Amerykańskie elity polityczne wypowiadają się za ograniczeniem prawa do posiadania broni. Tego typu opinie wypowiadają zarówno Barack Obama jak i prawdopodobna kandydatka Demokratów na prezydenta – Hilary Clinton.
Hilary Clinton określiła argumenty obrońców prawa do posiadania broni jako osoby, które „terroryzują opinię publiczną”. W transmitowanej przez CNN odpowiedzi na pytanie o broń z magazynkami o dużej pojemności powiedziała, że nie można pozwolić mniejszości będącej zwolennikami prawa do broni na „terroryzowanie opinii publicznej”.
Wesprzyj nas już teraz!
Tymczasem, jak zauważa Paul Joseph Watson na prisonplanet.com, nie mniejszość lecz aż 53 proc. Amerykanów sprzeciwia się ściślejszej kontroli broni. To wyniki sondażu Rasmussena. Manipulacje i twarda retoryka Clinton w tej kwestii wzbudza niepokój obrońców 2. Poprawki do amerykańskiej konstytucji gwarantującej prawo do broni. Niepokój ten potęguje fakt, że żona byłego prezydenta USA jest poważnie brana pod uwagę jako kandydatka Partii Demokratycznej w wyborach prezydenckich w 2016 r.
Radykalnym zwolennikiem ograniczenia prawa do posiadania broni jest też prezydent Barack Obama. Po czerwcowej strzelaninie w szkole w stanie Oregon prezydent stwierdził, że Stany Zjednoczone to jedyny rozwinięty kraj, gdzie tego typu przypadki mają miejsce. – Dzieje się to co tydzień i nie jest tylko przypadkową sytuacją – stwierdził Obama. Zwrócił też uwagę na fakt, że Ameryka jest jedynym krajem rozwiniętym, w którym takie przypadki są częste.
Jako wzór poradzenia sobie z tego typu przypadkami Obama powołał się na przykład Australii, w którym po masakrze z 1996 r. w pobliżu Port Arthur (w której zginęło 35 osób) zastosowano kontrolę broni zakazując m.in. posiadania pistoletów półautomatycznych. Tymczasem, jak zauważają komentatorzy, sam rząd amerykański przygotowuje się do odparcia ewentualnych zamieszek. Rodzi to podejrzenia, że kontrola broni ma służyć do ograniczenia zagrożenia ze strony narodu.
Źródło: prisonplanet.com
Mjend