Stowarzyszenie Przyjaźni Polsko-Rosyjskiej staje w obronie pomników poradzieckich na terenie Polski – informuje „Nasz Dziennik”. – Nazwijmy to agenturą wpływu – mówi prof. Marciniak, członek polsko-rosyjskiej grupy ds. trudnych.
Stowarzyszenie Przyjaźni Polsko-Rosyjskie aktywnie monitorowało w prokuraturze przebieg sprawy oblania farbą Pomnika Czterech Śpiących w Warszawie. Usiłowało dowiedzieć się np. jakie środowiska mogły stać za dewastacją pomnika upamiętniającego żołnierzy Armii Czerwonej i Ludowego Wojska Polskiego zaprowadzających w Polsce sowieckie porządki.
Wesprzyj nas już teraz!
Sąd Rejonowy Warszawa-Praga Północ odmówił odpowiedzi na pytanie Stowarzyszenia, ale to nie zniechęciło jego działaczy. Złożyli oni wniosek o umożliwienie im uczestniczenia w procesie motywując to interesem społecznym. Na rozprawie sąd miał rozpatrzyć wniosek, ale nikt ze Stowarzyszenia się nie stawił – czytamy w „Naszym Dzienniku”.
Jednak pisma Stowarzyszenia bynajmniej nie trafiały w próżnię. Zdążył się na nie powołać w rzeczonym procesie prokurator, wskazując, że są środowiska opowiadające się za dalszym istnieniem tego typu pomników.
Pomnik Czterech Śpiących to niejeden postument broniony przez Stowarzyszenie Przyjaźni Polsko-Rosyjskiej. Jego członkowie słali pisma do władz Pieniężna i Szczecina w obronie pomnika sowieckiego zbrodniarza, gen. Czerniachowskiego, podobnego pomnika bronili też w Katowicach. Kilka dni temu Stowarzyszenie apelowała z kolei do władz Krakowa o nadanie jednemu z rond imienia sowieckiego marszałka, Iwana Koniewa.
Prof. Włodziemierz Marciniak (PAN), członek polsko-rosyjskiej grupy ds. trudnych waha się przed określeniem działaczy Stowarzyszenia agenturą. – Zastanawiający jest czas pojawiania się, pewna regularność tego typu inicjatyw i zachowań, na ogół zawsze w sytuacjach konfliktowych i spornych. Ja bym tego nie tłumaczył agenturą, chociaż może tak być – mówi. – Nazwijmy to agenturą wpływu. Chyba mamy do czynienia z tego typu środowiskami, które w tego typu sytuacjach są gotowe bronić racji, tak jak one je rozumieją, często bez formalnej inicjatywy, Rosjan – tłumaczy Marciniak. – To – zdaje się – ujawnia istnienie wielu środowisk, być może w tej chwili rozproszonych w Polsce, jednak gotowych w takim czy innym stopniu w sytuacjach konfliktowych przyznawać stronie rosyjskiej rację – ocenia sowietolog w rozmowie z „Naszym Dziennikiem”.
Źródło: „Nasz Dziennik”
ged