16 lutego 2015

Zachodni weterani walczą w szeregach chrześcijan przeciwko Państwu Islamskiemu

(fot.Medyan Dairieh/ZUMA Wire/ZUMAPRESS.com)

Amerykańscy, brytyjscy, a nawet australijscy weterani zasilają szeregi milicji chrześcijańskiej, walczącej z dżihadystami Islamskiego Państwa w Iraku. Jeden z weteranów z wytatuowanym na karku wizerunkiem archanioła Michała mówi, że walka z islamskimi bojówkami to wojna biblijna pomiędzy dobrem a złem.

 

– Tutaj walczę dla ludzi i dla wiary, a wróg jest znacznie większy i bardziej brutalny – przekonuje dwudziestoośmioletni Brett, który ze względów bezpieczeństwa nie ujawnia nazwiska.

Wesprzyj nas już teraz!

 

Tysiące cudzoziemców przybyło do Iraku i Syrii w ciągu ostatnich dwóch lat, głównie przyłączając się do bojowników Islamskiego Państwa. Część wolontariuszy zasiliła szeregi milicji chrześcijańskiej. Najczęściej są to weterani amerykańcy i brytyjscy, którzy – sfrustrowani bezsilnością rządów zachodnich – postanowili wziąć sprawy w swoje ręce, by zapobiec cierpieniu niewinnych.

 

Weterani dołączyli do milicji Dwekh Nawsha, złożonej z Asyryjczyków. Asyryjscy chrześcijanie są rdzennymi mieszkańcami Iraku. Milicja Dwekh Nawsha prowadzi walki głównie w pobliżu Mosulu, położonego w północnej części Iraku. To obszar tradycyjnie zamieszkiwany przez wyznawców Chrystusa.

 

Rejony te w większości są obecnie kontrolowane przez bojowników Islamskiego Państwa od lata ub. roku. Po zajęciu Mosulu dżihadyści dali chrześcijanom ultimatum: przejdziecie na islam, zapłacicie haracz albo zginiecie od miecza. Większość uciekła.

 

Dwekh Nawsha walczy w pobliżu Mosulu obok kurdyjskich sił Peszmerga (ci, którzy stawiają czoła śmierci), chroniąc wioski chrześcijańskie na linii frontu w prowincji Niniwa. – Niniwa to jedno z niewielu miast, gdzie dzwony wciąż biją. W pozostałych dzwony ucichły. To nie do przyjęcia – mówi Brett, który z przodu na swojej kamizelce kuloodpornej ma napisane: „Król Niniwy”.

 

Według amerykańskiego weterana, w zeszłym tygodniu kurdyjskie służby bezpieczeństwa zawróciły z linii frontu dużą grupę wolontariuszy, chcących przyłączyć się do chrześcijan. Kazali im wracać, bo rzekomo nie mieli urzędowych zezwoleń.

 

Tim, Brytyjczyk walczący w szeregach Dewkh Nawsha, opowiada, że zamknął w ub. roku na Wyspach firmę budowlaną, sprzedał dom i kupił dwa bilety lotnicze do Iraku. Za pośrednictwem mediów społecznościowych umówił się z amerykańskim inżynierem oprogramowania, że spotkają się w Dubaju, a stamtąd udadzą się do Iraku. Dotarli do kurdyjskiego miasta Suleimaniyah, a następnie przedostali się do Duhok. – Jestem tu, by coś zmienić i mam nadzieję, że powstrzymam niektóre zbrodnie – przekonuje Tim, który wcześniej pracował w służbie więziennej. Zapewnia, że „jest przeciętnym facetem z Anglii”.

 

Scott, inżynier oprogramowania, służył w armii amerykańskiej w 1990 roku, ale ostatnio spędzał większość czasu przed ekranem komputera w Północnej Karolinie. Wstrząsnęły nim relacje o prześladowaniu jazydów w Iraku. Bacznie śledził doniesienia o walce Kurdów na syryjskiej granicy w Kobane. Chciał dołączyć do zbrojnej milicji kurdyjskiej YPG. Zmienił jednak zdanie na cztery dni przed wyruszeniem na Bliski Wschód, gdy dowiedział się o powiązaniach YPG z Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).

 

On i inni wolontariusze martwili się, że nie będą mogli wrócić do domu, jeśli zwiążą się z PKK, którą Stany Zjednoczone i państwa europejskie uważają za organizację terrorystyczną. Poza tym, jak dodawał, „nie lubi ideologii lewicowej”.

 

Jedyna kobieta z Zachodu, walcząca w szeregach Dwekh przyznała, że do włączenia się w walkę po stronie chrześcijan zainspirowały ją kobiety walczące w szeregach bojówek kurdyjskich w YPG. Zdecydowała się jednak dołączyć do chrześcijan, bo podziela ich system wartości.

 

Wszyscy wolontariusze deklarują, że pozostaną w Iraku tak długo, jak to będzie konieczne. – Każdy z nas kiedyś umrze – mówi Brett, pytany o perspektywy na przyszłość. – Jeden z moich ulubionych fragmentów w Biblii stanowi: bądź wierny aż do śmierci, a dam ci wieniec życia – tłumaczy swoją determinację do walki aż do ostatnich sił w obronie uciśnionych.

 

Do milicji chrześcijańskiej dołączył także Khamis Gewargis Khamis z Melbourne. Tłumaczył stacji ABC, której reporterzy znaleźli się w północnej części Iraku, że bojownicy IS „to barbarzyńcy, którzy są zdeterminowani by umrzeć za to, w co wierzą”. – Można sobie wyobrazić przerażenie chrześcijańskich rodzin i dzieci torturowanych przez tych barbarzyńców – mówi. Khamis jest żonaty i ma dwoje pociech. Stacjonuje z innymi bojownikami Dwekh Nawsha w miasteczku Baqofa, około 30 kilometrów od głównej siedziby IS w Mosulu.

 

Szczerze mówiąc, Dwekh Nawsha nie uzyskuje żadnego wsparcia od rządu centralnego czy rządu Kurdystanu. Jesteśmy niezależną milicją. Dwekh Nawsha sama wygospodarowuje środki na żołd, broń, zakwaterowanie wolontariuszy itd. – tłumaczy Australijczyk, który zapewnił, że zdaje sobie sprawę, iż mógł złamać prawo, wstępując w szeregi milicji poza granicami swojego kraju. Powiedział, że jest gotów bronić się przed sądem i ponieść wszelkie konsekwencje za swoją decyzję.

 

Zachodni bojownicy wspierający chrześcijan apelują o pilną pomoc humanitarną dla Asyryjczyków. Proszą o międzynarodowe zaangażowanie, by wyprzeć islamskich dżihadystów z terenów chrześcijańskich, aby wyznawcy Chrystusa mogli wrócić do swoich domów, a właściwie tego, co po nich pozostało.

 

 

Źródło: newsmax.com, abc.net.au., AS.

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij
Komentarze(0)

Dodaj komentarz

Anuluj pisanie

Udostępnij przez

Cel na 2024 rok

Bez Państwa pomocy nie uratujemy Polski przed planami antykatolickiego rządu! Wesprzyj nas w tej walce!

mamy: 310 361 zł cel: 300 000 zł
103%
wybierz kwotę:
Wspieram