Bezpieczeństwo jest oczkiem w głowie dzisiejszych korporacji. Obawiają się one ataków hakerów, utraty danych etc. Podobne obawy żywi wielu klientów. Dlatego też tradycyjne środki bezpieczeństwa, jak kody dostępu przestają wystarczać. Zastosowanie znajdują nowe pomysły, np. czytniki linii papilarnych. Problem jednak może powstać, gdy tego typu technologie zaczną być stosowane do kontrolowania ludzi. A tego typu pomysły już są wprowadzane w życie.
Jak zauważa Michael Snyder na łamach portalu prisonplanet.com, technologia biometryczna jest w coraz częstszym użyciu. To, co jeszcze niedawno należało do dziedziny fantastyki naukowej staje się rzeczywistością. Zdaniem entuzjastów zwiększa to bezpieczeństwo. Jednak nie mniej uzasadnione są obawy dotyczące zagrożeń dla prywatności, a także dla wolności jeśli technologia wpadnie w niepowołane ręce.
Wesprzyj nas już teraz!
Biometryka ma zastosowanie m.in. w bankowości. Bank Barclays ogłosił, że przy sprawdzaniu uprawnień dostępu do konta będzie skanował żyły klientów. W tym celu każdy z nich otrzyma czytnik biometryczny. Będzie on podłączany do ich domowych komputerów. W efekcie sprawdzany będzie nie kod dostępu, lecz… przepływ krwi w palcu klienta. Użycie tej technologii na taką skalę będzie prawdziwą nowością w świecie zachodnim. Jak dotąd stosuje się ją w Japonii.
Problem w tym, że takie technologie mogą służyć zarówno zwiększeniu bezpieczeństwa, jak i zwiększeniu kontroli ze strony władz. W dzisiejszym świecie ma miejsce błyskawiczny wzrost technologii przy jednoczesnej degeneracji moralnej. Chciwość i żądza władzy nie maleją, a narzędzia kontroli są coraz doskonalsze. Dlatego uzasadnione wydają się obawy, że od skanerów linii papilarnej możemy przejść np. do czipów, wszczepianych obywatelom. Z drugiej strony technologia może służyć też zwiększeniu zakresu wolności. Przykładem tego jest Internet. Czas pokaże jak długo będzie się on cieszył względną wolnością.
Źródło: prisonplanet.com
Mjend