Oxford University Press (OUP), największe wydawnictwo podręczników szkolnych w Wielkiej Brytanii, poleciło autorom książek, by nie wspominali w nich o „wieprzowinie”, ani „czymkolwiek, co ma związek z wieprzowiną”, gdyż uraża to uczucia muzułmanów oraz żydów. (sic!)
Zakazane jest pisanie i ilustrowanie kiełbasek, boczku, świni itp. Specjalne wytyczne popularnego wydawnictwa już zostały skrytykowane przez Brytyjczyków, uważających, że to przykład „bezsensownej poprawności politycznej”.
Wesprzyj nas już teraz!
Prezenter Radio 4’s, Jim Naughtie, którego żona Eleanor Updale prowadzi rozmowy z Oxford University Press (OUP) na temat przygotowania edukacyjnej serii książek, mówił: – Mam przed sobą kopię wytycznych wydawnictwa OUP, które zostały wysłane do pewnego autora, przygotowującego książki dla młodzieży. Naughtie dodał, że „wśród rzeczy zakazanych w przewodniku OUP znalazły się świnie plus kiełbaski i cokolwiek innego, co może być postrzegane jako wieprzowina”.
Prezenter śmiał się, że szanowany wydawca, związany ze znanym ośrodkiem akademickim każe pisać książki, w których „nie można wspomnieć o świniach, ponieważ niektórzy ludzie mogą poczuć się obrażeni”. – To niedorzeczne. To chyba jakiś żart – konkludował.
Jego gość, muzułmański poseł z Partii Pracy Khalid Mahmood przyznał mu rację. – Całkowicie się z Panem zgadzam. To absolutna bzdura – dodawał.
Wydawnictwo usprawiedliwia się, twierdząc, że wytyczne są konieczne, ponieważ materiały edukacyjne mają być dostępne dla jak największej liczby odbiorców. Rzecznik OUP mówił: – Wiele z tych materiałów edukacyjnych publikowanych w Wielkiej Brytanii jest sprzedawanych w ponad 150 krajach i w związku z tym należy wziąć pod uwagę szereg różnic kulturowych oraz wrażliwość innych społeczności.
– Nasze wskazówki redakcyjne mają pomóc zapewnić, że materiały, które wydajemy mogą być rozpowszechniane wśród jak najszerszej grupy odbiorców – dodawał.
Gazeta „The Daily Mail” zauważa jednak, że wytyczne wydawnictwa są wyśmiewane zarówno przez muzułmanów, jak i żydów, którzy drwią, że w książkach dla dzieci nie można wymieniać nazw zwierząt gospodarskich.
– Jak ktokolwiek na świecie może dostrzec coś obraźliwego w słowie świnia lub wieprzowina – dziwi się konserwatywny poseł Philip Davies. Dodaje, że żadne słowo nie jest obraźliwe, dopóki nie zostanie użyte w pewnym kontekście. Zastanawia się także, jak to jest możliwe, że tego typu wytyczne mogły powstać „w erze wolności słowa.” – Musimy zapanować na tą bezsensowną poprawnością polityczną. Wydaje się, że jej strażnicy przejęli kontrolę nad naszymi szkołami – dodawał.
Szefowa kampanii Index on Censorship, Jodie Ginsberg mówi: – Trudno wyobrazić sobie kontekst, w którym obrazy rzeczy obecnych na co dzień w naszym krajobrazie – takie jak świnie – lub samo słowo musiałyby być zakazane w książkach dla dzieci.
Rzecznik żydowskiej organizacji The Jewish Leaderships Council stwierdził: – Prawo żydowskie zabrania jedzenia wieprzowiny, ale nie zakazuje używania słowa zwierzęcia, z którego pochodzi to mięso.
Źródło: dailymail.co.uk., AS.