Najprawdopodobniej dwaj talibowie próbowali wejść do świątyń i tam strzelać do ludzi, ale powstrzymali ich pilnujący tych miejsc strażnicy, a w obu budynkach było co najmniej tysiąc wiernych. Dzięki stanowczej postawie straży udało się uniknąć jeszcze większej masakry. Na razie wiadomo, że zginęło co najmniej 14 osób a ponad 70 odniosło rany. O zamachach, do jakich doszło 15 marca w mieście Lahaur (Lahore) – stolicy prowincji Pendżab na północy Pakistanu – i o sytuacji chrześcijan w tym kraju opowiedział w Radiu Watykańskim ks. Bernardo Cervellera, dyrektor włoskiej misyjnej agencji prasowej AsiaNews.
Duchowny podkreślił, że w obu świątyniach – katolickiej św. Jana i protestanckiej oddalonych od siebie o pół kilometra, znajdowało się co najmniej tysiąc osób (policja ocenia, że było to między 800 a 1,1 tys.). „Stała się rzecz straszna, gdyż ludzie zgromadzili się w kościołach, aby się modlić, bo przecież to jest niedziela” – opowiadał dyrektor agencji, pozostający w stałym kontakcie z tamtejszymi wiernymi. Dodał, że chrześcijanie natychmiast zwołali manifestację i zapowiedzieli, że będą je nadal organizować, krytykując w ten sposób brak bezpieczeństwa ze strony rządu prowincji.
Wesprzyj nas już teraz!
Ks. Cervelllera, powołując się na własne źródła, oświadczył, że niektórzy policjanci, zamiast strzec kościołów, siedzieli w pobliskim barze i oglądali spotkanie krykieta.
Na pytanie, dlaczego doszło do zamachów, i to akurat teraz, rozmówca rozgłośni papieskiej wyjaśnił, że rząd pakistański zajmuje dwuznaczną postawę wobec talibów: z jednej strony zawsze udzielał im gościny i schronienia, zwłaszcza na północy kraju, z drugiej zaś jest sojusznikiem wspólnoty międzynarodowej w zwalczaniu terroryzmu. Niestety talibom w ostatnich latach udało się założyć w całym Pakistanie 20-25 tys. szkół koranicznych, w których uczą islamu fundamentalistycznego, toteż fundamentaliści są dziś obecni wszędzie i to oni walczą zarówno z chrześcijanami, jak i z szyitami.
Według włoskiego misjonarza istnieje ryzyko wejścia tzw. Państwa Islamskiego na teren Pakistanu, ale jeszcze większym zagrożeniem jest możliwość zawiązywania w kraju sojuszy ze wspomnianym Państwem. Jego działalność finansują niektóre kraje Zatoki Perskiej, skąd płyną nieustannie pieniądze dla islamistów, a to z kolei przyciąga wciąż nowych terrorystów a kolejne grupy fundamentalistyczne nawiązują sojusze z Państwem, licząc na pieniądze, broń, zaopatrzenie itp.
Ks. Cervellera wspomniał również o obowiązującej w Pakistanie osławionej ustawie przeciw bluźnierstwu, będącej kolejnym elementem uniemożliwiającym uspokojenie sytuacji w tym kraju. Zwrócił uwagę, że z powodu oskarżeń, najczęściej bezpodstawnych, o bluźnierstwo przeciw Koranowi i Mahometowi wielu chrześcijan trafiło do więzień, gdzie nieraz dochodzi do zbiorowych egzekucji, dokonywanych przez współwięźniów, a także do zabójstw po wyjściu z zakładu karnego, których dopuszczają się strażnicy więzienni, opłacani właśnie po to, aby to uczynić.
W tym kontekście misjonarz przypomniał sprawę chrześcijanki pakistańskiej Asii Bibi, oskarżonej kilka lat temu przez sąsiadki-muzułmanki o obrazę Proroka i przebywającej do dzisiaj w więzieniu. Jest tam dniem i nocą strzeżona przed ewentualną egzekucją, dzięki czemu jeszcze żyje. Często odwiedzają ją krewni i chrześcijańskie organizacje pozarządowe. Według duchownego gdyby uwzględniono jej odwołanie od wyroku śmierci, prawdopodobnie odzyskałaby wolność, ale wówczas natychmiast doszłoby do manifestacji fundamentalistów, żądających zabicia jej. I sędziowie ze strachu przed nimi nieustannie odkładają rozpatrzenie jej apelacji.
Źródło: KAI
luk