Od połowy listopada płoną cerkwie Kereszenów — mało znanej grupy etnicznej zamieszkujących republikę autonomiczną Tatarstanu, położoną na Powołżu na południu europejskiej części Rosji. Kereszeni to ludność prawdopodobnie pochodzenia baszkirskiego, spokrewniona z Tatarami, ale wyznająca prawosławie zamiast islamu.
Muzułmanie, zwłaszcza radykałowie, twierdzą, że Kereszeni są Tatarami, którzy do przejścia na prawosławie zostali zmuszeni przez carów. Przeważająca część Kereszenów uważa jednak, że są potomkami ludności należącej w średniowieczu do Złotej Ordy, która przyjęła chrześcijaństwo bardzo wcześnie, jeszcze zanim ich pobratymcy przyjęli islam, i nigdy nie porzuciła swego wyznania. Kereszeni mają własnych kapłanów, a niektóre wspólnoty w liturgii używają języka cerkiewnokereszeńskiego zamiast powszechnie obowiązującego cerkiewnosłowiańskiego.
Wesprzyj nas już teraz!
W ostatnich latach wśród islamskiej ludności zamieszkującej południowe tereny Rosji wpływy zdobywają fundamentaliści islamscy finansowani — jak twierdzą władze — przez Arabię Saudyjską i terrorystów z Bliskiego Wschodu. W związku z tym rosną też naciski na Kereszenów, by „z powrotem” przyjęli islam.
— Ludzie są absolutnie pewni, że jest to dzieło wahabitów — powiedział o. Dimitrij Sizow, kereszeński proboszcz dwóch ze spalonych świątyń. — W niektórych rejonach do prawosławnych proboszczów przychodzą podejrzani agitatorzy fundamentalistów i nawołują do przejścia na islam. Księża o tym milczą, bo boją się oskarżenia o podżeganie do nienawiści religijnej, choć niektórym z nich już podpalono domy, a nasze kościoły płoną. Wiem, że bardzo wielu nie podoba się proces wciągania [zateizowanych za komunizmu] Kereszenów w życie Kościoła, i nie podoba się też to, że Kereszeni identyfikują się jako niezależny prawosławny naród – podkreśla.
Pierwsze dwie cerkwie w wioskach Kereszenów spłonęły w nocy z 17 na 18 listopada. Za nimi poszło kilka kolejnych. Początkowo organy ścigania uważały, że są to odosobnione wypadki wandalizmu, ewentualnie skutek awarii instalacji elektrycznej. Jedna ze spalonych cerkwi nie miała jednak nawet oświetlenia elektrycznego, a przebieg pożaru wyglądał zawsze tak samo: nocą pod cerkiew podjeżdżał samochód, który… transportował kanistry z benzyną używaną do podpalenia. 4 grudnia organy śledcze połączyły siedem różnych spraw w jedną, tym razem już z artykułu „zamach terrorystyczny”.
Wyznaczono nagrodę 1 miliona rubli za informacje mogące się przyczynić do schwytania sprawców, prezydent Tatarstanu Rustam Minnichanow ogłosił, że dochodzenie znajduje się pod jego osobistą kontrolą. Lokalni przywódcy społeczności prawosławnej i muzułmańskiej — metropolita Anastazy i mufti Kamil Samigullin — oświadczyli, że podpalenia ranią uczucia wszystkich ludzi wierzących oraz są prowokacją wymierzoną w pokojowe współistnienie prawosławnych, muzułmanów i innych grup wyznaniowych zamieszkujących od wieków tereny Powołża. Mimo tych uspokajających działań napięcie w Tatarstanie jest wysokie, a w sprawę wmieszała się Moskwa. Ks. Wsiewołod Czaplin, rzecznik patriarchatu moskiewskiego Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, oskarżył władze Tatarstanu o brak pełnego pokoju międzyetnicznego i międzyreligijnego w republice, eliminowanie z życia politycznego ludności rosyjskiej i prawosławnej oraz niechęć do zwrócenia części odebranych świątyń. Stwierdził również, że podpalenia cerkwi kereszeńskich są problemem systemowym, oraz wezwał do ochrony praw Rosjan, Kereszenów i innych grup etnicznych w Tatarstanie. Jednocześnie podziękował miejscowej ludności islamskiej za jednoznaczne potępienie podpaleń.
Zamachy terrorystyczne w Tatarstanie, przypisywane islamistom, dotykają nie tylko ludność chrześcijańską. W ubiegłym roku ich ofiarą padli dwaj miejscowi imamowie. Od rozpoczęcia „arabskiej wiosny” rośnie problem zastraszania przez przybyszów z zagranicy.
Źródło: Interfaks Religia
dom