Robi się coraz głośniej wokół ekranizacji angielskiej „trylogii erotycznej”. Na walentynki roku 2015 zapowiedziana została filmowa premiera opowieści o perwersyjnym związku biznesmena i studentki – „50 twarzy Greya”. Apologia wypaczonej seksualności trafia pod strzechy – oto obraz „miłości” według współczesnego świata. Telewizyjna Rada Rodziców (PTC) protestuje w Stanach Zjednoczonych.
Z wielkim hukiem medialnym nadciąga „wydarzenie” w świecie filmowym. Na 14 lutego – dzień św. Walentego – została przełożona premiera filmu pt. „50 Shades of Grey” opowiadającego o perwersyjnym związku milionera z młodą absolwentką studiów filologicznych, która pojawiła się w jego drapaczu chmur, by przeprowadzić z nim wywiad. Film, pełen sadomasochistycznych scen erotycznych, spotkał się z krytyką środowisk konserwatywnych.
Wesprzyj nas już teraz!
Sprawę można by sprowadzić do niszowego wyrazu nieuporządkowanej seksualności, gdyby nie fakt, iż książka „50 twarzy Greya”, na podstawie której powstał film, od kilku lat jest największym światowym bestsellerem. Jej autorka, 51-letnia Brytyjka Erika Mitchell pisząca pod pseudonimem E.L. James, pozazdrościła widocznie popularności swojej rodaczce J.K. Rowling i pokusiła się o „dzieło” przetłumaczone obecnie na 50 języków i wydane w około 100 milionach egzemplarzy. Autorka ujawniła inspirację, jaką czerpała z książki „Zmierzch”, otwierającej cykl powieści o wampirze, którzy zapałał namiętnością do nastolatki.
Jest w tej popularności znak czasów, skoro nawet w Polsce – gdzie podobnymi wynikami światowych wydań mogli pochwalić się jedynie Sienkiewicz czy Ossendowski – widać od paru lat kobiety spacerujące z „50 twarzami Greya” pod pachą i bez cienia zażenowania oddające się w miejscach publicznych lekturze perwersyjnej powieści erotycznej. Światowe media pieją z zachwytu nad tym, jak E.L. James „dotarła do najgłębszych kobiecych pragnień”, odkrywając to, co „wypiera ze świadomości świat pełen przestarzałych moralnych przesądów”. Nawet jeżeli przyjmiemy, że poczytność tej książki dowodzi, iż jakaś część kobiecej populacji utożsamia się z wyrażonymi w niej tęsknotami, to i tak pozostaje zapytać – czy jest się z czego cieszyć?
Zwiastun filmu, określonego w jednym z polskojęzycznych portali „romantycznym soft porno”, miał mieć swoją premierę w porannym programie „Today” w telewizji NBC, gdzie został ocenzurowany z powodu zbyt śmiałych fragmentów scen erotycznych. Trafił następnie do internetu, by pobić wszelkie rekordy oglądalności, osiągając w krótkim czasie dziesiątki milionów odsłon.
Amerykańska Telewizyjna Rada Rodziców (PTC) wraz z grupą Morality in Media wystąpiła przeciwko zaklasyfikowaniu przez stowarzyszenie wytwórni filmowych (Motion Picture Association of America) filmu „50 Shades of Grey” do kategorii R. Oznacza to, że osoby poniżej 17 roku życia mogą oglądać film jedynie za pozwoleniem i pod nadzorem dorosłych opiekunów. Konserwatywne środowiska zwracają uwagę na zagrożenie płynące z tak łagodnego potraktowania filmu ukazującego w „romantycznej” otoczce perwersyjny związek, w którym kobieta godzi się na spełnianie wszelkich zboczonych fantazji swego dominującego partnera.
Kontrowersyjną książkę skrytykował też ostatnio sir Salman Rushdie, który zdołał przebrnąć jedynie przez fragmenty „50 twarzy Greya”. – Nigdy nie widziałem, by ukazała się drukiem rzecz tak źle napisana. Na tym tle nawet „Zmierzch” wygląda jak „Wojna i pokój” – powiedział pisarz. Miernota literacka „50 twarzy Greya” jest dość oczywista, skoro sama odtwórczyni roli kochanki biznesmena po przeczytaniu „trylogii” powiedziała: „Niestety nie było to aż tak fascynujące, jak myślałam”.
Filip Obara