Projekty dekomunizacji przestrzeni publicznej leżą w szufladzie Marszałek Kopacz. Ich przyjęcie oznaczałoby m .in. pokrycie przez państwo części kosztów jakie pociągają za sobą zmiany ulic czy placów. Opozycja dopatruje się celowego ich „zamrożenia” przez marszałek Sejmu.
– Według szacunków IPN w Polsce jest od 1200 do 1400 komunistycznych symboli – mówi „Rzeczpospolitej” senator PO Bogdan Klich. Jak ujawnił dziennik, w spisie Rady Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa jest ok. 300 pomników, obelisków i tablic. Pozostałe pozycje to komunistyczni patroni ulic i placów. Wyrzucenie na śmietnik „czerwonego dziedzictwa” pociąga za sobą niemałe koszty, a to wzbudza społeczną niechęć. Popierane przez organizacje patriotyczne, a także przez władze poszczególnych miast, inicjatywy dekomunizacyjne spotykają się ze sprzeciwem mieszkańców, nie chcących ponosić kosztów zmian dokumentów oraz pieczątek firmowych. Część tych kosztów mógłby pokryć skarb państwa. Jednak projekty, które to gwarantują, utknęły w Sejmie.
Wesprzyj nas już teraz!
– Moim zdaniem marszałek Sejmu Ewa Kopacz świadomie trzyma je w szufladzie – uważa senator PiS Robert Mamątów, będący współautorem senackiego projektu. W Komisji Samorządu Terytorialnego znajduje się także poselski projekt w tej sprawie. Dalsze prace nad nimi przewidziano na październik.
Opóźnienia niepokoją także posłów PO lobbujących za projektem. – Dla dokończenia procesu zmian rozpoczętego w 1980 r. Sejm musi w tej kadencji tę ustawę przyjąć – podkreśla Klich. Zdaniem senatora Jana Rulewskiego z PO może się to jednak nie udać.
Źródło: „Rzeczpospolita”
luk