Seymour Hersh, nagrodzony Pulitzerem amerykański dziennikarz związany z magazynem „The New Yorker”, twierdzi, że za atak gazem sarinem 21 sierpnia 2013 r. w Syrii odpowiedzialny jest turecki premier. Zginęły wtedy setki niewinnych ludzi na przedmieściach Damaszku.
Według dziennikarza powszechnie wiadomo, iż turecki premier Recep Erdogan wspiera islamską organizację Front al – Nusra walczącą z reżimem Assada. W maju ubiegłego roku aresztowano w Turcji co najmniej dziesięciu członków tej organizacji, którzy posiadali 2 kg trującego gazu sarin. Pięciu aresztowanych zostało natychmiast zwolnionych. Pozostali wyszli z aresztu kilka dni później.
Wesprzyj nas już teraz!
Wg doniesień dziennikarza powołującego się na amerykańskie źródła wywiadowcze, ludzie Erdogana zabiegali o to, aby zmusić Amerykanów do interwencji w Syrii. Prezydent Barack Obama deklarował wcześniej, że po przekroczenie tzw. czerwonej linii USA włączą się w konflikt. Użycie gazu miało oznaczać przekroczenie tej linii, po której – zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami prezydenta – powinna była nastąpić amerykańska interwencja.
O atak gazowy administracja Obamy oskarżyła rząd syryjski i nakazała Pentagonowi sporządzić cele do bombardowania. Hersh dodaje, że Amerykanie jednak nie mieli mocnych dowodów świadczących o użyciu broni przez reżim Assada. Co więcej, brytyjski wywiad miał przekazać informacje o tym, że przebadane próbki sarinu na pewno nie pochodziły z arsenału syryjskiego. Rozpoczęcie bombardowania groziło więc wszczęciem wojny na szerszą skalę na Bliskim Wschodzie.
Zarówno Brytyjczycy jak i Amerykanie od wiosny 2013 r. wiedzieli, że niektóre bojówki rebelianckie w Syrii rozwijają broń gazową. Późniejsze dane wywiadowcze wskazywały na związek z atakiem ludzi z otoczenia tureckiego prezydenta. Stany Zjednoczone znalazły się w trudnym położeniu. Nie mogły przecież oskarżyć sojusznika z NATO.
„Turcja jest szczególnym przypadkiem” – jak podaje Hersh za jednym z oficerów amerykańskiego wywiadu. Chociaż jest w NATO, to jednak nie ufa Zachodowi. Tureckie władze mają odmienny pogląd od reszty członków Paktu dot. interwencji w Syrii. Sojusznicy zgadzają się jedynie co do tego, że Assad musi odejść. Ankara postuluje, by do walki włączyć się bezpośrednio i zbombardować strategiczne punkty w Syrii. Amerykanie i inne kraje nie chcą zaangażowania bezpośredniego.
Źródło; newsmax.com, AS.