Choć aborcjoniści przedstawiają mordowanie nienarodzonych jako zwykły, bezbolesny zabieg, normalną procedurę, w praktyce aborcje przebiegają często w dramatyczny sposób. Wiążą się z bólem, cierpieniem, a także scenami, które poruszają nawet samych pracowników klinik aborcyjnych. Tak było w opisywanym przez amerykańskie media przypadku aborcji na czworaczkach, który skłonił czwórkę pracowników do zrezygnowania z pracy w klinice.
Matka czworaczków przyszła obolała do kliniki aborcyjnej. Wcześniej zażyła znaczące dawki Misoprostolu przepisanego jej przez innych aborcjonistów. Ten medykament także miał na celu wywołanie aborcji. Jednak okazał się nieskuteczny, więc kobieta zdecydowała się na operację. Personel kliniki kazał jej usiąść na toalecie. Tam po pewnym czasie wpadło pierwsze z abortowanych dzieci. „Byliśmy przerażeni wydarzeniami, które miały miejsce w ostatnich kilku minutach”, opisuje wykonująca w przeszłości aborcję Abby Johnson, w mailu wysłanym do organizacji pro-life.
Wesprzyj nas już teraz!
Następne było kolejne dwoje dzieci. Gdy zostały zabite, wpadły do toalety obejmując się ramionami. Widok ten wywołał poruszenie wśród personelu kliniki. Kobieta cały czas cierpiała z bólu. Kolejne dziecko musiało zostać poćwiartowane, przed wyjęciem z łona matki. Pod wpływem związanej z wydarzeniem traumy Johnson zaprzestał pracy w klinice. Do tego samego kroku nakłonił czwórkę swych współpracowników – informuje cytująca Johnsona Sarah Terzo na lifenews.com.
Opisywany przypadek nasuwa na myśl co najmniej równie drastyczne sceny, które miały miejsce w klinice Kermita Gosnella. Jak pisał Ryan Bomberger z The Radiance Foundation na toomanyaborted.com Gosnell dokonaywał aborcji, a dzieci które po dokonanym „zabiegu” żyły dobijał ostrym sprzętem. Gosnella oskarża się także o rasizm. W jego klinice generalnie warunki urągały standardom higieny i ludzkiej godności. Jednak starał się, by białe „pacjentki” przebywały w czystszych pomieszczeniach.
Źródła: lifenews.com / toomanyaborted.com
Mjend