Śmierć Nelsona Mandeli zelektryzowała wszystkie media na świecie. Przywódcy polityczni oddali hołd „bojownikowi o wolność”, który doprowadził do zniesienia polityki apartheidu w Republice Południowej Afryki. Mandela przedstawiany jest jako człowiek sukcesu, który uwierzył, iż „nadzieja i aktywizm mogą zmienić historię”.
Tuż po ujawnieniu informacji o śmierci dziewięćdziesięciopięcioletniego byłego pierwszego czarnoskórego prezydenta RPA, Barack Obama mówił o stracie „jednego z wielkich dwudziestego wieku”. Przypomniał, iż Mandela był więźniem politycznym, który stał się wolnym człowiekiem, „bojownikiem o wolność, który osiągnął pojednanie, prezydentem, który walczył o równość i rozwój”.
Wesprzyj nas już teraz!
Były prezydent, laureat pokojowej nagrody Nobla, bojówkarz marksistowski w 1962 r. został aresztowany przez ówczesne władze RPA za koordynowanie licznych akcji sabotażowych, które przynosiły straty gospodarce krajowej. Mandela spędził w więzieniu 27 lat. W 1992 r. mieszkańcy RPA opowiedzieli się w referendum za zniesieniem polityki apartheidu, a w r. 1994 r. partia Mandeli – Afrykański Front Narodowy – wygrała wybory. Mandela został prezydentem. Sprawował swoją funkcję do 1999 r.
Niestety, od tego czasu wciąż pozostało wiele niezałatwionych spraw i niezałagodzonych konfliktów. Kraj wciąż boryka się z wysokim bezrobociem strukturalnym (30 proc. mieszkańców nie ma pracy). Prawie jedna czwarta mieszkańców RPA żyje na granicy lub poniżej granicy ubóstwa.
Wg najnowszego raportu ONZ, 1,4 mln dzieci w kraju nie ma dostępu do czystej wody pitnej, a 1,5 mln – do toalety z bieżącą wodą. 1,7 mln żyje w lepiankach. Prawie sześć milionów mieszkańców RPA ma HIV/AIDS. Rodzi się jednak dużo dzieci. Szacuje się, że prawie 40 proc. obecnych mieszkańców RPA przyszło na świat po uwolnieniu Mandeli z więzienia w 1990 roku.
Wielu obserwatorów zwraca uwagę na niepokoje społeczne, które ich zdaniem nasilą się właśnie po śmierci Mandeli. Dopóki żył „bojownik o wolność” zapędy czarnych nacjonalistów, chcących się zemścić na białych były powstrzymywane. Teraz może być inaczej.
Geniusz Mandeli?
Magazyn The Foreign Affairs przypomina, że geniusz Mandeli polegał na „zręcznym rozbrajaniu ideologicznych min”. W latach pięćdziesiątych ub. wieku Mandela musiał oscylować pomiędzy czarnymi nacjonalistami, zmierzającymi do krwawej rozprawy z białymi, komunistami chcącymi za wszelką cenę zniszczyć kapitalizm, a liberałami mającymi nadzieję na stworzenie prawdziwej demokracji.
Mandela, który wraz ze wspólnikiem założył kancelarię prawną – zdaniem FA – chciał najpierw znieść segregację rasową, a dopiero w dalszej kolejności zamierzał realizować swoją wizję ideologiczną. Dlatego rozmawiał z przedstawicielami wszystkich ugrupowań – nawet najbardziej skrajnych.
W połowie XX wieku – zauważa FA – nie było to łatwe. RPA położona na styku Atlantyku i Oceanu Indyjskiego była krajem niezwykle zróżnicowanym. Zamieszkiwały ją ludy afrykańskie, europejscy osadnicy i azjatyccy imigranci.
W obliczu tej różnorodności Mandela „po prostu zręcznie lawirował”. Chciał doprowadzić do delegalizacji rządu, głównie „poprzez kształtowanie świadomości mas i tworzenie przyczółków na arenie międzynarodowej”.
Podczas podróży zagranicznych w Afryce czarnoskóry bojownik nawoływał do podjęcia walki zmierzającej do dekolonizacji. Na Kubie chwalił postępy rewolucji Fidela Castro, a w Londynie pozytywnie wypowiadał się o liberalizmie.
Jak zaznacza FA, afrykański przywódca „utrzymywał tę elastyczność po powrocie do polityki w 1990 roku”. W Szwecji Mandela zapewniał, że „nowa Republika Południowej Afryki będzie zjednoczonym, demokratycznym, nieseksistowskim i nierasistowskim krajem”, w którym będą przestrzegane „prawa człowieka” i w którym „każdy będzie miał zapewniony dostęp do pełnego i nieskrępowanego rozwoju.” Wierzył, iż można stworzyć „świat wolny od konfliktów regionalnych i groźby wojny nuklearnej”.
Mandela będąc u władzy praktycznie cały czas próbował godzić interesy różnych grup. Zarzucano mu populizm. Propagował m.in. ideę wielokulturowości.
Paradoksy i plan ewakuacji białych Afrykanerów
Dzisiejsza Republika Południowej Afryki pełna jest paradoksów. Z powodu różnic majątkowych i stagnacji gospodarki na nowo odżywają stare antagonizmy.
Grupa białych Afrykanerów ma od dziesięciu lat gotowy plan ewakuacji na wypadek ludobójstwa. Od czasu zniesienia polityki apartheidu czarni brutalnie zamordowali ponad 3 tys. białych farmerów, a wielu oszpecili.
Szef organizacji Suidlanders twierdzi, że rząd ignoruje zabójstwa i rutynowo umarza postepowania karne. Organizacja opracowała plan ewakuacji, który ma być natychmiast wdrożony, gdy tylko wybuchnie przemoc.
Zgodnie z tym planem kraj podzielono na 27 regionów, a każdy region na jeszcze mniejsze jednostki. Coenie Maree z organizacji tłumaczy, że każda grupa ma swój własny, bardziej szczegółowy plan ewakuacji. Gdy zostanie ogłoszony alarm, ludzie natychmiast będą powiadomieni SMS-ami, aby udać się do umówionych miejsc. Stamtąd będą konwojowani dalej.
W RPA żyje około trzech milionów Afrykanerów, którzy są potomkami Europejczyków. Kilka miesięcy temu organizacja Genocide Watch, monitorująca sytuację w różnych krajach zagrożonych ludobójstwem, ostrzegła, że RPA od ludobójstwa dzieli wąska granica. Określono, że jest to szósty stopień zagrożenia, czyli przygotowanie do ludobójstwa. Siódmy – ludobójstwo – stwierdza się po fakcie.
Gustaw Muller, były oficer wywiadu armii Republiki Południowej Afryki mówi o wyraźnych znakach ostrzegawczych, wskazujących na zamiar ludobójstwa. Jest przekonany, że teraz po śmierci Mandeli, będącego ikoną polityczną, dojdzie do przemocy.
Źródło: Foreign Affairs, RT, Agnieszka Stelmach.