Lewicowym organizacjom – mimo wcześniejszym szumnym zapowiedziom – nie udało się zakłócić konferencji Światowego Kongresu Rodzin w Australii. W pikiecie zorganizowanej przed budynkiem, w którym odbył się kongres, wzięło udział mniej niż 50 osób. Wg wcześniejszych zapowiedzi, demonstrujących miało być kilka tysięcy…
Od kilku lat przedstawiciele międzynarodowych organizacji prorodzinnych i pro life spotykają się na kongresach w różnych częściach świata, by wymienić się doświadczeniami dot. swojej działalności i omówić dalsze inicjatywy w obronie tradycyjnego małżeństwa opartego na związku kobiety i mężczyzny, ochrony dzieci poczętych itp. Specjalne konferencje odbyły się już w: Genewie, Pradze, Meksyku, Warszawie i Madrycie, a ostatnio, tj. 30 sierpnia w Melbourne.
Wesprzyj nas już teraz!
Na tegorocznym kongresie miał być obecny Kevin Andrews, były senator i obecnie australijski minister opieki społecznej. Jednak pod wpływem nacisku kolegów z rządu i organizacji lewicowych polityk nie wygłosił wcześniej zaplanowanego przemówienia.
Lewicowe organizacje kilka tygodni przed imprezą zapowiadały, że w dniu planowanej konferencji „będą bardzo głośno” i postarają się zablokować wszystkie wejścia do budynku, w którym miał się odbyć kongres.
Radykałowie przeciwni są tego typu spotkaniom, ponieważ twierdzą, że zarówno organizatorzy, jak i uczestniczy imprezy promują „homofobię” oraz „fałszywe nauk” i dot. np. istnienia związku między aborcją a ryzykiem wystąpienia raka piersi.
Środowiska homoseksualne ubolewają, że konferencje Światowego Kongresu Rodzin promują naturalną rodzinę, co jest rzekomo krzywdzące dla „innych modeli rodzin” i dla osób samotnie wychowujących dzieci oraz rozwodników.
Human Rights Campaign właśnie opublikowała raport, w którym zarzuca Światowemu Kongresowi „podżeganie do nienawiści wobec homoseksualistów i innych mniejszości seksualnych”. Kongres obarcza się także odpowiedzialnością za surowe przepisy zabraniające kontaktów homoseksualnych w Afryce.
Źródło: breitbart.com., AS.