22 stycznia 2015

Zapowiadana jako szpiegowski thriller „Gra Tajemnic” pod względem zagadek rzeczywiście nie zawodzi. Polskich widzów spece od promocji zachęcają do obejrzenia filmu również grą na narodowej dumie i „zakłamaniem historii złamania Enigmy”. Film Mortena Tylduma jednak nie ma służyć poznawaniu tajnej historii drugiej wojny światowej, ale… promocji homoseksualizmu. To nowy etap kina homoseksualnego, przemycającego „postępowe” poglądy w sposób znacznie subtelniejszy niż dotychczas.


„Gra Tajemnic” reklamowana jest za pomocą typowego hollywoodzkiego trailera – dowiadujemy się z niego, że główny bohater jest genialnym matematykiem, pomaga w rozszyfrowaniu Enigmy, w tle mają pojawiać się jeszcze inne tajemnice i piękna kobieta, z którą zapewne łączy go uczucie. Ktoś, być może sprytny PR-owiec, wrzucił do polskojęzycznej części Internetu informację o tym, że dzieło Tylduma zakłamuje historię rozwiązania zagadki Enigmy, co natychmiast podchwycili komentatorzy zwiększając tym samym zainteresowanie filmem. Na kinową premierę z niecierpliwością czekali więc zarówno fani filmów szpiegowskich, jak i osoby poruszone kolejnym „antypolskim” wątkiem w popkulturze. Tylko promil wybierających się na seans wiedział, kim był i jak skończył Alan Turing, brytyjski profesor, w którego rolę wcielił się Benedict Cumberbatch.

Wesprzyj nas już teraz!

O ile mniejsze byłoby bowiem zainteresowanie filmem, jeśli zostałby przedstawiony jako kolejny akt pochylenia się nad homoseksualistami prześladowanymi przez opresyjny heteroseksualny świat. Ileż to filmów na ten temat obejrzeliśmy w ostatnich latach! Widzowie – zwłaszcza w relatywnie konserwatywnej pod tym względem Polsce – z pewnością mieli dosyć tej nachalnej propagandy. Zapewne dlatego historia Turinga promowana jest wyłącznie jako opowieść o niesamowitym naukowcu, któremu życie zawdzięczają tysiące ludzi. W trailerze nie znajdziemy wspomnienia o jego homoseksualizmie, wręcz przeciwnie – sugeruje się nam jego romans z postacią kreowaną przez Keirę Knightley. Wątek ukrywanego homoerotyzmu nie jest jednak żadną tajemnicą, której rozwiązanie przychodziłoby w ostatniej scenie – takie rozwiązanie rzeczywiście mogłoby zmuszać do zatuszowania go w filmowych zapowiedziach. Już po pierwszych dwóch kwadransach filmu widz nie ma przecież wątpliwości co do upodobań głównego bohatera. Ale każdy kto przed seansem znał nazwisko Turinga, zna prawdę o nim od samego początku.

„Gra Tajemnic” otwiera więc nowy etap w kinie homoseksualnym. Ten stosunkowo nowy gatunek, mający być laurką dla samcołożniczej dezorientacji płciowej, powoli zaczyna bowiem widzów nudzić. Ile można bowiem oglądać ckliwych historyjek o „prześladowaniach”, ukrywaniu się i „niezrozumieniu”. Zupełnie jak z twórczością socrealistyczną – w pewnym momencie jej autorzy zrozumieli, że prosowieckie agitki nie trafiają już nawet do najprostszych ludzi, zorientowali się, że trzeba pokusić się o coś bardziej subtelnego. Socjalistyczne wątki zaczęto więc wtrącać do powieści i filmów obyczajowych, opowiadających o czymś z pozoru zupełnie innym. Bolszewicy nowych czasów – propagatorzy rewolucji seksualnej – idą więc tropem swoich „starszych” kolegów. Przekaz nowego etapu homo-kinematografii ma być jednak dokładnie taki sam jak pierwszej fazy jej rozwoju – ma wzbudzić współczucie, promować fałszywie rozumianą tolerancję i pokazać, że homoseksualiści to „ludzie tacy jak my”. Albo nawet lepsi – bo akurat ten, o którym opowiada „Gra Tajemnic”, był genialny.

Część publiczności może być zaniepokojona pominięciem polskiego wątku w hollywoodzkiej produkcji – zmanipulowaniem historii rozszyfrowania Enigmy. Akcja „Gry Tajemnic” toczy się już w trakcie wojny, a więc w okresie, w którym wyniki prac polskich matematyków były już Brytyjczykom przekazane przez polski wywiad. Co więcej, w filmie padają słowa o polskich matematykach – to na wynikach ich badań opiera się zespół Turinga, i między innymi dzięki nim rozwiązuje zagadkę Enigmy tworząc prototyp pierwszego komputera. To wokół tego komputera toczy się akcja, więc wplecenie w nią polskich matematyków mogłoby być nienaturalne. Choć już wątek mówiący o tym, że Polacy już wcześniej rozszyfrowali Enigmę – i to ten fakt mógł doprowadzić sfrustrowanego, opuszczonego i nie radzącego sobie z sobą samym Turinga do samobójstwa – rzeczywiście dodałby całej historii pikanterii. Manipulacja jest tu oczywista i służy homopropagandzie – przekaz miał być bowiem jasny – załamanie naukowca musiało wynikać ze społecznego odrzucenia homoseksualizmu i przymusowego leczenia.

Rację ma jednak profesor Ewa Thompson, mówiąc w wywiadzie dla PCh24.pl, że Polacy nie potrafią opowiadać swoich historii, w związku z czym świat nic o nas nie wie. Pod koniec lat siedemdziesiątych nakręciliśmy serial „Tajemnica Enigmy”, ale po 1989 r. zupełnie odpuściliśmy ten temat. Jeśli Polacy chcieliby, aby to wyłącznie – lub przede wszystkim – trójkę naszych matematyków kojarzono z rozszyfrowaniem Enigmy, powinni wynająć Stevena Spielberga do nakręcenia filmu na ten temat, z Leonardo di Caprio w roli głównej. Polski Instytut Sztuki Filmowej woli jednak wspierać dzieła typu „Pokłosie”, niż promować Polskę i jej historię ambitnymi projektami. Dzięki temu o rozszyfrowaniu Enigmy za granicą słyszano za sprawą dwóch filmów – „Enigmy” z Kate Winslet, wyprodukowanej w 2001 r. (gdzie polski wątek ogranicza się do postaci polskiego zdrajcy, wydającego Niemcom efekty działań brytyjskiego wywiadu) oraz właśnie „Gry Tajemnic”. Ale o to powinniśmy mieć pretensje do tzw. elit politycznych i artystycznych III RP, a nie do Brytyjczyków.

Film Mortena Tylduma został nominowany do Oscara aż w ośmiu kategoriach. Można zgadywać, że otrzyma co najmniej cztery statuetki – tyle, co genialny „Piękny umysł” Rona Howarda. „Gra Tajemnic” ma opierać się na podobnym pomyśle. Od 2001 r., kiedy obraz z Russelem Crowe w roli innego genialnego matematyka zdobywał serca widzów, wiele się jednak zmieniło. Dziś bowiem – jak widać – by zachwycić krytyków wybitnym umysłem, nie trzeba już mieć czystego serca.

Krystian Kratiuk

Wesprzyj nas!

Będziemy mogli trwać w naszej walce o Prawdę wyłącznie wtedy, jeśli Państwo – nasi widzowie i Darczyńcy – będą tego chcieli. Dlatego oddając w Państwa ręce nasze publikacje, prosimy o wsparcie misji naszych mediów.

Udostępnij

Udostępnij przez

Cel na 2025 rok

Po osiągnięciu celu na 2024 rok nie zwalniamy tempa! Zainwestuj w rozwój PCh24.pl w roku 2025!

mamy: 36 576 zł cel: 500 000 zł
7%
wybierz kwotę:
Wspieram