Zachodnie państwa pozbyły się złudzeń, że Rosja może być ich partnerem – zauważa „The Economist”. Po aneksji Krymu i destabilizacji wschodniej Ukrainy, państwa należące do NATO zdały sobie sprawę, że reformy rosyjskiej armii podjęte siedem lat temu nie są bez znaczenia.
„The Economist” zauważa, że Putin kosztowna modernizację wojska rozpoczął już siedem lat temu. Rosyjski prezydent uznał, że unowocześnienie rosyjskich sił zbrojnych to „żywotny interes narodowy”. Dlatego też Rosjanie postanowili rozwijać swoje siły nuklearne, całkowicie reformując siły konwencjonalne, które po rozpadzie ZSRR znalazły się w opłakanym stanie. Pierwszym krokiem w tym kierunku było powołanie w 2007 r. Anatolija Sierdiukowa na stanowisko ministra obrony. Ten biznesmen działający w branży meblarskiej należał do kręgu bliskich znajomych prezydenta Putina. Polityka ta była kontynuowana po wojnie w Gruzji. Putin utwierdził się wówczas w przekonaniu, że Rosja może odwołać się do sił konwencjonalnych w konfliktach regionalnych, nie narażając się na atak z Zachodu. Równocześnie konflikt obnażył słabości armii rosyjskiej, Rosjanie pokonali niewielką Gruzję z dość dużym trudem.
Wesprzyj nas już teraz!
Sierdiukow zdecydował się zmniejszyć liczebność armii z 1,2 mln do 1 mln żołnierzy, odchudzić o prawie 50 proc. korpus oficerski i stworzyć korpus dobrze wyszkolonych podoficerów. Wstrzymano obowiązkowy pobór do wojska i podniesiono uposażenia w armii. Stary system dowodzenia wojsk zastąpiono bardziej mobilnym sztabem głównodowodzącym. Szybko zwiększano nakłady na obronę. Znaczne środki przekierowano na rozwijanie nowych technologii i organizowanie dużych manewrów, by pewne działania stały się rutyną. Zwiększono także uposażenia emerytowanych oficerów. Minister Sierdiukow podjął równocześnie zdecydowaną walkę z korupcją – według niektórych szacunków, poprzednio jedna trzecia wydatków wojskowych była rozkradana.
Ministerstwo obrony wdrożyło także dziesięcioletni program modernizacji sprzętu, który rozpoczął się w 2010 r. i kosztował do tej pory 720 mld dol. Jeszcze w 2010 r. jedynie 10 procent broni znajdującej się na wyposażeniu armii rosyjskiej odpowiadało obecnym standardom, teraz Rosjanie chcą podnieść ten wskaźnik do 70 proc
Dzięki podjętym reformom poprawiła się skuteczność rosyjskiej armii. 18 miesięcy temu Sierdiukowa – usuniętego po skandalu korupcyjnym – zastąpił Siergiej Szojgu. Realizowany program nie uległ zmianom. Wciąż istnieje ogromna przepaść między siłami specjalnymi, które zajęły Krym, elitarnymi wojskami powietrznodesantowymi i całą resztą sił zbrojnych. W tej sytuacji minister zdecydował, że poborowi, którzy odbyli tylko rok służby, nie mogą obsługiwać nowoczesnego sprzętu.
„The Economist” zauważając z jednej strony radykalną poprawę rosyjskiej, zwraca także uwagę na szereg jej ograniczeń. Rosja boryka się z poważnym problemem demograficznym spowodowanym niskim wskaźnikiem urodzeń i złym stanem zdrowia poborowych. Z tego powodu zamiast 1 mln żołnierzy, faktycznie siły konwencjonalne mogą liczyć około 700 tys. osób. Kreml planuje uzawodowić armię. Modernizacja sprzętu nie zawsze też oznacza broń najnowszej generacji, a jedynie nowsze wersje starych modeli samolotów, helikopterów, czołgów, rakiet i statków. Ich wymiana następuje bardzo wolno.
Jedną z przyczyn spowolnienia modernizacji jest quasi –sowiecki przemysł obronny, nieefektywny i przeżarty korupcją . Rosyjskie lotnictwo dysponuje niewielką liczbą (50) myśliwców w technologii Stealth. Ostoją sił powietrznych pozostają zmodernizowane SU- 27 i MiGi -29. Stosunkowo wolno przybywa nowoczesnych korwet i fregat, stąd m.in. Moskwa zdecydowała się zamówić dwa okręty u Francuzów. Kolejnym ograniczeniem jest brak odpowiedniej kadry technicznej.
„The Economist” zauważa, że Rosjanie nie zamierzają – przynajmniej na razie – ryzykować bezpośredniego starcia z NATO. Zmodernizowana armia ma jednak pełnić funkcję „straszaka” wobec państw leżących w rosyjskiej strefie wpływów, które dodatkowo narażone są na ataki cybernetyczne i inne formy nowoczesnej wojny asymetrycznej. Rosyjskie siły strategiczne (broń jądrowa), które pochłaniają jedną trzecią budżetu obronnego, są nadal postrzegane jako wielki atut Rosjan. Służą one odstraszaniu tak Stanów Zjednoczonych i państw zachodnich, jak i Chin. Kreml z niepokojem obserwuje rozwój chińskiego arsenału militarnego i poczynania Pekinu, usiłującego za wszelką cenę zapewnić sobie stały dostęp do surowców energetycznych. Rosyjska doktryna zakłada, że w przypadku konfliktu arsenał broni jądrowej rekompensowałby mniejsze siły konwencjonalne.
„The Economist” podkreśla, że dopóki u władzy jest Putin Rosja – która przeznacza aż 20 proc. swojego budżetu na obronę, mimo osłabienia gospodarki oraz starzenia się społeczeństwa – nie zrezygnuje z budowy militarnej potęgi.
Źródło: The Economist, AS.