„Celem Putina jest zniszczenie NATO. Inwazja rosyjska na Ukrainie stanowi integralną częścią kremlowskiej strategii” – pisze komentator „Forbesa”, Paul Roderick Gregory z Instytutu Hoovera, absolwent i wykładowca ekonomii na uniwersytecie w Houston oraz German Institute of Economic Research w Berlinie. Gregory uważa, że NATO, Europa i USA staną przed dramatycznym wyzwaniem, jeśli Ukraina przestanie walczyć.
„Czy chcemy, żeby Ukraina walczyła za nas, czy też jesteśmy przygotowani do walki sami za siebie? Aby uniknąć tego wyboru trzeba Ukrainie dostarczyć środków obrony” – postuluje ekspert.
Wesprzyj nas już teraz!
Gregory podkreśla, że aż nazbyt wyraźnie widać, iż „rozwiązanie dyplomatyczne” na Ukrainie nie wchodzi w grę, ponieważ nie przynosi żadnych efektów. Co więcej, osłabia Kijów, wiernego sojusznika Zachodu.
Drugi rozejm w Mińsku – korzystny przede wszystkim dla separatystów rosyjskich i Kremla – zabija Ukrainę, której granice są coraz szerzej otwarte dla Moskwy. „Co otrzymała Ukraina w zamian?” – pyta Gregory. „Chwiejne zawieszenie broni, które rozpadło się, zanim zaczęło działać” – tłumaczy.
Komentator „Forbesa” nie pozostawia suchej nitki na kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydencie Francji Francois Hollande, którzy – mimo że byli świadkami zmasowanego ataku rosyjskich sił we wschodniej Ukrainie – upierali się, że rozejm wciąż obowiązuje.
Ekspert postuluje, by kraje zachodnie natychmiast udzieliły pomocy Kijowowi. Ukraińcy muszą utrzymać w pełnej gotowości dużą armię w pozostałych prowincjach, by się obronić przed rosyjską napaścią i zapobiec buntom samozwańczych separatystów.
Gregory dodaje, że władze w Kijowie pilnie muszą zreformować kraj, jednak politycy nie powinni się łudzić, że Ukraina zostanie wcześniej przyjęta do UE. Europa Zachodnia nie zamierza denerwować Putina. Może jednak i powinna wraz z innymi instytucjami międzynarodowymi zapewnić wsparcie finansowe, bez którego reformy na Ukrainie nie będą możliwe.
Według amerykańskiego eksperta reformująca się i dobrze uzbrojona Ukraina może zmobilizować swoich mieszkańców do stawienia zdecydowanego oporu rosyjskim siłom, wyrządzając im znaczne szkody.
Jeśli zaś Ukraina zrezygnuje z dalszej walki, Putin będzie destabilizował Europę Wschodnią i kraje bałtyckie przy poparciu państw Europy Południowej. Jeśli sojusznicy NATO będą mieć szczęście, Putin może najpierw zwrócić się w kierunku Mołdawii, Gruzji, Azerbejdżanu i Kazachstanu. Jednak zachodnioeuropejscy sojusznicy powinni wsłuchać się w propagandę kremlowską i zdać sobie sprawę, że wrogiem numer jeden Rosji nie jest Ukraina, lecz właśnie Europa, NATO i USA. Jak Putin mówi, „Ukraina to po prostu legia cudzoziemska złego Zachodu, który upokorzył Rosję, nie dotrzymał obietnic i przygotowuje się na atak z zaskoczenia na rosyjskie ziemie”.
Gregory pisze, iż Putin jest niezwykle spójny w swoich wypowiedziach. Od 2007 roku powtarza, że Europa i USA są głównymi wrogami Rosji, a ponieważ gospodarka rosyjska drży w posadach i kraj trawi bezprecedensowa korupcja, kremlowski przywódca musi mieć zewnętrznego wroga, by go „okładać” i „chwalić się zwycięstwami”. W przeciwnym wypadku, jego reżim się nie utrzyma.
Gregory przestrzega ekspertów europejskich oraz amerykańskich przed defetyzmem. Podkreśla, że chociaż – jak się przypuszcza Kreml dwukrotnie się zastanowi zanim zdecyduje się na bezpośredni atak na inny kraj NATO w Europie – to jednak wciąż może wywoływać „niefortunne wojny domowe” w krajach bałtyckich.
Komentator „Forbesa” przestrzega, iż zdrada Ukrainy przez jej europejskich i amerykańskich sojuszników, wyrażająca się m.in. w niedostarczeniu środków obrony, zemści się na Zachodzie. Ukraińcy w końcu przestaną ryzykować życiem, by walczyć za tych, którzy ich opuścili.
Gregory przypomina, że Ukraina jest wiernym sojusznikiem Zachodu, jakiego próżno Amerykanie i Europejczycy szukali na Bliskim Wschodzie, w Afganistanie i w Afryce. Mimo to Zachód paradoksalnie odmawia Kijowowi udzielenia środków do obrony, podczas gdy dozbraja wątpliwych sojuszników w Syrii, Iraku i Libii.
Jego zdaniem Merkel, Hollande i Obama powinni głęboko się zastanowić, co zrobią, jeśli Ukraina opuści pole bitwy. Będą wtedy mieć dwie możliwości: zgodzą się na finlandyzację Europy, która „będzie tańczyć do melodii granej przez Kreml” lub źle przygotowani podejmą walkę, mając niepewne szanse na wygraną. Jak na razie Ukraińcy i Europa – póki przy władzy w USA jest Obama – muszą liczyć na siebie.
Źródło: forbes.com, AS.