Jak zauważa przeciwniczka aborcji i absolwentka studiów o kulturze klasycznej, Rebecca Stapleford, progresiści powołują się na walkę z dyskryminacją, by przeforsować swoje postulaty. Dla tej egalitarnej zasady jest tylko jeden wyjątek – są nim nienarodzone dzieci.
Jak twierdzi Stapleford, progresiści chętnie mówią o przywilejach białych, mężczyzn, chrześcijan, heteroseksualnych, pełnosprawnych i wyższych klas społecznych. Zachęcają oni członków tych – rzeczywiście lub rzekomo – uprzywilejowanych grup do zrzeczenia się swojej „niesprawiedliwie” wysokiej pozycji. Ma to doprowadzić do powstania egalitarnego raju, w którym nie będzie już uprzywilejowanych ani dyskryminowanych.
Wesprzyj nas już teraz!
Jednak jak zauważa Stapleford, z jakiegoś powodu jedna grupa osób nie takiej krytyce. „Postępowi” narodzeni mogą do woli dyskryminować nienarodzonych i egalitaryści się tej akurat dyskryminacji nie sprzeciwiają. Stapefold zauważa, że „ludzie, którzy walczą za twoje prawo do życia cieszą się powszechnym poparciem. Nikt nie oskarża ich o bycie religijnymi fanatykami i teokratami, których głównym celem jest kontrolowanie kobiet”.
Poważne organizacje nie głoszą też, że zabijanie narodzonych jest dobre, zwłaszcza w ramach walki z przeludnieniem. W przypadku dzieci jeszcze nienarodzonych, jak najbardziej. Równocześnie robią to ludzie, którzy powołują się na potrzebę wolności i równości. Bez uznania praw nienarodzonych nie może być mowy o sprawiedliwości – podkreśla Rebecca Stapleford.
Źródło: lifenews.com
Mjend