brygady Al-Khansaa Państwa Islamskiego, przetłumaczonego przez londyński think-tank Fundację Quilliam, utrzymują, że istnieje fatwa, która zwalania kobiety z pełnienia tradycyjnych ról, jeśli wróg atakuje kraj i nie ma wystarczających sił do jego obrony. Politolog, prof. Dawid Romano z uniwersytetu stanowego w Missouri mówi, że w świecie islamskich istnieją precedensowe przypadki walczących kobiet. Przywołał wydarzenia z Moskwy z 2002 roku, związane z przetrzymywaniem zakładników. Po akcji rosyjskich służb zginęło co najmniej 170 osób, w tym 40 mężczyzn i kobiet – napastników wiernych islamskiemu ruchowi czeczeńskich bojowników.
Około 140 kilometrów na północny wschód od Sindżaru, na polu bitwy wokół Teleskufu, szef dywizji Peszmergów Wahid Koveli, słyszał głosy co najmniej dwóch kobiet walczących po stronie Państwa Islamskiego. – Kobiety bojowniczki zaczęły pojawiać się na linii frontu. Może to oznaczać, że Państwo Islamskie jest w trudnej sytuacji i zaczyna wykorzystywać do walki wszystkich, którzy się do niej nadają – dodaje.
Źródło: yahoo.com, AS.