Najczarniejsze chwile epidemii eboli w Liberii zdają się mieć ku końcowi. Afrykański kraj otworzył swoje granice. Zniesiono także godzinę policyjną. Nowe zasady weszły w życie w niedzielę. Oznacza to także, że otwarte zostaną szkoły, które były zamknięte przez pięć miesięcy. Prezydent kraju ostrzega jednak przed zbytnim optymizmem.
Liberyjska prezydent Ellen Johnson Sirleaf ostrzegła jednak przed popadaniem w samozadowolenie. Jak powiedziała w swoim oświadczeniu w służbie zdrowia zostały wdrożone protokoły mające zapobiec implementacji wirusa przez przejście graniczne.
Wesprzyj nas już teraz!
– Członkowie straży granicznej są zobowiązani do bliskiej współpracy ze służbą zdrowia w celu zabezpieczenia przestrzegania protokołów bezpieczeństwa – dodała.
Zachowanie tych procedur jest niezbędne, gdyż niebezpieczeństwo eboli nie zostało całkowicie zażegnane. Jak przypomina Faith Karimi na łamach portalu cnn.com w tygodniu trwającym między 9 a 15 listopada miały miejsce dwa przypadki eboli. Jest to jednak znacznie mniej, niż w Gwinei, gdzie odnotowano 52 nowe przypadki i w Sierra Leone, gdzie miało miejsce 74 przypadków śmiercionośnego wirusa.
Światowa epidemia wirusa rozpoczęła się w styczniu 2014 r. Do tej pory zginęło 9365 osób – oprócz Liberii także w Sierra Leone, Liberii i innych krajach. Na szczęście nie odnotowano przypadków w Polsce. Pojedyncze przypadki odnotowano natomiast w Europie i Stanach Zjednoczonych. Niektórzy przewidywali, że jeszcze w 2014 r. we Francji wybuchnie epidemia.
Źródło: cnn.com
Mjend