Wczoraj wieczorem doszło do potężnej eksplozji w zakładzie chemicznym w Doniecku. Choć ukraińskie media wskazują raczej, że to działanie dywersantów lub przypadkowy wybuch, to zdaniem dwóch ukraińskich deputowanych był to efekt ostrzału z systemów „Smiercz”.
Według ukraińskich mediów, powołujących się na doniesienia bojowników batalionu „Azow” wybuch nastąpił w składzie amunicji. Ich zdaniem miał to być dowód na przygotowanie przez separatystów wielkiej ofensywy w tym rejonie. Twierdzono przy tym, że przyczyną wybuchu mogło być działanie pro ukraińskich dywersantów lub błąd popełniony przez samych separatystów.
Wesprzyj nas już teraz!
Z kolei lokalna milicja podała, że eksplozja miała miejsce w dużym zakładzie chemicznym, który był celem ukraińskiej artylerii. Produkowano tam m.in. produkty chemiczne stosowane zarówno w przemysłowych materiałach wybuchowych, jak i do produkcji amunicji. Zdaniem separatystów zakład ten został ostrzelany z broni rakietowej we wrześniu i w listopadzie ubiegłego roku.
Lokalna prasa podała, że ogień został ugaszony i nie ma niebezpieczeństwa wydostania się szkodliwych substancji. Stwierdza też, że wybuch spowodowało trafienie „pociskiem artyleryjskim dużego kalibru”.
Ukraiński deputowany Borys Fiłatow zaprzeczył działaniu dywersantów i stwierdził, że wybuch nastąpił w wyniku ostrzału z systemów BM-30 Smiercz. Według niego „chłopaki [strzelający – Kresy.pl] nie wiedzą w co trafili, gdyż strzelali w oparciu o koordynaty”. Na taką wersję, tj. trafienie ogniem ukraińskiej artylerii, wskazywał także przywódca neobanderowskiego „Prawego Sektora” Dmytro Jarosz.