Rewolucja w polskiej armii. W nowy etap wchodzą prace nad reorganizacją Narodowych Sił Rezerwowych. Oddziały specjalne NSR mają prowadzić działania partyzanckie na tyłach wroga i zwalczać dywersantów.
W raporcie zespołu przygotowującego zmiany w NSR mowa o prowadzeniu wojny w postaci tzw. pełzającego konfliktu. Autorzy koncepcji „wskazują na potrzebę posiadania sił, które jeszcze przed wybuchem wojny mogą współdziałać ze Strażą Graniczną, policją i żandarmerią, zapewniając izolację wrażliwych obiektów przed rozpoznaniem i atakami zorganizowanych bojówek przenikających na nasze terytorium” – czytamy w „Rzeczpospolitej”.
Wesprzyj nas już teraz!
Nowa koncepcja zakłada stworzenie jednolitych pododdziałów Narodowych Sił Rezerwowych (teraz żołnierze ci są rozproszeni w jednostkach wojskowych). W sumie mają one liczyć do 20 tys. osób. Dodatkowo miałaby powstać całkowicie nowa struktura terytorialnych oddziałów specjalnych NSR. W jednostkach tych byłoby dodatkowo 10 tys. osób. Oznaczałoby zwiększenie etatowe sił zbrojnych o 8 proc., do 130 tys. żołnierzy – donosi dziennik.
Rezerwistów miałyby skupiać jednostki podporządkowane 16 wojewódzkim sztabom wojskowym. Oddziały te miałyby być przyporządkowane do określonego terytorium. Żołnierze NSR mieliby zwalczać działania dywersantów, prowadzić walkę na tyłach wroga i ochraniać strategiczne obiekty.
Nadzór i dowództwo nad tymi oddziałami sprawowaliby zawodowi żołnierze (miałoby ich być 350–500). Koncepcja przewiduje, że rocznie na utrzymanie takich jednostek trzeba byłoby wykroić z budżetu MON 150–200 mln zł – pisze „Rzeczpospolita”.
Źródło: „Rzeczpospolita”
kra